wtorek, 5 sierpnia 2014

18."Zagrajmy w prawdę."

10 komentarzy = nowy rozdział :)

Louise's POV:

- Justin, jesteśmy w tym miejscu już trzeci raz.- sapnęłam zmęczona. Błądzimy już drugą godzinę, ale Justin wciąż udaje, że ma wszystko pod kontrolą.
- To niemożliwe.- rzucił opanowany.
- Pamiętam ten konar opuszczony na ścięty pień.- westchnęłam, pokazując w tamtym kierunku.- Wracamy, nie mam już sił.- powiedziałam stanowczo.
- Jest tylko jeden problem.
- Jaki znowu?- jęknęłam.
- Nie wiem jak.- powiedział i uśmiechnął się przepraszająco. Wiedziałam, że ten spacer skończy się tak, dlatego starałam się zapamiętać charakterystyczne znaki.
- Jesteś idiotą, przysięgam.- rzuciłam i przewróciłam na niego oczami. Wytężając umysł, ruszyłam w kierunku naszych namiotów. Mieliśmy iść do apteki po jakąś wodę utlenioną czy plastry w razie jakiegoś wypadku. Oczywiście żaden z chłopców nie wziął tak potrzebnej rzeczy na biwak, a ja uparłam się, żebyśmy pojechali z Justinem do sklepu. Chłopak jednak stwierdził, że po co komu auto, kiedy jego zmysł harcerza zaprowadzi nas do miasta i właśnie tak o to jesteśmy. Na pustkowiu z tylko jednym poprawnie działającym umysłem. Wszystkie drzewa wyglądają tak samo, a moja charakterystyczne znaki diabli wzięli.- Cholera, Justin zgubiliśmy się.- westchnęłam, ale wytrwale dalej szukałam powrotu do namiotów. Opadałam z sił, a moje nogi były całe poharatane. Po chwili usłyszałam zza siebie chichot.- Co jest takie zabawne, dupku?- sapnęłam, a on wyjął z tylnej kieszeni spodni telefon.
- Nie wiedziałem, że go mam.- powiedział, a ja przybiłam sobie mentalną piątkę.
- Gdzie podziałeś mózg, Bieber?- spytałam się, a on jedynie wzruszył ramionami. W tym właśnie o to momencie miałam ochotę go udusić. Wyrwałam mu z ręki telefon i włączyłam nawigację.- Nie mogę uwierzyć, że przez ten cały czas, który spędziliśmy na błądzeniu w tym cholernym lesie, miałeś telefon.
- Oh, przestań. Chociaż miło spędziliśmy czas.- błysnął zębami, a ja miałam ochotę mu je wszystkie wybić.- Spojrzałam na skalę zasięgu, oczywiście jak zawsze w takiej sytuacji nie było nawet jednej kreski.
- Tylko nie to.-warknęłam i uderzyłam w telefon, chłopak zmierzył mnie wściekłym wzrokiem, ale ja nawet nie miałam w planach, żeby obdarzyć go chociaż jednym spojrzeniem.- Musisz mnie podnieść.- powiedziałam poważnie, Justin tylko przewrócił oczami i ukucnął, żebym mogła wskoczyć na jego barki. Kiedy już wygodnie siedziałam na plecach chłopaka, wyciągnęłam jedną rękę w górę, aby telefon znajdował się jeszcze wyżej.
- Louise, zaraz wywalimy się, jak nie weźmiesz ręki z moich oczu.- burknął, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zasłoniłam chłopakowi oczy.
- Przepraszam.-bąknęłam i zajęłam się łapaniem kresek zasięgu. Wracaliśmy około trzydziestu minut, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ Justin przeniósł mnie całą drogę.
- Jaki macie problem ze sobą?!- krzyknął Ashton. Justin nie miał siły nawet odpowiedzieć, dlatego prosto ruszyliśmy do namiotu.
- Zgubiliśmy się.- odkrzyknęłam.
- Zauważyłem.- bąknął, a ja przewróciłam oczami. Chłopak postawił mnie na ziemię i pociągnął za rękę do naszego namiotu.
- To było straszne.- jęknął i rzucił się na śpiwór. Zachichotałam cicho i usiadłam obok niego.- Jesteś moją dłużniczką.- powiedział i uśmiechnął się głupawo.
- Za zgubienie się w lesie? No na pewno.- prychnęłam, mierząc go morderczym wzrokiem.
- Nie, ale za to, że nosiłem cię na barana w drogę powrotną.- błysnął zębami.
- Gdybyś znał tak dobrze las, jak mówiłeś to nie musiałbyś tgo robić.- powiedziałam pewnie.
- No proszę, kochanie.- wydął dolną wargę i cmoknął mnie w usta. Doskonale wiedział, jak takie gesty działają na mnie.
- Co mam zrobić?- westchnęłam przegrana.
- Masaż- powiedział i zdjął przez głowę koszulkę. Nie kłopotał się z żadnym złożeniem jej tylko zwyczajnie rzucił ją na ziemię i położył się na brzuchu. Otworzyłam moją kosmetyczkę i wyjęłam z niej balsam. Zajęłam miejsce na jego zgrabnym tyłku i wycisnęłam mu trochę kremu na plecy.
