niedziela, 22 czerwca 2014

14. "Bukiet z trzech stokrotek."

Louise's POV:

- Dziękuję za to, że jesteś przy mnie.- powiedziałam przez łzy odsuwając się troszkę od chłopaka.
- Dziękuję, że pozwoliłaś mi być przy tobie.- uśmiechnął się i dłońmi otarł moje policzki. Faktycznie, jestem szczęściarą. Uśmiechnęłam nie lekko i pod wpływem chwili przycisnęłam swoje usta do jego. Chłopak delikatnie muskał mnie swoimi wargami. Nie było w tym ani trochę nachalności czy brutalności. Było idealnie. Otworzyłam oczy, które do tej pory były zaciśnięte i zatopiłam się we wspaniałych oczach bruneta. Chłopak złapał moją wargę zębami lekko przytrzymując ją. To było coś wyjątkowego, czego nie chciałabym dzielić z nikim innym.
- Na trzeźwo, pamiętam.*- mruknął cicho na co się zaśmiałam.
- Umiesz popsuć chwilę.- powiedziałam i szturchnęłam go w żebro.
- Popsuć? Ni podobało ci się?- zapytał z udawaną obrazą.
- Przecież wiesz, że nie o.. to mi chodzi.- powiedziałam nieśmiało.
- Wiem, ale pytam się czy nie podobał ci się pocałunek.- doskonale wiedział, że nie chcę o tym mówić, zbyt bardzo się wstydziłam.
- Wiesz to.
- Nie, nie wiem, powiedz mi. Dobrze się całuję?- zapytał z wyraźnym rozbawieniem.
- Tak Justin, jesteś nieziemski.- zachichotałam, a on przybrał dumną postawę. Nie musiałam tego mówić, pewnie jego ego wzrosło jeszcze bardziej.
- Wiedziałem.- powiedział i ostatni raz musnął moje usta.- Musimy się zbierać. Jest już dziewiętnasta, a musimy jeszcze coś zjeść.- powiedział i pomógł mi wstać. Chwyciłam swoje ubrania i ruszyłam do mojej skrytki gdzie mogłam w spokoju się przebrać.
- Oh, przestań.- krzyknął za mną Justin, ale nie chciało mi się nawet odpowiedzieć. Byłam zbyt pochłonięta tym co stało się przed chwilą. Szybko przebrałam się w swoje ubrania i wróciłam do motoru, przy którym Justin już na mnie czekał.
- Louise- zachichotał Justin.
- Co znowu?- zapytałam.
- Założyłaś spodenki na lewą stronę.- zaśmiał się, a mój wzrok samowolnie powędrował na opinające spodenki. Jak mogłam nie zauważyć tego przy zapinaniu guzika! Kieszenie fruwały na wietrze, a guzik był odwrócony tyłem, co za wstyd.
- Um, odwróć się, muszę je zmienić.- powiedziałam poważnie, a chłopak uśmiechnął się cwanie.- Nie podglądaj!- rzuciłam sucho, gdy tylko chłopak odwrócił się zrzuciłam z siebie spodenki i przewlekłam je na drugą stronę. Wciągnęłam je z powrotem na swoje miejsce tym razem na dobrej stronie i zapięłam guzik.
- Już.- powiedziałam i widziałam szeroki uśmiech na twarzy chłopaka.- I tak wiem, że podglądałeś.- burknęłam zabawnie.
- Pamiętaj, że jestem tylko facetem.- powiedział jakby to miało go wytłumaczyć.
- Rozumiem, trzeba było po prostu poprosić.- zachichotałam, a chłopak aż odwrócił głowę.
- Żartujesz sobie ze mnie?- rzucił.- Czyli niepotrzebnie przestawiałem lusterka!- krzyknął oburzony.
- Masz rację, żartuję sobie, a teraz jedź.- zaśmiałam się i wtuliłam w jego plecy. Chłopak tylko prychnął zabawnie i wyjechał z polany zostawiając za nami to wspaniałe miejsce. Przez to wszystko chyba dostałam gorączki. Przez nasz pierwszy pocałunek, który sam w sobie przyprawiał o zawrót głowy. Nie był to jeden z tych namiętnych pocałunków. Był bardziej w moim stylu, spokojny i nieśmiały. Trzeba pamiętać też, że powierzyłam mu jeden z moich najbardziej zatajonych sekretów. Jest ich więcej, ale jak na razie to mi wystarczy. Nawet nie wiem kiedy chłopak zaparkował na podjeździe restauracji. Brunet pomógł mi zejść z motoru i chwycił mnie za rękę. Restauracja wyglądała na bardzo drogą. Bardzo w stylu mojej mamy. Weszliśmy przez ogromne szklane drzwi, a ja poczułam wzrok każdego na naszej dwójce.
- Chyba nie pasujemy tutaj.- zaśmiałam się cicho, a brunet wzruszył ramionami.
- Nie obchodzi mnie to.- puścił mi oczko i ruszyliśmy w stronę kelnera.
- Stolik dla dwójki.- powiedział Justin zmieniając swój ton na chłodny. Muszę powiedzieć, że aż przytłaczający.
