wtorek, 22 lipca 2014

16. " Osobisty ideał."

Louise's POV:

- Jesteś taką suką.- było jedynym co powiedział zanim odpalił auto i wyjechał na ciemne ulice. Siedziałam cicho i wgapiałam się widok przede mną. Przez resztę drogi panowała cisza, nikt nie raczył odezwał się ani jednym słowem. Muszę przyznać, że było to strasznie niekomfortowe. Kiedy Justin zaparkował auto na swoim podjeździe, szybko wyskoczyłam z auta i nie patrząc na chłopaka podeszłam do drzwi frontowych. On oczywiście jak zawsze był mega wyluzowany i miał w nosie sprzeczkę pomiędzy nami. Powoli wyjął klucz i otworzył przede mną drzwi.
- Dlaczego nie odwiozłeś mnie do domu?- burknęłam udając wściekłą. Oczywiście byłam na niego zła, ale w tym momencie bardziej dało się wyczuć smutek i urażenie.
- A chciałaś tego?- zapytał, pokręciłam przecząco głową.- Masz odpowiedź.- rzucił i walnął się na kanapę w salonie.
- Justin?- usłyszałam dziewczęcy głos z piętra wyżej. Byłam przekonana, że chłopak mieszka sam. Wbiłam wzrok w chłopaka, a on tylko przewrócił na mnie oczami.
- To tylko moja siostra.- powiedział do mnie.- Tak, to ja! Zejdź na dół chciałem ci kogoś przedstawić.- odkrzyknął do dziewczyny. Po chwili na schodach ujrzałam piękną blondynkę. Jej włosy były krótko przycięte, a uśmiechem zarażała wszystkich wokół niej.
- Kim jest ta ślicznotka?- zapytała i uśmiechnęła się ciepło do mnie.
- To Louise, moja dziew-przyjaciółka.- chłopak rzucił poprawił się szybko, a my jego siostra zachichotała.
- Cześć p r z y j a c i ó ł k o mojego brata.- dała nacisk na drugie słowo.- Mam na imię Miley.- powiedziała po czym przyciągnęła mnie do uścisku.
- Bardzo miło mi cię poznać.- wymamrotałam radosna. Wszystkie złości, które wcześniej buzowały we mnie rozpłynęły się.
- Madison, złaź na dół! Mamy gościa!- krzyknęła ucieszona. Justin chwilę potem przyciągnął mnie do siebie.
- Miałyście wracać jutro.- stwierdził, a jego siostra wzruszyła ramionami.
- Ale jesteśmy dziś, chyba nie masz z tym problemu.- rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, a on westchnął.
- Nie poszło dobrze?- zapytał smutno. Dziewczyna tylko skinęła głową i palcem uciszyła nas kiedy do pokoju weszła jej koleżanka. Zdezorientowana patrzyłam się na całą sytuacje przede mną.
- Louise, to jest Madison, moja dziewczyna.- Miley powiedziała, a brunetka od razu przyciągnęła mnie do uścisku. Zbyt dużo bliskości jak na jeden wieczór.
- W końcu cię poznałam, Justin cały czas opowiadał mi o tobie.- rzuciła wesoło, a ja zarumieniłam się.
- Mad, nie teraz.- powiedział speszony i zmierzwił włosy.
- Aw, jesteście tacy słodcy!- pisnęła, a Miley zachichotała.
- Madison, zostawmy ich samych. Niech dzieci nacieszą się sobą.- powiedziała siostra chłopaka i pociągnęła za sobą swoją dziewczynę.- Dobranoc, słodziaki.- zaśmiały się na odchodne i zniknęły za drzwiami, jak sądzę, ich pokoju.
- To było żenujące.- westchnął Justin dalej wgapiając się w miejsce gdzie przed chwilą stały.
- Muszę przyznać ci racje.- zachichotałam i spojrzałam na niego. Jego ciemne oczy sprawiały, że moje ciało zamieniało się w papkę. Bałam się, że zaraz kolana sprzeciwią się utrzymywaniu mnie w pionie.
- Lou, przepraszam za to co powiedziałem w aucie.- westchnął przybliżając się do mnie.- Byłem zły i nie panowałem nad tym co mówię.- dodał, a ja miałam kompletnie w nosie co do mnie mówi. Miałam dziwną ochotę pocałować go.
- Wiem to, nie przepraszaj.- powiedziałam i jeszcze bardziej przybliżyłam się do niego. Chłopak odczuł moją potrzebę bliskości i złapał mnie w pasie. Jego usta znajdywały się drażniąco blisko moich, ale nie stykały się.
- Pocałuj mnie.- wyszeptałam i nie musiałam powtarzać drugi raz, ponieważ usta chłopaka wbiły się w moje. Nachalnie muskał moje usta, a ja nie byłam mu dłużna. Chłopak uniósł mnie i zaczął kierować się w stronę jego sypialni. Kontynuując pocałunek przez całą drogę czułam narastające uczucie w dole brzucha. Byłam cholernie pobudzona. Zarzuciłam ręce na kark chłopaka i uchyliłam lekko usta. Justin wślizgnął swój język, dominując nad moim.
- Jesteś taka wspaniała.- wyszeptał szybko i po chwili pogłębił przerwany pocałunek. To było bardzo intensywne, ale podobało mi się. Chłopak rzucił mnie na łóżko, górując nade mną swoim ciałem. Niekontrolowanie uniosłam biodra do góry, a on jęknął.
