11 komentarzy = nowy rozdział :)
Louise's POV:
- Stary, przegiąłeś.- Justin zepchnął mnie z kolan, rzucając się na Zack'a. Oniemiała przyglądałam się jak mój chłopak powala własnego przyjaciela, po czym okłada go pięciami. Nie mam pojęcia, dlaczego Justin zareagował aż tak nerwowo. Przecież to przeszłość, prawda?
- Justin!- pisnęłam, ale chłopak był jakby w transie. Nie raczył obdarzyć mnie chociaż jednym spojrzeniem. Ryan próbował oddzielić ich od siebie, ale to tylko wzmożyło gniew w Justin'ie i mocniej atakował twarz przyjaciela. Wiedziałam, że kiedy był zły, nic nie było w stanie powstrzymać jego nienawiści.
- Ty kutasie!- krzyczał jak opętany, wymierzając kolejne, bolesny ciosy.
- Dobrze wam tak, niech wie, jaki jesteś naprawdę.- splunął Zack, a krew spływała strużkami po jego poharatanej twarzy. Właśnie wtedy to do mnie dotarło, Justin wściekł się, ponieważ tą dziewczyną byłam ja. To o mnie założył się z kumplami i nie chciał, żeby brudna prawa wyszła na jaw. Czarował mnie swoim urokiem, dopóki nie pogrążyłam się, zakochując się w nim. Pierwszy raz w życiu odczułam taki wstręt i obrzydzenie. Poczułam łzę, która spłynęła po moim policzku, tworząc drogę dla następnych. Ile sił w nogach pobiegłam do naszego namiotu, rzucając się brzuchem na materac. Szlochałam głośno, ale płacz nie oddawał tego, co czułam nawet w jednym procencie. Miałam ochotę iść tam i udusić ich wszystkich gołymi rękami.
- Louise!- usłyszałam krzyk Justin'a, który chyba nareszcie zostawił tego biednego chłopaka. Zack chciał tylko żebym przejżała na oczy i zobaczyła, jaki Justin jest naprawdę. Manipulował mną przez swój wygląd, kochającego chłopaka.- Louise, to naprawdę nie jest tak, jak myślisz.- chłopak wpadł do namiotu ze skuszoną miną. Jego kostki były całe podrapane i napuchnięte, a z niektórych spływała krew. Bardzo, dobrze mu tak. Mam nadzieję, że Zack też mu porządnie przyłożył, chociaż szczerze w to wątpiłam.
- Wynoś się, rozumiesz?- krzyknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Nie, dopóki nie pozwolisz mi czegoś wyjaśnić.- rzucił, a na jego twarzy było widać ból pomieszany z poczuciem winy.
- Wsadź sobie w dupę te wyjaśnienia. Zack już wystarczająco mi udowodnił, że jesteś chorym manipulantem!- pisnęłam, uderzając go pięścią w tors.
- Louise, posłuchaj, naprawdę mi na tobie zależy.- powiedział i złapał mnie za rękę. Szarpnęłam swoją dłoń, ale chłopak nie dał za wygraną. Otoczył mnie ramieniem, przyciskając do swojej klatki piersiowej. Jego mocny uścisk krępował moje ruchy, przez co czułam się naprawdę niekomfortowo.
- Zostaw mnie.- rzuciłam i nawet nie wiem, kiedy moja dłoń weszła kontakt z jego polikiem. Głośny plask rozniósł się po pokoju, dezorientując chłopaka. Przestraszona szybko wybiegłam z namiotu, kierując się w stronę lasu. Schowałam się za drzewem, wiedząc, że chłopak mnie dogoni.
- Louise?- wołał Justin.- Nie wygłupiaj się! Jest późno, kochanie!- krzyknął, a ja prychnęłam na jego udawaną troskę. Było ciemno, przez co chłopak miał jeszcze bardziej utrudnione zadanie. Lekko wytknęłam głowę zza konaru sprawdzając, czy chłopaka nie ma w pobliżu. Zaklęłam głośno pod nosem, kiedy gałąź pękła na pół pod moim butem.
- Lou!- krzyknął chłopak, a ja rzuciłam się biegiem. Wiedziałam, że prędzej czy później chłopak mnie złapie, ale nie dawałam za wygraną. Moje serce biło jak szalone, a stopy odmawiały posłuszeństwa. Poczułam, jak silna para rąk chwyta mnie w tali i podnosi niczym piórko.