- Na prawo, do końca.- opowiedział kelner świdrując mnie wzrokiem. Chłopak nawet nie podziękował tylko ruszył na wyznaczone miejsce.
- Dlaczego byłeś taki niemiły?- zapytałam się marszcząc brwi.
- Taki już jestem.- powiedział bez emocji. O co chodzi? Justin odsunął mi krzesło za co grzecznie mu podziękowałam i zajęłam miejsce. Po chwili przyszedł kelner, nie mogłam powstrzymać się od chichotu.
- Dzień dobry, nazywam się Chester Rich i w ten piękny dzisiejszy wieczór będę waszym kelnerem.- przedstawił się, a jego wąs przyciągnął nie tylko moją uwagę, ale także i Justina.- Proszę, wasze karty.- powiedział i skinął na nas głową w geście odejścia.
- Widziałeś tego gościa?- zachichotałam cicho, ale i tak parę osób zdążyła nas zgromić wzrokiem.
- Widziałem i o matko, dobrze, że odszedł tak szybko, bo nie wytrzymałbym.- zachichotał.- Na co masz ochotę?- zapytał nadal rozbawiony.
- Nie mam pojęcia.- westchnęłam i otworzyłam menu. Przerzucałam strony, ale nic szczególnie nie przyciągnęło mojej uwagi.- Zdam się na twój wybór.- powiedziałam, a chłopak skinął i uśmiechnął się. Po chwili wrócił do nas ten śmieszny kelner, ale tym razem potrafiliśmy zachować skrupuły.
- Czy zdecydowali się państwo co dzisiaj mają ochotę skosztować?- zapytał. Żartowałam, nie potrafiliśmy, bynajmniej ja.
- Do picia jedną lemoniadę z cukrem trzcinowym oraz czerwone wino półsłodkie, zdam się na pana w wyborze.- powiedział Justin tym razem o wiele milej.
- Dobrze. Czy chcą państwo od razu zamówić potrawy?- zapytał.
- Tak. Poproszę moules à la crème*oraz potjevlesh* raz.- wymówił nazwy tych potraw ze wspaniałych francuskim akcentem, ten facet zaskakuje mnie coraz bardziej.
- Świetny wybór.- rzucił na odchodne kelner uśmiechając się przyjaźnie.
- Parlez-vous français?*- zapytałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Oui, chéri *- powiedział i puścił mi oczko na co zachichotałam.
- Ten język jest okropny.- stwierdziłam.
- Wow, jesteś pierwszą dziewczyną która nie leci na to.- zaśmiał się brunet.
- Oh, czyli wykorzystywałeś to już wcześniej?
- Oczywiście, że tak.- zachichotał.
- Widzisz, mi nie wystarczy restauracja i wspaniały akcent.- uśmiechnęłam się niewinnie i wzruszyłam ramionami.
- Louise, błagam cię, nie rób tego nigdy więcej w miejscach publicznych.- jęknął zabawnie.
- Jesteś zwariowany.- zaśmiałam się.
- Tylko na twoim punkcie.- wyszczerzył się, a ja nic nie mogłam poradzić na to, że sama uśmiechnęłam się i wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Kelner zaraz znowu podszedł do naszego stolika. Postawił przede mną lemoniadę z cukrem, a przed chłopakiem kieliszek do wina.
- Wino jest dla niej.- zaśmiał się Justin, a ja poczułam się dotknięta. Pewnie wyglądam przy nim jak jego młodsza siostra. Z tego co pamiętam jego imię, Chester speszył się i pospiesznie zamienił nasze szklanki.
- Najstarsze wino jakie tylko posiadaliśmy na miejscu.- powiedział i nalał równiutko 3/4 lampki wina. Zaraz pojawił się również z potrawami tym razem dobrze strzelając miejsce potraw.
- Wyglądam jak twoja młodsza siostra pewnie.- westchnęłam zażenowana.
- Oj, tam siostra od razu. Po prostu wolisz starszych, bo frajerzy w twoim wieku mają sieczkę zamiast mózgu.- zaśmiał się.
- Dzięki.- burknęłam i nabrałam trochę gulaszu na łyżkę.
- Nie chodzi mi o ciebie, mówię bardziej to o chłopcach.
- Czasem sądzę, że jesteś gorszy od nich.- zachichotałam, a Justin obrzucił mnie zabójczym spojrzeniem.
- Zabawne.- zaśmiał się sztucznie, ale po chwili kiedy zdał sobie sprawę, że zabrzmiał jak tandetna dziewczyna obydwoje wybuchliśmy śmiechem. Chester co chwilę dolewał mi alkoholu co tylko rozluźniało atmosferę.
- To jest naprawdę pyszne.- powiedziałam i zgarnęłam ostatnią łyżkę gulaszu.
- To dobrze. Co powiesz na deser?- uśmiechnął się.
- Mmm, z chęcią, ale jestem pełna.