- Louise, musisz przestać teraz, bo potem nie będę w stanie.- wybełkotał, a w jego oczach ujrzałam iskierki podniecenia.
- Co jeśli nie chcę?- zapytałam się niewinnie, a on jęknął i zaczął całować moją szyję. Byłam całkowicie pochłonięta nowym doznaniem.
- Chcesz tego?- zapytał się niepewnie, a ja skinęłam głową.- Obiecuję ci, że niedługo, ale nie dziś kiedy jesteśmy pijani. Zasługujesz na coś o wiele lepszego.- powiedział i ostatni raz cmoknął moja wargi. Jęknęłam w proteście, a on tylko przytulił mnie i zachichotał.
- A co z zasadą pieprzenia jakichkolwiek pijanych lasek?- zapytałam się, a on skarcił mnie wzrokiem.
- Nie jesteś jakąkolwiek pijaną laską do pieprzenia. Dla mnie jesteś wyjątkowa.- słysząc te słowa serce zakołatało mi, a policzki przybrały kolor purpury.
- Przestań.- powiedziałam i próbowałam wykręcić się spod jego natarczywego wzroku.
- Mówię poważnie Louise, jeśli mówię ci, że jesteś wyjątkową osobą to nie, dlatego, bo wyróżniasz się z tłumu, a dlatego, że masz coś w sobie co przyciąga mnie do ciebie jeszcze bardziej, rozumiesz?- zapytał pocierając swoim nosem o mój.
- Rozumiem, może jesteśmy sobie po prostu przeznaczeni.- powiedziałam i zarumieniłam się na własne słowa.
- Chyba tak, bo jesteś moim osobistym ideałem.- wyszeptał przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej. Leżąc w ciszy, cieszyliśmy się sobą i spokojem otaczającym nas. Nikt nic nie mówił, ponieważ wszystko inne w tym momencie były całkowicie zbędne. Ważni byliśmy tylko my i słowa, które wcześniej padły. Teraz jestem pewna, że zakochałam się w nim, a on zakochał się we mnie. Po chwili odkleiłam się od niego i podeszłam do garderoby.
- Potrafisz zepsuć chwilę.- zaśmiał się chłopak, a ja pokazałam mu środkowy palec. Sięgnęłam z półki parę dresów i pierwszy lepszy koszulek jaki znalazłam w jego szafie. Wchodząc do toalety czułam jego wzrok na sobie. Zamknęłam drzwi i zrzuciłam szybko z siebie ubrania.- Może pomóc ci?- krzyknął zza drzwi. Zachichotałam i włożyłam na siebie przygotowaną piżamę.
- Spóźniłeś się, już jestem ubrana.- odkrzyknęłam, a on wszedł do środka.
- Yo homie, you look so dope.*- Justin krzyknął coś, ale nie mogłam rozszyfrować jego tajnego języka.
- Co?- powiedziałam zdezorientowana, a on zachichotał.
- Powiedziałem, że wyglądasz zajebiście.- wyszczerzył się do mnie, a ja uderzyłam go w brzuch.
- Nie podobam ci się?- zapytałam się oburzona.
- Nie rozumiem was dziewczyn, przecież mówię, że wyglądasz luzacko.- powiedział i zmarszczył brew, a ja tylko zachichotałam.
- Dobra, nie tłumacz się. Mogę umyć zęby twoją szczoteczką?- zapytałam się, a on skinął głową. Nabrałam trochę pasty i zaczęłam szczotkować zęby. Justin przyglądał się mojemu odbiciu w lustrze i uśmiechał się cwaniacko pod nosem. Kiedy zdałam sobie sprawę, z tego, że nie mam na sobie stanika, a przez ruch ręki moje piersi podskakują, pisnęłam i zakryłam je ręką.
- Zboczeniec!- wybełkotałam z buzią pełną piany, a chłopak zwijał się ze śmiechu.- Idź sobie!- powiedziałam i wypchnęłam go z pomieszczenia.
- Ale Lou..- rzucił udając skruszonego, ale ja zdążyłam mu zamknąć drzwi przed nosem. Dokończyłam wszystkie wieczorne czynności i wróciłam do Justina.
- Jesteś głupi.- westchnęłam obrzucając go śmiertelnym wzrokiem. Chłopak wytrzeszczył oczy udając przestraszonego.
- Proszę, tylko nie bij po twarzy!- pisnął jak dziewczyna, a ja zachichotałam.
- Chodź spać, głupku.- powiedziałam i rzuciłam się na łóżko.
- Louise?
- Hm?- zapytałam się podnosząc na niego wzrok.
- Śpisz na podłodze, przecież nie możemy spać razem.- powiedział śmiertelnie poważnie. Zdezorientowana uniosłam jedną brew. Patrzyłam się na niego jakby postradał zmysły, a on tylko wybuchł śmiechem.- Gdybyś tylko widziała swoją minę urażonej księżniczki.- śmiał się, bałam się, że za chwilę zabraknie mu tlenu w płucach.
- Hej, nie jestem księżniczką!- pisnęłam obrażona odwracając się do niego tyłem.
- Jesteś moją księżniczką.- rzucił zadowolony i wtulił się w tył moim pleców.
- W takim razie w porządku.- powiedziałam i oparłam głowę na jego ramieniu.- Dobranoc księciu.- wyszeptałam cicho.
- Dobranoc księżniczko.- szepnął całując tył mojej głowy.