- Zimne!- pisnął niczym dziewczynka, a ja uśmiechnęłam się do siebie. Karma to suka, kolego. Położyłam mu ręce na plecy i zaczęłam po nich sunąć w górę i dół. Ugniatałam jego kark, a on aż jęknął.
- Dobrze ci?- rzuciłam bezzastanowienia, a on zachichotał.
- Jest mi bardzo dobrze.- zaśmiał się. Uszczypnęłam go lekko, a on pisnął. Kontynuowałam masaż, dopóki nie poczułam, że moje ręce chcą mi odpaść.
- Dziękuję.- powiedziałam, a on jęknął w sprzeciwie. Położyłam się koło niego, a chłopak odwrócił się do mnie przodem.
- Twoje ręce potrafią czynić cuda, przysięgam.- powiedział i cmoknął mnie w nos. Zachichotałam lekko z tego małego gestu, który sprawiał, że wariuję.
- Teraz to ty jesteś moim dłużnikiem.- powiedziałam, a oczy chłopaka się zaświeciły. Usiadł na mnie okrakiem i uśmiechnął się cwaniacko. Pochylił się nade mną i złączył nasze usta w jedność. Kiedy jego wargi napierały na moje, jego prawa ręka delikatnie pieściła moją talię. Chcąc więcej, uchyliłam usta, a on od razu wiedział czego potrzebuję. Kiedy tak walczyliśmy swoimi językami, czułam, jak wokół nas wybuchają fajerwerki. Kiedy zabrakło mi powietrza z niechęcią oderwałam się od niego. Justin nie tracił czasu i przycisnął do mojej szyi swoje rozgrzane wargi.Czułam jak pod jego ustami tworzą się nowe, fioletowe ślady. Chłopak ssał mój obojczyk, wysyłając mnie do zupełnie innego świata.
- Justin.- jęknęłam i poczułam, jak brunet uśmiecha się zwycięsko. Posuwając się o krok dalej, Justin złapał krańce mojej koszulki i pociągnął je w górę. Bezsprzeciwu podniosłam ręce, chcąc pomóc mu ściągnąć niepotrzebny materiał. Kiedy patrzył na nowo odkryte centymetry, jęknął z zachwytu i opuszkiem palca sunął od wgłębienia między moimi piersiami aż do gumki moich dresów. Z uwielbieniem podziwiałam jego piękne oczy, które przypatrywały się mojej skórze. Chłopak wsunął rękę pod moje plecy i jednym zwinnym ruchem odpiął zapięcie mojego stanika. Zażenowana przymknęłam oczy nie chcąc widzieć,  jak zareaguje na mój mały biust.
- Przepraszam, że przeszkadzam wam w pieprzeniu, ale ognisko samo się nie zapali.- słysząc głos Zack'a, pisnęłam zaskoczona.
- Zack, kurwa, serio?!- wrzasnął Justin starając się, zasłonić moją nagą klatkę piersiową przed swoim chorym umysłowo przyjacielem.
- Czekaliśmy, ale ile można.- rzucił i wyjął głowę z namiotu. Patrzyłam na chłopaka chwilę, po czym wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Kiedy siedzieliśmy tak, ramiączka mojego stanika delikatnie zsunęły się, przez co mój biust był całkowicie widoczny. Szybko założyłam go z powrotem i spojrzałam na Justin'a. Siedział tam z otwartymi ustami, a jego oczy lśniły.
- Musimy iść?-.zapytał przygryzając moje ucho. Tak bardzo, jak nie chciałam tak wiedziałam, że powinniśmy.
- Tak.- zachichotałam, kiedy jego oddech smyrał mnie po szyi. Delikatnie odepchnęłam go i włożyłam na siebie koszulkę. Chłopak jęknął w proteście i przytulił moją nogę.
- Proszę, zostańmy.- westchnął smutno, a ja się zaśmiałam.
- Mamy cały wieczór dla siebie.- zażartowałam i puściłam mu oczko. Te słowa jakby pobudziły chłopaka, bo jak błyskawica wybiegł z namiotu. Justin złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę drących się chłopców.
- No nareszcie!- krzyknął Ashton z głupawym uśmiechem. Wszyscy, łącznie z Justin'em parsknęli śmiechem.
- O co wam chodzi, idioci?- zapytałam zdezorientowana.
- Twoja koszulka, Lou.- parsknął Justin. Mierząc wzrokiem swój strój, zarumieniałam się, ponieważ moja koszulka była założona na lewą stronę.
- Wybaczcie mi na chwilę.- rzuciłam i nie oglądając się za sobą, ruszyłam za drzewo. Przewlekłam koszulkę na dobrą stronę i wróciłam do chłopców.
- Mały wypadek przy pracy.- zaśmiał się Justin i pociągnął mnie na swoje kolana.
- Musicie być trochę ciszej, ponieważ muszę wam się przyznać, że robię się zazdrosny.- zażartował Ashton, a Ryan udał wielce urażonego.
- Już ci nie wystarczam?!- pisnął obrażony. Wszyscy zaśmialiśmy się, a Ash wzruszył ramionami. Tylko Zack był jakiś dziwny cichy, zachowywał się jak jakaś cholerna przyzwoitka.