- Następnym razem.- przywołał ręką kelnera, który wręczył mu rachunek. Justin wsunął pieniądze to etui tak abym nie mogła zobaczyć, ale nie mam nic przeciwko. W końcu tak powinno być, nie? Odsunął mi krzesło i za rękę wyszliśmy z restauracji.
- Chcesz jechać do mnie?- zapytał nazbyt radośnie.
- O matko, która jest godzina?- zapytałam przypominając sobie o wizycie detektywa. Chłopak wysunął telefon z kieszeni i odblokował ekran.
- Dwudziesta pierwsza trzydzieści, będziemy dopiero za około trzydzieści minut.- powiedział.
- Cholerka!- westchnęłam.
- Co się dzieje?- zapytał zdezorientowany.
- Dzisiaj miał przyjść do nas detektyw Finder, tak miło spędziliśmy czas, że aż zapomniałam o tym.- westchnęłam.
- Kurwa, przepraszam Lou, to moja wina.- burknął.
- Nie, nie wiedziałeś o tym. Matka mnie zabije.- jęknęłam sfrustrowana. Dlaczego akurat dzisiaj?
- Pamiętasz co mówiłaś mi kiedyś? O buncie i w ogóle? Patrz jaka jesteś nieposłuszna.- zachichotał na co mu zawtórowałam.
- Lepiej już jedźmy.- powiedziałam i weszłam na motor.
- Mmm, ten widok będzie mi się śnił po nocach.- westchnął i szybko wyjął telefon.
- Justin, naprawdę teraz?- zapytałam rozbawiona jego głupotą.
- To nie moja wina, że właśnie w takim chwilach wyglądasz gorąco.- wzruszył ramionami i zrobił mi kilka zdjęć po czym sam wsiadł na motor i zapalił go z rykiem. Chłopak jechał strasznie szybko, ale przeszło mi już. Nie myślałam nad niczym po prostu patrzyłam się to na otaczający nas mrok to na skupionego Justina. Miał zaciśniętą szczękę, a ze skupienia prawie mrużył oczy. Wyglądał jakby urodził się do jeżdżenia na motorze i robił to od zawsze. Mknęliśmy bardzo szybko, bo po chwili zobaczyłam znajome domy. Zaraz potem Justin zatrzymał się na moim podjeździe. Zeskoczyłam z maszyny i kolejny raz cmoknęłam Justina w usta. Gdy odchodziłam poczułam uścisk na nadgarstku i z powrotem wpadłam w ramiona chłopaka. Musnął moje usta ostatni raz i puścił mnie.
- Dobranoc księżniczko.- błysnął zębami.
- Dobranoc, Justin.- pomachałam już ostatni raz i weszłam po cichu do domu. Jak najciszej potrafiłam zdjęłam buty i przemknęłam przez przedpokój. Widziałam, że w salonie jest zapalone światło i zaraz dostanę ochrzan. Mama chyba widziała mnie jak przemykam się do pokoju, ale nic nie powiedziała, dziwne. Ale nie będę się tym teraz zamartwiać. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Nie mogę uwierzyć w to wszystko, chyba śnię. Wstałam z materaca i ruszyłam w kierunku toalety. Upewniając się, że nie ma w niej żadnego z rodzeństwa weszłam do niej i odkręciłam wodę. Zrzuciłam ubrania i kręcąc gałką tak aby była pomiędzy kolorem czerwonym, a niebieskim weszłam pod prysznic. Woda była letnia, a nawet zbyt zimna więc przekręciłam gałkę trochą bardziej na kolor czerwony. Pozwalając kroplom oblać całe moje ciało myślałam o tym kim jestem dla Justina. Całowaliśmy się już i w ogóle, ale przecież nie zapytał się mnie oficjalnie o chodzenie, to chyba oznacza, że nie jestem jego dziewczyną, jeszcze, prawda? Miałam tyle pytań, na które nie znałam odpowiedzi, ale nawet pomimo ich byłam szczęśliwa. Wylałam na rękę trochę szamponu z pomarańczy i wtarłam go we włosy, a potem dokładnie spłukałam. To samo zrobiłam z ciałem i chwilę relaksując się strumieniem wody wyszłam spod prysznica. Owinęłam ciało ręcznikiem i przetarłam zaparowaną taflę lustra rękę. Moje policzki były lekko zaróżowione, a w oczach widziałam małe iskierki, ten chłopak wpływa nawet lepiej na mój wygląd, ideał. Zaśmiałam się i umyłam zęby. Przebrałam się w piżamę i rozczesałam włosy. Ogarniając bałagan, który zrobiłam w łazience wróciłam do pokoju i włączyłam telewizor. Położyłam się pod kołdrę i całą swoją uwagę skupiłam na niesamowitym filmie Notebook, przy którym zawsze wylewam ostatnie łzy. Krótki dźwięk oznajmił mi nadchodzącą wiadomość. Nie musiałam sprawdzać od kogo jest, to chyba wiadome.