Justin's POV:

Usiadłem na kanapie, a Zack podał mi piwo. Po tym jak odwiozłem do domu Louise przyjechałem spotkać się z chłopakami. Nie byłem chętny do rozmów, ponieważ pewna brunetka zaprzątała moją głowę i szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to. Cieszyłem się z tego, że była pierwszą myślą, gdy rano wstawałem i ostatnią myślą kiedy kładłem się spać. To trochę banalne, wiem, ale prawdziwe.
- Justin?- z zamyśleń wyrwał mnie głos Ashton'a.
- Co jest?- zapytałem i upiłem łyk z puszki. Wszyscy patrzyli się na mnie z głupimi uśmieszkami na twarzach.
- Jak tam twój zakład? Przeleciałeś ją?- rzucił Zack, a jak skrzywiłem się na jego słowa.
- Jeszcze nie..- wydukałem, a wszyscy sapnęli.
- Co stało się z niezwyciężonym pogromcą lasek?- zadrwił Zack.
- Spierdalaj.- jęknąłem i głębiej zatopiłem się w kanapie.
- Justin, kurwa, co z tobą bro. Jesteś jakiś małomówny, nie przychodzić na imprezy, potrafisz nie odzywać się z nami dniami.- warknął Ash.
- Ja po prostu, lubię Louise.- powiedziałem, a wszystkich zamurowało. Z ich zawsze przewidywalnego zachowania nie dało przewidzieć się nic.
- Ha, kurwa! Wygraliśmy Ash!- krzyknął Ryan, a zdezorientowanie ogarnęło mną całym.
- Jesteś taką cipą, Bieber.- warknął Zack i wyciągnął na stół pieniądze. Ashton odliczył połowę i podał ją Ryanowi po czym przybili sobie piątkę.
- Co do cholery.- patrzyłem się na nich z niedowierzaniem.- Nie mogę uwierzyć, że robiliście o mnie zakłady, frajerzy!- zaśmiałem się oglądając załamanie Zack'a.
- Serio, Justin, gratulacje! W końcu ogarnąłeś się.- powiedział Ryan i przybił ze mną piątkę.
- Wychodzi na to, że trzeba jeszcze znaleźć jakąś normalną panienkę Zack'owi.- westchnął Ashton.
- Nie ma mowy, ode mnie się odpieprzcie!- krzyknął, a my zachichotaliśmy.
- Serio, stary, dobrze ci to zrobi.- stwierdziłem, a on spojrzał na mnie spanikowany.
- Wiesz, że musimy ją poznać?- rzucił Ash.
- Wiem, mogę ją zabrać dzisiaj do "Tavern".- uśmiechnąłem się, a oni ochoczo skinęli głowami.
- Mam lepszy pomysł.- powiedział cwaniacko Zack.- Zbierz ją z nami na biwak.- powiedział, a ja wytrzeszczyłem oczy.
- Nie ma mowy.- zaśmiałem się.
- No dawaj stary, będzie zajebiście.- uśmiechnął się Ashton, a ja skinąłem głową.
- Przemyślimy to.- bąknąłem, a oni wyszczerzyli się.
- Jak jakieś małżeństwo normalnie.- wzdrygnął się Zack.
- Jesteś popieprzony.- zaśmiałem się.
- Aw, Bieber, też cię kocham!- krzyknął Zack i poddusił mnie.
- Banda dzieciaków.- zaśmiał się Ryan.
- Bardzo przepraszam, ale teraz muszę zadzwonić do mojej żony.- zachichotałem i odszedłem w bardziej ustronne miejsce. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wpisałem najczęściej wybierany numer. Nie musiałem czekać nawet dwóch sygnałów.
- Cześć Justin!- przywitała się, a ja wiedziałem, że na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Hej słońce, masz ochotę iść dzisiaj do pubu?- zapytałem się, w głębi serca mając nadzieję, że się zgodzi.
- Do pubu?- powiedziała niepewnie.
- Tak, chłopcy bardzo chcieli cię poznać.- powiedziałem nerwowo.
- Ym, no to w porządku. Na którą mam być gotowa?- zapytała się.
- Dwudziesta pierwsza.- uśmiechnąłem się pod nosem.
- Okej, będę czekać.- rzuciła radośnie.
- Do zobaczenia, śliczna.
- Do zobaczenia.- bąknęła wstydliwie. Rozłączyłem się i zachichotałem sam do siebie. Wróciłem do pokoju, a wzrok wszystkich padł na mnie.
-  I co?- zapytali jednocześnie.
- Mamy być po nią o dwudziestej pierwszej.- uśmiechnąłem się, a oni skinęli. Przysięgam byli bardziej podekscytowani, niż dziecko w święta.