- Macie pianki?- zapytałam z nadzieją w oczach.
- Za kogo ty nas masz?- spytał Justin, podając mi kijek z nabitymi dwoma piankami. Wyciągnęłam rękę, roztapiając moje słodycze nad samym ogniem.
- Zagrajmy w prawdę.*- odezwał się po raz pierwszy tego wieczoru Zack. Wszyscy skinęli głowami, a Ryan podał każdemu kubek z piwem. Ich wzrok padł na mnie, a ja czułam się trochę niekomfortowo.
- Nigdy nie próbowałem narkotyków.- zaczął Zack, a mnie zatkało, kiedy wszyscy oprócz mnie się napili. Spojrzałam pytająco naZacząć Justin'a, a on tylko wzruszył ramionami.
- Nigdy nie całowałem się z językiem.- powiedział Ash, a ja wywróciłam oczami i pociągnęłam haust trunku tak jak każdy.
- Nigdy nie przeżyłem orgazmu.- powiedział Ryan, jedynie ja nie napiłam się.- Musisz się bardziej starać, bro.- rzucił Ryan do Justin'a na co ten pokazał mu tylko środkowy palec.
- Nigdy nie przegrałem w rozbieranego pokera.- rzucił Justin patrząc rozbawionym wzrokiem na Ashtona.- No pij.- powiedział, czułam się niewtajemniczona, kiedy wszyscy zaczęli się śmiać.
- Przecież nic takiego nigdy nie miało miejsca.- powiedział jakby zawstydzony.
- Stary, paradowałeś goły na czterdziestych urodzinach mojej ciotki, Glorii.- zaśmiał się Ryan, a ja wybuchłam śmiechem. Ash pociągnął łyka, a kiedy odłożył kubek, zobaczyłam jego czerwone rumieńce.
- Nie mogę w to uwierzyć.- zaśmiałam i wtuliłam się bardziej w klatkę Justin'a.
- Trzymając się z nami, przeżyjesz różne, dziwne rzeczy.- zachichotał Ryan.
Teraz kolej nadeszła na mnie, szczerze mówiąc w mojej głowie świeciła pustka. Nie miałam pojęcia jakie pytanie mam zadać.
- Nigdy nie... całowałam chłopaka.- powiedziałam i upiłam łyk piwa. Byłam w szoku, kiedy każdy z nich pociągnął haust.
- Jesteście chorzy.- zachichotałam.
- A ty niby nigdy nie całowałaś dziewczyny?- Ashton spojrzał się na mnie z wyrzutem. Wzruszyłam ramionami, a Justin jęknął, całując moją szyję.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt dużo, Bieber.- powiedziałam, a chłopcy się zaśmiali. Teraz nadeszła kolej na Zack'a, który na ustach miał szeroki uśmiech.
- Nidy nie zakładałem się z przyjaciółmi o zdobycie dziewczyny.- rzucił, a chłopcy aż zadławili się powietrzem. Popatrzyłam się na niego ze zdezorientowaną miną, a właśnie wtedy Justin upił łyk piwa. Co do cholery?
———————————
* gra polega na tym, że zawodnicy po kolei zadają pytanie na początku zawierając słowa "nigdy nie...",wszyscy, którzy kiedyś zrobili daną rzecz, piją łyk najczęściej jakiegoś alkoholu, osoba, która najmniej wypiła, przegrywa.

Przepraszam was, ale jestem właśnie w Anglii i na laptopie nie dać się zmienić języka na polski co przyprawilo mi sporo klopotow @tanczgrande

12 komentarzy:

  1. omg
    wiedziałam
    ja wiedziałam
    że Zack coś im zepsuje -,-
    ijgoierjgioerjgo uduszę go normalnie
    boje się następnego :(
    @sellylovey

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie nawidzę Zacka!!!! Aaaaa!!! Jestem tak wkurzona, że... agh...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie nawidzę Zacka!!!! Aaaa!!! Jestem taka wściekła, że... agh...

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny nie moge doczekać następnego! @luuvmybieberx

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę doczekać się następnego <3 błagam Nie zakańczaj tego biwaku za szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój boże :o ciekawe co zrobi Louise :o nie moge sie doczekac nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, zack wszystko zepsuł uhh

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabiję Zacka!!!! Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże jaki ten Zack jest wkurwiający.
    Rozdział świetny jak zawsze.
    Czekam na następny.
    Życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Suprr rozdział, chce juz nastepny tak bardzo jestem strasznie ciekawa co dalej bedzie <3

    OdpowiedzUsuń
  11. SUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)

    OdpowiedzUsuń