- Puszczaj mnie!- pisnęłam i wymierzyłam mu cios z łokcia. Chłopak nawet nie skrzywił się, a nawet zacieśnił uchwyt.
- Proszę, wysłuchaj mnie.- błagał, ale ja nie chciałam tego słuchać.
- Daj mi spokój.- szamotałam się z nim bezskutku. Justin poczekał chwilę, jakby dał mi czas na ochłonięcie, ale byłam zbyt wściekła, żeby go wysłuchać.- Spieprzaj ode mnie!- krzyknęłam.
- Uspokój się.- westchnął, przytrzymując mnie. Zwinnie nadepnęłam go w splot słoneczny, a chłopak od razu złapał za swoją nogę, wypuszczając mnie z objęć. Biegłam prosto przed siebie aż po chwili dotarłam do jeziora, gdzie mogłam trochę odpocząć.
Usiadłam na pomoście, podwijając nogi pod brodę. W tej pozycji czułam się dziwnie bezpieczna.- Gdzie jesteś?- słyszałam, jak jego głos oddala się, ale wciąż nie poddaje w poszukiwaniu.
- Jesteś taka g-głupia Louise.- rzuciłam, cicho szlochając. Gdybyś tylko przejrzała wcześniej na oczy, może nie skończyłabyś w ten sposób. Może nie byłabym zakochana w największym dupku świata. Zimny wiatr przeszył moje ciało, powodując gęsią skórkę. Zarzuciłam kaptur bluzy, którą Justin dał mi na ognisku i oparłam brodę na kolanach. Oczy piekły mnie od łez, a głowa o mało co nie wybuchła. Było mi strasznie niedobrze. Przez wcześniejszy sprint, kręciło mi się w głowie. Pochyliłam się nad pomostem i w ostatniej sekundzie zabrałam włosy przed zwróceniem chyba wszystko, co zjadłam przez ten rok. Otarłam usta wierzchem dłoni i wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce. Zimny pot oblał całe moje ciało. A do moich uszu dobiegł dźwięk kroków.- Spieprzaj, Justin.- warknęłam, ciaśniej przyciskając do siebie nogi.
- Nie jestem Justin.- westchnął, głęboki głos. Poczułam ciepło, przez koc, którym otulił mnie Ashton. Mruknęłam coś na podobę dzięki i opatuliłam się szczelniej.
- Czy Zack mówił prawdę?- spytałam, mając nadzieję, że wszystko, co powiedział, było kłamstwem.
- Tak.- skinął chłopak.- Ale powinnaś wysłuchać Justin'a.
- Jeśli to prawda, to nie mam o czym z nim rozmawiać. Nie chcę wysłuchiwać jego kolejnych słodkich kłamstw, do tej pory już nasłuchałam się ich wystarczająco.- splunęłam.
- Słodkich kłamstw? Dziewczyno, on jest zakochany w tobie po uszy.- powiedział, a ja spojrzałam się na niego z wyrzutem. Przecież już nie musi kłamać.
- Przecież to tylko wasz głupi zakład.- bąknęłam cicho, nadal nie mogąc, przyjąć tego do wiadomości. Justin cię nie lubi, pogódź się z tym.
- To był głupi zakład, który przerodził się w coś zupełnie nieoczekiwanego. Myślałem, że będziesz kolejną nic nieznaczącą panienką dla niego, ale ty nie pozwoliłaś mu się wykorzystać. Sprawiłaś, że on oszalał na twoim punkcie. Jego jednym tematem rozmów jesteś ty i szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to, bo wreszcie mój przyjaciel jest szczęśliwy.- powiedział patrząc się prosto w moje oczy. Wiedziałam, że mówił szczerze, było widać to w jego oczach, które świeciły się jasno.
- Dlaczego Zack to zrobił? Myślałam, że jesteście jak... nie wiem, bracia?- spytałam, lekko ocierając mokre policzki.
- Bo tak jest, tylko że Zack jest zazdrosny o ciebie.- powiedział, a mnie zatkało.
- Zazdrosny? Czemu?- może Justin to jego miłość, a ja zabrałam mu go.