od Justin:
I jak zareagowała mama, buntowniczko? ;)

do Justin:
O dziwo, nic nie powiedziała :o

od Justin:
 Lou musisz przyznać, że jesteś królową dramatu i zawsze niepotrzebnie panikujesz xx

Nawet przez telefon potrafi być dupkiem, to jest dopiero sztuka.

do Justin:
Nie jestem żadną królową dramatu, obraziłam się. 

Wysłałam i zablokowałam telefon z powrotem skupiając się na filmie. Dostałam dwie wiadomości, których nie miałam w planach nawet otworzyć. Niech wie, że dziewczyną nigdy nie można mówić, że są królowymi dramatu, nawet jak są. Z resztą każda dziewczyna nią jest, taka już nasza natura, zaśmiałam się.

Head in the clouds got no weight on my shoulders, 
I should be wiser and realize that I've got , 
One less problem without you, 
I got one less problem without you, 
I got one less problem without you

Piękny głos Ariany właśnie skończył wyciągać moją ulubioną część jej nowej piosenki więc wiedziałam, że muszę w końcu odebrać.
- Halo?
- No na reszcie.- westchnął nikt inny jak Justin Bieber.
- Co chciałeś?- zapytałam czując straszne duszności.
- Obraziłaś się więc musiałem zadzwonić.- powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Żartowałam, po prostu oglądam film.- zaśmiałam się i weszłam do toalety.
- Jaki?- zapytał widocznie znudzony. Schyliłam się do szafki i kiedy miałam już otworzyć apteczkę ta wyleciała mi z rąk robiąc huk jakby przynajmniej armia wojenna przejechała swoimi nowymi czołgami obok naszego domu.- Co ty tam robisz?- zapytał zdezorientowany.
- Upuściłam apteczkę.- westchnęłam i zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy, które się z niej wysypały.
- Apteczkę? Po co ci apteczka?- kiedy wreszcie skończyłam porządkować rzeczy zamknęłam pudełko i zabierając termometr odłożyłam ją na swoje miejsce. Wróciłam do pokoju i położyłam się pod kołdrą.- Louise? Jesteś tam?
- Tak, tak, przepraszam, musiałam posprzątać bałagan, który zrobiłam.
- W porządku. Pytałem się po ci apteczka.
- Nie czuję się najlepiej.- westchnęłam i włożyłam termometr pod pachę.
- Oh, to przez jedzenie?- zapytał wyraźnie zaniepokojony.
- Nie, jedzenie było zbyt smaczne żeby być stare, to na pewno odpada. Ostatnio cały czas czuję się nie dobrze, pewnie będę chora.- rzuciłam od niechcenie, a termometr zaczął pikać. Wyjęłam do spod pachy i aż wytrzeszczyłam oczy.- Wow, mam 39.8 stopni.
- 39.8? Jutro nigdzie nie wychodzisz, po południu przyjadę do ciebie, zrozumiano?- zapytał poważnie.
- Oczywiście, tatusiu.- zaśmiałam się nie zdając sobie sprawy z tego jak to mogło zabrzmieć.
- Oh, Louise.- jęknął smutno Justin.- Chciałbym teraz tam być.- westchnął.
- Ja też chciałabym.- o dziwo naprawdę tego chciałam.
- Tylko nie mów mi, że masz na sobie tę babciną koszulkę w świnki i jeszcze gorsze spodnie do niej.- jęknął mi do słuchawki, a ja zachichotałam.
- Niestety skłamałabym mówiąc, że ich nie mam.- zaśmiałam się i zdałam sobie sprawę z tego, że moja piżama jest naprawdę żałosna. Ale hej, jest ciepła!
- O Boże, już jadę tam do ciebie!- wybuchliśmy obaj niepohamowanym śmiechem. Jego śmiech przypominał mi kołysankę dla moich uszu, mój bardziej przypominał zarzynanie kota, ale czułam się przy nim po prostu swobodnie.
- Okej, czekam.- otarłam kąciki oczu, w których pojawiły się łzy ze śmiechu.- A tak naprawdę, powinnam iść już spać, wiesz?
- Wiem, dobranoc Lou.
- Dobranoc.- cmoknęłam mu do słuchawki i rozłączyłam się zanim zdążyłby powiedzieć jakiś głupi, niepoprawny żart na dobranoc, zaśmiałam się sama do siebie i wygodnie ułożyłam na poduszce. Zrzuciłam kołdrę na podłogę, bo z powodu gorączki czułam, że zaraz się stopię, a ona w niczym nie pomagała. Z myślą o Justinie odpłynęłam do słodkiej krainy szczęścia.