~*~

Do Louise:
Mam wchodzić?


Napisałem będąc lekko zestresowany spotkaniem z jej mamą. Kiedy dostałem wiadomość zwrotną niepewnie sięgnąłem po telefon.

Od Louise:
Tak, moja mama chciała się poznać :)

Tego właśnie się obawiałem.
- Poczekajcie tutaj.
- Powodzenia Bieber!- rzucił Ashton, a ja zgromiłem go wzrokiem. Wysiadłem z auta i niepewnie podszedłem do drzwi frontowych domu Louise. Zapukałem dwa razy w drewniane drzwi i odsunąłem się na bok. Na wejściu przywitała mnie seksownie ubrana Lou.
- Hej!- pisnęła i cmoknęła mnie w usta. Oddałem jej pocałunek, ale szybko się odsunąłem, dziewczyna widząc moje nerwowe zachowanie zachichotała.- Nie jest taka straszna.- uśmiechnęła się pocieszająco i złapała mnie za rękę.
- Dobry wieczór.- powiedział zza mnie głos, a ja powolnie się odwróciłem.
- Dobry wieczór, pani Shue, mam na imię Justin.- uśmiechnąłem się udając z całych sił wychowanego chłopca stąd. Podszedłem do kobiety i pocałowałem jej dłoń. Widać było, że zrobiło to na niej pozytywne wrażenie.
- Miło mi cię poznać, Justin, mów mi Elisabeth.- kobieta zjechała po mnie wzrokiem po czym uśmiechnęła się sama do siebie. Dzięki ci Boże.- Dobrze, Louise, możesz iść z Justin'em.- powiedziała do Louise, która była zajęta zakładaniem butów. Zaśmiałem się cicho.- Tylko proszę, uważaj na nią. Jest strasznie roztrzepana.
- Obiecuję, że będzie w dobrych rękach.- uśmiechnąłem się i chwyciłem rękę brunetki.
- O której będziesz?- zapytała ją, ale przecież Louise ma dopiero siedemnaście lat, więc nie powinienem się dziwić.
- Nie wiem, mamo.- Louise jęknęła i ucałowała jej policzek.
- Dobranoc Elisabeth.- uścisnąłem ją na pożegnanie.
- Dobranoc, bawcie się dobrze dzieciaki.- pomachała nam, a Louise szybko pociągnęła mnie za rękę.
- Ale obciach.- westchnęła, a ja otworzyłem jej drzwi.
- Hej Louise!- usłyszałem tylko zanim zdążyłem dojść na swoje miejsce kierowcy. Teraz zacznie się obciach.
- Na reszcie cię poznaliśmy!- krzyczał Ashton, a Louise wyglądała jak pomidor.
- Jesteś jeszcze ładniejsza niż sądziłem!- rzucił Zack.
- Justin nam tyle o tobie odpowiadał, normalnie jakby znał cię całe życie!- dodał Ryan.
- Dobra, przestańcie.- bąknąłem, a Louise zaśmiała się. Chyba polubiła ich.
- Nigdy stary, ona jest zbyt urocza!- Ryan pisnął niczym dziewczyna.
- A tak w ogóle ile masz lat?- zapytał Zack.
- A na ile wyglądam?- odpowiedziała pytaniem na pytanie. Nigdy nie lubiła przyznawać się do swojego wieku, uważała, że dzieciaki z jej rocznika są żałośni i dziecinni.
- Dziewiętnaście, albo nie stawiam na dwadzieścia.- Ryan strzelał niczym w teleturnieju, a Ashton mierzył ją wzrokiem. Spojrzałem na brunetkę, a ona aż promieniowała na twarzy. Cieszyła się, że mieli ją za starszą nić jest naprawdę.
- Siedemnaście.- rzuciła, a im aż szczęki opadły.