- Ponieważ to był jego przyjaciel od imprez, prawie codziennie chodzili na dyskoteki i podrywali łatwe panienki.- powiedział, a ja z lekka ucieszyłam się, że Zack nie jest gejem.
- Dziękuję, jesteś naprawdę wspaniałym przyjacielem.- westchnęłam cicho i przytuliłam go. Chłopak oddał mój uścisk i pocieszająco pocierał moje plecy jakby dodając mi tym otuchy.- Tylko nie myślcie, że wybaczę mu szybko. Nadal dupki jestem na was wściekła.- powiedziałam, a Ash zachichotał, wypuszczając mnie z objęć. Szybko wstałam i posyłając mu ostatni uśmiech, ruszyłam do mojego namiotu.
- Dobry Boże, Louise.- westchnął Justin, podnosząc się do pozycji siedzącej. Nie odezwałam się do niego, tylko wyjęłam spod poduszki piżamę. Zdjęłam z siebie powoli ubrania po czym założyłam parę dresów i jego koszulkę.
- Dobranoc.- rzuciłam sucho i odwracając się tyłkiem do chłopaka, zamknęłam oczy. Justin westchnął głośno i bezsłowa się rozebrał. Wszedł pod kołdrę i zarzucił rękę na moją talię.
- Zabieraj ręce.- syknęłam i zrzuciłam jego dłonie, on na nowe je tam umieścił i przyciągnął mnie bliżej. Delikatnie wtuliłam głowę w jego ramię, a on ścisnął moją dłoń. Jedyne co było słychać, to nasze ciężkie oddechy i synchroniczne bicie serca.
- Kiedy zobaczyłem cię, pierwszy raz, w parku, od razu mi się spodobałaś, choć było widać, że jesteś zbyt skromna. Założyłem się z chłopakami, że to ja będą twoją rozrywką. Byłaś inna i chyba właśnie to w tobie polubiłem. Masz do siebie szacunek, ale uwielbiasz się dobrze bawić. Z czasem zacząłem cię coraz bardziej lubić. Nie potrafiłem wyrzucić cię z mojej głowy, a moją jedyną zachcianką było spędzanie czasu z tobą. Dajesz mi dokładnie to, czego potrzebuję, a jesteś tym właśnie ty. Więc proszę, nie odpuszczaj, nie pozwól, żeby dawne błędy nas rozdzieliły.- powiedział, a ja poczułam jak moje oczy robią się znowu mokre.
- Nigdy nie odpuszczę.- szepnęłam i splotłam ze sobą nasze palce. Chłopak pocałował tył mojej głowy, a ja poddałam się i odpłynęłam w jego objęciach.
Justin's POV:
Otworzyłem oczy i lekko się uśmiechnąłem. Małe ciało Louise było wtulone we mnie niczym w pluszowego misia. Mógłbym codziennie budzić się przy mojej wymarzonej dziewczynie, nieważne gdzie ani jak. Czuję, że coraz bardziej jej potrzebuję, niczym uzależniony od heroiny. Dziewczyna zamrugała oczami, po czym oparła brodę na mojej klatce. Nawet z rana wyglądała lepiej od połowy dziewczyn po wizycie w salonie piękności.
- Dzień dobry.- powiedziałem, a ona uśmiechnęła się lekko. Wspięła się na moją klatkę i delikatnie cmoknęła moje usta.
- Dzień dobry.- rzuciła zaspana. Przytuliłem ją do klatki jeszcze mocniej, a ona się uśmiechnęła.
- Przepraszam za wczoraj.- powiedziałem szczerze.- Chociaż nigdy nie żałuję, że podjąłem się tego zakładu, ponieważ nie zbliżylibyśmy się do siebie.- przyznałem.
- Rozważając to ze świeżym umysłem, też jesteś ci wdzięczna za to.- powiedziała, a ja przypominając sobie jej wczorajszą furie, zachichotałem. Naprawdę, bardzo wdzięczna.- Co?- spytała zdezorientowana.
- Wczoraj byłaś na mnie o to wściekła.
- Oh, zapomnij o tym.- zaśmiała się i wstała, aby naszykować sobie czyste ubrania.- Justin?
- Hmm?
- Czy zostajemy jeszcze?- zapytała się, a ja wzruszyłem ramionami.
- Jeśli tylko chcesz.- powiedziałem, a dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Możemy wrócić?- zapytała.