Na środku małej łąki leżał duży koc z wielkim koszykiem piknikowym. Otaczały go wielorakie kwiaty, które niedawno zaczęły pączkować. Gdzieś niedaleko w lesie musiał znajdować się mały wodospad, ponieważ echo aż tutaj rozniosło jego pluski. Wszystko wyglądało idealnie, a bladoróżowe niebo przeplatające się z czerwonymi chmurami dodawało magicznego uroku. 
- Justin! Tutaj jest wspaniale!- pisnęłam radośnie i rzuciłam się chłopakowi na szyję. Wyglądał doroślej. Jego klatka rozrosła się bardziej, a na ciele pojawiło się kilka nowym tatuaży. Rysy jego twarzy były o wiele ostrzejsze co idealnie pasowało do kilkudniowego zarostu. 
- Prawda?- powiedział i zaprowadził mnie na wcześniej przygotowany przez niego piknik. 
- Jak znalazłeś to miejsce?- zapytałam się wniebowzięta urokiem tego miejsca. 
- Czy to ważne? Po prostu cieszmy się sobą.- uśmiechnął się szeroko i podał mi dwa kieliszki. Ostrożnie nalał do nich szampana i wzniósł toast.
- Za naszą wspaniałą rodzinę, która niedługo powiększy się jeszcze bardziej.- rzucił radosny i wypiliśmy zawartość naszych kieliszków. Spoglądając w dół zobaczyłam ogromny brzuch, który nie był skutkiem obżerania się. Był skutkiem czegoś wspaniałego, wszystko wydawało mi się takie naturalne. 
- Mamusiu! Mamusiu!- usłyszałam cieniutki głos biegnącej do nas brunetki.- To dla ciebie!- pisnęła podekscytowana wręczając mi malutki bukiet składając się z trzech stokrotek. 
- Dziękuję, jest piękny!- powiedziałam i przytuliłam dziewczynkę.
- Jaki jest ze mnie szczęściarz.- westchnął Justin. Spojrzałam na niego czekając na dalsze słowa.- Mam przy sobie wspaniałą żonę i już niedługo dwójkę zdrowych dzieci. Czego chcieć więcej od życia?- zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Niczego.- odpowiedziałam i cmoknęłam go w polik. 
-Louise.- usłyszałam cieniutki głos, ale nie brzmiał już na głos mojej córki.- Louise, obudź się.
- Odejdź, kimkolwiek jesteś.- westchnęłam, a obraz mojej pięknej utopi zaczął znikać mi sprzed oczu.
- Wstawaj leniu!- krzyknął głos. Niestety należał on do Lilly.
- O mój Boże!- pisnęłam zdając sobie sprawę z tego co właśnie mi się śniło.- O matko!- krzyknęłam. To jest choroba i zaczynam być tego świadoma.
- Co jest psycholko?- zaśmiała się blondynka, a ja miałam ochotę zasadzić kopa w jej drobny tyłek.
- Naprawdę jestem psycholką!- wrzasnęłam.
- Dopiero teraz dowiedziałaś się o tym?
- Nie pomagasz mi.- burknęłam opadając z powrotem na poduszki.
- No przepraszam, a teraz mów co jest.- rozsiadła się wygodnie w dole łóżka.
- Poczekaj, muszę przyjąć to do wiadomości.
- Że jesteś psycholką?- zapytała głupawo.
- Lilly!- pisnęłam i zdzieliłam ją poduszką.- W ogóle, co ty tutaj robisz?- zapytałam nie mogąc zrozumieć skąd się tutaj wzięła.
- Nie odzywałaś się do nas od tak długiego czasu, że zaczęłyśmy się niepokoić, dziewczyny zaraz bę...- nie miała nawet szansy dokończyć, ponieważ do pokoju wpadła reszta.
- Jesteś okropna!- wrzasnęła Cassie. Uwaga, zaczęło się.