- Dziwne, Justin zawsze lubił starsze laski.- powiedział Zack, a wszyscy obrzucili go śmiertelnym spojrzeniem.
- Cóż, widać, że jestem wyjątkiem.- powiedziała Lou, chcąc rozładować napięcie, chociaż patrząc na jej minę nie spodobało jej się to co powiedział Zack.
- Szczerze mówiąc nie tylko w tym jesteś wyjątkiem.- stwierdził Ryan.- Teraz Justin stał się poważniejszy, mniej imprezuje i cholernie widać, że to z twojego powodu oszalał.
- Stary, błagam.- powiedziałem i lekko się zarumieniłem.
- O matko! Justin Bieber się rumieni!- Louise pisnęła i wyjęła telefon żeby zrobić mi zdjęcie. Wszyscy się śmiali, a ja nie chcąc spowodować wypadku pozwoliłem jej na to.
- Jesteśmy.- oznajmiłem im i zaparkowałem przed pubem. Wszyscy wyszli z auta, a ja zablokowałem drzwi pilotem. Chwyciłem Lou w pasie i ruszyliśmy do baru. Skinięciem głowy przywitaliśmy się z obsługą tego lokalu i ruszyliśmy na swoje stałe miejsce.
- Czego chcesz się napić?- zapytałem się brunetki, a ona wzruszyła ramionami jak zawsze zmuszając mnie do wyboru za nią. Cycata blondynka przyszła do naszego stolika po zamówienie. Chłopcy zamówili dla siebie po jakimś alkoholu.
- Poproszę colę i Lemon Daisy**- powiedziałem do kelnerki, które bezskutecznie próbowała ściągnąć na siebie moją uwagę.
- Chciałam napić się dzisiaj.- powiedziała do mnie Lou, przybierając minę smutnego pieska.
- I napijesz, przecież zamówiłem dla ciebie drinka.- stwierdziłem poważnie, a wszyscy spojrzeli się na mnie dziwnie.
- Nie pijesz?- zapytał się zdezorientowany Zack.
- Nie, przecież muszę odwieźć Louise do domu.- powiedziałem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Ta dziewczyna naprawdę cię zmieniła.- wydukał Ryan.
- I to na lepsze.- dodaj Ash.
- Takie są plusy chodzenia ze mną.- Louise powiedziała dumnie, a ja uśmiechnąłem się cwaniacko kiedy tak jakby nazwała nas parą. Naprawdę kocham tę dziewczynę.

_________
* hej brachu, wyglądasz zajebiście (po angielsku ten zwrot brzmi o wiele lepiej, dlatego wolałam napisać go bez tłumaczenia)
** Lemon Daisy- słaby drink

Tak jak obiecałam, rozdział pojawił się jeszcze dzisiaj. Okazało się, że komputer w ogóle nie zapisał tego rozdziału i musiałam pisać go od nowa. Także rozdział Weroniki przepadł gdzieś i miejmy nadzieję, że odnajdę następne rozdziały na moim zaśmieconym komputerze. Rozdział jest niesprawdzony i jescze raz bardzo was przepraszam! Wasza @tanczgrande xx

7 komentarzy:

  1. aww jak słodko *o*
    Justin zboczony haha ♥
    jest coraz lepiej! :D
    już nie mogę się doczekać następnego, a bardzoej to nie mogę się doczekać aż będą seksyy :D
    @gooddreamtrip

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdzial czekam na nastepny!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. super, czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM i czekam na następny ; **

    OdpowiedzUsuń