- Oczywiście, w takim razie spakuj nas, a ja pójdę powiadomić chłopaków.- powiedziałem i wyszedłem z namiotu. Na twarzy dziewczyny pojawiła się ulga i zajęła się składaniem naszych ubrań.
- Dzień dobry.- westchnął rozespany Ryan i przetarł twarz. Spojrzałem na Zack'a i uśmiechnąłem się szeroko widząc świetną robotę, jaką wczoraj odwaliłem, ponieważ jego twarz była gorsza od kolein. Pod lewym okiem miał ogromnego, fioletowego siniaka, a rozcięć, nawet gdybym chciał, nie dałbym rady ich wszystkich zliczyć, dobrze ci tak, suko.
- Nie dla wszystkich dobry.- skinąłem głową na chodzącego siniaka, a chłopcy się zaśmiali. On tylko przewrócił oczami i ugryzł swoją kanapkę.- Sądzę, że powinniśmy wrócić wcześniej.- rzuciłem bez ogródek, a oni skinęli.
- Spoko, stary, rozumiem. Może następnym razem Zack'owi nie zachce robić się za worek treningowy.- powiedział Ash, a ja wybuchłem śmiechem.
- Spieprzajcie.- warknął siniak.
- Bądźcie gotowi za godzinę.- rzuciłem i wróciłem do Louise. Dziewczyna siedziała tyłem do wejścia, składając nasze ciuchy, idealnie nadaje się na żonę.- Będziesz wspaniałą żoną, wiesz?- powiedziałem, a ona zachichotała.
- Wiem. Chociaż nie będę typem kury domowej.- stwierdziła poważnie.
- A co jeśli urodzi nam się dużo dzieci? Kto się nimi zajmie?- zapytałem, a ona wzruszyła ramionami.
- Ty.- zachichotała.
- Nie ma mowy, moją rolą jest zarabianie pieniędzy.- powiedziałem, a ona jęknęła.
- A kobiety siedzenie w domu?- zmierzyła mnie zabójczym wzrokiem.- Nigdy nie będę jak moja matka, ale wybij sobie z głowy, że nie będę pracowała.- stwierdziła i wrzuciła równe kosteczki ubrań do naszych walizek. Zaśmiałem się na jej poważny ton. Mamy jeszcze tyle czasu, że nasze poglądy na te tematy zmienią się po dziesięć razy.
_____________________________
Jouise moments xx @tanczgrande
gijreogijeroig
OdpowiedzUsuńbałam się że coś się stanie Louise jak wtedy uciekała od Justina :<
ale wszystko dobrze eroigjeorgoeg ♥
całe szczęście!
czekam na następny x
@sellylovey
Ale się uśmiałam na momencie z Zackiem :D
UsuńTak się bałam, że się nie pogodzą.
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten moment od początku zakładu.
OdpowiedzUsuńAle dobrze że się pogodzili.
W sumie może i lepiej, że to wydało się już teraz.
Nie wiadomo co by było gdyby to wszystko wydało się o wiele później.
Oni są tacy słodcy razem.
Rozdział świetny nie mogę doczekać się następnego xX
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ♥♥♥
http://person-who-changed-my-life.blogspot.com
Świetny:-)
OdpowiedzUsuńsuper cczekam na następny <3 ♥ ;***
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, czekam na kolejny:))
OdpowiedzUsuńnajlepszy był moment z Zackiem. oni są strasznie słodcy, że aw no :D
OdpowiedzUsuńGenialne :*
OdpowiedzUsuńSzkoda że koniec biwaku :(
OdpowiedzUsuńCzekam nn :*
rozdział genialny *-* czekam na następne :D
OdpowiedzUsuńSUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa, więc troche nie ogarnięta kiedy nast3pny rozdzial ? Swietny rozdzial :D
OdpowiedzUsuńtutaj masz link do 20 http://intimacy-opowiadanie.blogspot.com/2014/08/20-randy-hooker.html a tutaj do 21 http://intimacy-opowiadanie.blogspot.com/2014/08/21-walic-to.html czasem zapominam zaktualizować zakładki "rozdziały". Rozdział 22 powinien pojawić się po przekroczeniu 10 komentarzy pod najnowszym postem :) @tanczgrande
Usuń