- Wiem, przepraszam, ale usiądźcie, bo muszę wam coś powiedzieć!- pisnęłam przerażona. Posłusznie usiadły i skupiły się na tym co mam to powiedzenia.
- Muszę wam powiedzieć.. jestem nienormalna.- powiedziałam, a oczywiście wszystkie musiały rzucić komentarz typu."Nie mogłyśmy tego dłużej przed tobą ukrywać", czy " Woow, naprawdę?", nie byłyby przecież bez tego moimi przyjaciółkami, prawda?- Wczorajszy dzień niesamowicie spędziłam z Justinem. Tylko jak obudziłam się przy nim..
- Chwila, obudziłaś się przy nim?- pisnęła Eden.
- Tak, ale on spał na podłodze.- powiedziałam, a dziewczyny odetchnęły z ulgą.
- Już myślałam, że zrobił ci pranie mózgu.- zachichotała Bella.
- Bo zrobił. Wróciłam do domu około dwudziestej drugiej, a poszłam spać około pierwszej, bo rozmawiałam z nim i myślałam o nim, czy to normalne?- zapytałam będę w tym zupełnie nowa.
- Pewnie, że tak.- odpowiedziała Cassie.- Uważam, że jesteście strasznie uroczy.- posłałam jej uśmiech i przygotowałam się na wyśmianie.
- Muszę wam też powiedzieć, że śnił mi się dzisiejszej nocy.- westchnęłam zażenowana.
- Louise, każdy o kimś fantazjuje..- zaczęła Isabella.
- Nie, nie... nie fantazjowałam o nim.- powiedziałam, a one czekały zdezorientowane na dalszą opowieść.- Śniło mi się, że jest.. on jest.. moim mężem i, że jesteśmy na pikniku z naszą małą, śliczną córeczką, ah no i ja jestem w ciąży z kolejnym dzieckiem...- powiedziałam szybko, a dziewczyną aż szczęki opadły.
- Dziewczyno, ty jesteś zauroczona nim po całości.- pisnęła Lily, a wszystkie rzuciły się na mnie wygłupiając i przedrzeźniając.
- To chyba już nawet nie jest zauroczenie, ja jestem w nim zakochana.- przyznałam sama przed sobą zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Zakochana.
___________________
* nawiązanie do rozdziału szóstego, kiedy Justin chciał pocałować Louise na imprezie
**mule gotowane w śmietanie i czymś tam, nie pamiętam hahaha
***coś jak gulasz z wielu rodzajów mięsa

**** Czy mówisz po francusku?
***** Tak, kochanie.

hej i cześć! jest czwarta na ranem, a ja piszę dla was rozdział, to chyba miłość hahahhaha tak naprawdę to mam wenę jak za czterej ludzi i szkoda były mi jej nie wykorzystać :)

PS. jestem do dupy z francuskiego, nigdy się go nie uczyłam i ledwo co ogarniam podstawowe zwroty więc przepraszam jeśli coś jest źle xx @luvmedrew Chanel Reed

▫ jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz! :)

6 komentarzy:

  1. super czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki świetny rozdział ♥
    aww oni są słodcy!
    o kurde Louise zakochana awww!♥
    czekam na następny! :)
    @gooddreamtrip

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękujemy za pobranie od nas szablonu, jednak proszę o umieszczenie w adresu bloga w linku lub dodanie buttonu - regulamin. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!

    http://fallingdrops.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)

    OdpowiedzUsuń