10 komentarzy = następny rozdział :)
Louise's POV:
Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy chłopak odsunął się od mojej twarzy.
- Chcę poznać Nicolasa.- rzucił Justin, a ja westchnęłam cicho. Też polałabym przedstawić ci jego.
- Jednak to nie Nicolas przyjechał.- powiedziałam, a chłopak niepewnie zmarszczył brwi. Nie mówił nic, dając mi tym znak, abym kontynuowała.- Kiedy weszłam wczoraj do domu, mama piekła ciasto i stwierdziła, że ma dla mnie niespodziankę. Mieliśmy mieć jakiegoś gościa, ale nie chciała mi powiedzieć dokładnie kogo. Od razu pomyślałam sobie o moim kuzynie, z którym tak dawno się nie widziałam. Niestety zamiast niego przyjechała, jego super sukowata siostra Sophie, z opryszczką, która nocuje w moim pokoju, na moim łóżku, rozumiesz?!- pisnęłam nieco zbyt głośno, za co zarobiłam parę karcących spojrzeń. Chłopak tylko patrzył na mnie, próbując ukryć rozbawienie.- Justin! To nie jest śmieszne!- warknęłam, a on będąc już na krańcu wytrzymałości, wybuchł śmiechem.
- Przepraszam, ale nie mogę.- wydukał przez śmiech, a ja zmroziłam go lodowatym wzrokiem. Natychmiastowo przestał się śmiać i poprawił się na kanapie, i tak ma być.
- Co w tym takiego zabawnego? Co, jeśli zarazi mnie jakąś chorobą?- zapytałam śmiertelnie poważnie.
- Louise, chorobą weneryczną nie da się zarazić przez spanie z osobą w jednym łóżku.- zachichotał, on nic nie rozumie, eh.
- Nieważne.- westchnęłam.
- Kiedy mnie z nią poznasz?- spytał, a ja spojrzałam na niego jak na wariata.
- Nigdy?- przecież to Sophie. Sophie z dużymi cyckami i fajnym tyłkiem. Przy niej wyglądałam jak deska, rety.
- Dlaczego?- zapytał zmieszany, ściągając brwi.
- Nie ufam jej na tyle.- wzruszyłam ramionami.
- A ufasz mi?- zapytał, a ja bez zastanowienia skinęłam głową.
- Oczywiście, ale nie znasz jej. Ona jest cholerną manipulantką z wielkimi cyckami i niezłym ciałem.- bąknęłam, zirytowana.
- Przecież przed chwilą powiedziałaś, że mi ufasz, nigdy nie zrobiłbym tego tobie. Szczerze mówiąc, jej wielkie cycki nie równają się z twoim ogromnym sercem, czy piękną buźką, a figurę jak dla mnie masz idealną, niczym modelka z okładki jakiegoś kolorowego magazynu. Nie rozumiem, na czym polega twój problem.- powiedział, a ja się zarumieniłam. Moja wewnętrzna bogini właśnie odtańczyła gorącą sambę na podartym zdjęciu Sophie.
- Przestań. Naprawdę chcesz ją poznać?
- Nie przestanę i tak, na serio. Chcę przekonać się, czy naprawdę jest takim diabelskim stworzeniem.- zaśmiał się.
- Uwierz mi na słowo, jest.- rzuciłam rozbawiona.- Chodźmy.- powiedziałam, kiedy dopiłam moją kawę i wstałam na nogi. Chłopak splótł nasze palce i wyszliśmy z knajpki.- Nie chcę wracać do domu.- jęknęłam, a chłopak widząc moje boleści, zmienił kierunek naszej wycieczki. Wolnym tempem szliśmy ku parku, słońce mocno ogrzewało nasze twarze, a dzieci beztrosko bawiły się w ganianego. Spojrzałam ukradkiem na chłopaka i z jego twarzy dało się odczytać zmartwienie.
- Co się dzieje?- spytałam, a chłopak wzruszył ramionami.
- Nic takiego.
- No przecież widzę.- powiedziałam, zaciągając nas na pobliską ławkę.- Mów.
- Moi rodzice, oni chcą nas odwiedzić.
- Tak, Justin, to normalne, przecież to twoi rodzice.- powiedziałam, a on westchnął głęboko, bałam się, że płuc mu niestarczy.
- Właśnie rzecz, że to moi rodzice sprawia, że to bardzo dziwne. Nie miałem normalnego dzieciństwa jak wszystkie pozostałe dzieciaki. Nie wyjeżdżałem z tatą łowić ryby, a matka nie pomagała mi przy pisaniu referatów. Wiecznie byli w pracy, a mną zajmowały się przypadkowe niańki.- westchnął, a ja poczułam, jakby wspominał moje dzieciństwo.
- Wiem co czujesz, moi rodzice również się mną nie zajmowali. Gdybyś powiedział mi miesiąc temu, że moja mama piecze szarlotkę, ponieważ zaprosiła swoją siostrzenicę, osobiście znalazłabym ci najlepszego terapeutę w stanie Waszyngton.- powiedziałam, a on lekko się rozchmurzył.
- Nie wiem, czego chcą i nie mam ochoty na ich super niespodziankę.- oho, ciemne chmury znowu zagościły nad jego osobą.
- Przestań, może chcą odbudować z wami relacje?- powiedziałam, a on prychnął głośno.
- Wątpię, nie chciałabyś może, no wiesz... towarzyszyć mi?- spytał, uśmiechając się z nadzieją.
- Jeśli to ci pomoże, to pewnie.- uśmiechnęłam się, a on lekko cmoknął moje usta.
- Przyjeżdżają dzisiaj o dwudziestej.- powiedział obojętnie.
- No to na co czekamy? Trzeba pomóc Miley w zorganizowaniu kolacji.- uśmiechnęłam się do niego ciepło i pociągnęłam go za rękę w kierunku jego motoru.
~*~
- Kurwa! Madison otwórz okno!- kiedy otworzyliśmy drzwi, buchnęła na nas okrutna chmura gęstego dymu. Co tutaj się dzieje?
- Wszystko w porządku?- krzyknął Justin. Szybko zrzuciliśmy z siebie buty i pobiegliśmy do kuchni, sprawdzić co się dzieje.
- Nie, idioto, nie widzisz?- krzyknęła zirytowana Miley. Dziewczyna trzymała brytfannę ze zwęglonym kurczakiem, a z piekarnika ciągle ulatywał gęsty, szary dym. Wraz z Justinem wybuchliśmy głośnym śmiechem, widząc całą tę scenę.- Z czego się śmiejecie? Nie będą mieli co jeść.- warknęła Miley, a ja aż złapałam się za bolący brzuch z tego ataku śmiechu. Miley bąknęła pod nosem jakąś wiązankę przekleństw i rzuciła w nas ściereczką do naczyń.
- Jeśli jesteście tacy mądrzy to sami coś ugotujcie.- rzuciła i pociągnęła za sobą na górę rozbawioną Madison.
- Mam pomysł.- powiedział Justin i sięgnął do kieszeni spodni. Wyciągnął telefon i stukając kilkakrotnie w ekran, uśmiechnął się szeroko.- Jedzenie będzie gotowe za godzinę.
- Poszedłeś na łatwiznę, tchórzu.- rzuciłam rozbawiona, lekko całując go w szczękę. Chłopak tylko wzruszył ramionami i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej.- Chodźmy się przygotować.- powiedziałam, a on zmarszczył brwi.
- Po co?
- Nie myśl, że pozwolę ci w takim stroju ugościć swoich rodziców.- powiedziałam poważnie i ruszyłam do sypialni chłopaka.- Gdzie masz garnitury?- zapytałam.
- Zapomnij.- chłopak rzucił momentalnie, patrząc na mnie z przerażeniem. Przewróciłam mimowolnie oczami i weszłam do szafy. Przekopując się przez połowę jego ubrań, wreszcie znalazłam coś nadającego się na tego typu spotkanie.
- Trzymaj.- podałam chłopakowi strój składający się, z białego T-shirtu, szarego kardiganu oraz ciemnych spodni.- Będziesz przynajmniej jakoś wyglądał.- powiedziałam, a on prychnął i zaczął się przebierać. Podczas mojego małego striptizu, oparłam się lewym biodrem o komodę, bacznie przyglądając się ruchom chłopaka. Nawet kiedy zdejmuje koszulkę, jego mięśnie napinają się, powodując u mnie napad gorąca.- Walić to.- bąknęłam, rzucając się na niego. Wargami naparłam na jego i stając na palcach, zarzuciłam mu ramiona na kark. Chłopak uśmiechnął się szeroko przez pocałunek, namiętnie pocierając o moje usta. Chwycił stanowczo za moje uda i jednym ruchem podniósł mnie, jakbym nic nie ważyła. Nie przerywając pocałunku, na ślepo, ruszył w stronę łóżka, delikatnie kładąc nas na nim. Spragniona czegoś więcej niż jego ust na moich, nieudolnym ruchem uniosłam biodra ku górze. Justin jęknął głośno, a jego męskość znacznie stwardniała. Moja wewnętrzna bogini aż skakała z radości, wiedząc, że to właśnie ja, potrafię tak na niego działać. Napięcie w podbrzuszu stawało się coraz bardziej drażniące, przez co powtórzyłam ruch biodrami, jeszcze raz i jeszcze raz.
- Nie możemy teraz.- wyjąkał chłopak, a przez jego oczy aż przemawiało pożądanie.
- Proszę.- rzuciłam błagalnie, nie mógł mnie teraz zostawić. Samą z szalejącym podnieceniem. Nie potrzebował nic więcej. Jego szybkie pchnięcia bioder doprowadzały mnie do szaleństwa. Wszystko w środku mnie próbowało wybuchnąć, a ulga przyszła z kolejnym mocnym ruchem jego bioder.
- Justin!- krzyknęłam głośno, a uczucie przejmujące nade mną kontrolę rozbiło mnie na malutkie kawałeczki. Chłopak głośno dysząc, opadł na moją klatkę piersiową. Płytki oddech, powoli zaczął wracać do normy, a na jego usta wkroczył szeroki uśmiech.
- Jesteś niesamowita.- rzucił uśmiechnięty i cmoknął moją szczękę. Powolnie wstał ze mnie i jakby nic zaczął szykować się do spotkania z rodzicami. Co do cholery? Właśnie przeżyłam najdziwniejszą rzecz na świecie, a on, zamiast dzielić się ze mną tą chwilą, układa włosy, co z nim nie tak?
- Idę do Miley, żeby ci coś pożyczyła.- powiedział i błyskając uśmiechem, zniknął za drzwiami pokoju. Leniwie rozłożyłam się na łóżku, czekając na powrót chłopaka. Czy właśnie przeżyłam swój pierwszy niby raz z najseksowniejszym chłopakiem na tej planecie? Rety, ja to mam szczęście. Uśmiechnęłam się szeroko na tę myśl, a bogini aż zaklaskała podwójnie.
- Ubieraj się.- moje rozmyślenia przerwała sukienka, lecąca wprost na moją twarz.- Rodzice już są.- krzyknął, a z mojej twarzy całkowicie odpłynęła krew. Jak to już?
______________
23.41 ha, zdążyłam. Może nie jest to wieczór, ale przynajmniej ten sam dzień. Brak weny, przez co rozdział jest nudny i głupi, w sumie to najgorszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam, ale zależało mi na tym, żeby dodać go dzisiaj @tanczgrande
Jeeej świetnyy ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :** Kocham
Jednak dodałam ;* haha
Świetny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńSUPER !!!! CZEKAM NN !! :-)
OdpowiedzUsuńasoijdois cudowny rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńty tak świetnie piszesz aw ankljosdi
nie mogę się doczekać następnego! :)
@nashshoney
Cudny :) Czekam nn :)
OdpowiedzUsuńkocham <3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :)
OdpowiedzUsuńCudny rozdział czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńJaki tam nudny?
OdpowiedzUsuńZajebisty :D
Czekam nn :*
Zajebioza, czekam na nn
OdpowiedzUsuńRozdział genialny i jak zawsze. Czekam na następny i życze weny :**
OdpowiedzUsuńO boże! Oby nic jej się nie stało! Niech ten skurwiel zostawi ją w spokoju. Gdzie jest Justin? Żeby ją przeprosić i uratować? Ehh :/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. ;)
Czekam na nn. ;*