wtorek, 17 czerwca 2014

13." Żelazny sen."

Louise's POV:
Weszłam po schodach na górę i ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Justin siedział na łóżku grzebiąc w moim telefonie.
- Co robisz?- zapytałam siadając obok niego. Podałam chłopakowi talerz, a on aż uśmiechnął się.
- Nic, nic, a ty nie jesz?- zapytał.
- Nie, zjem później.- westchnęłam i oparłam się o ścianę.
- Zjesz teraz. Proszę otworzyć buzię.- zaśmiał się i ukroił kawałek naleśnika. Niechętnie uchyliłam buzię, a Justin zaczął mnie karmić. To takie żenujące..
- Gdzie chcesz dziś jechać?- zapytał.
- Zabierz mnie gdzieś gdzie jest miło.- uśmiechnęłam się ciepło na co mi zawtórował. Gdy już nie mogłam przełknąć już więcej, chłopak w końcu przestał mnie zmuszać i sam dokończył śniadanie. Ruszyłam do toalety uprzednio zabierając ze sobą ubrania. Przebrałam się i wykonałam wszystkie poranne czynność. Na koniec związałam włosy w warkoczyka.
- Musimy pójść do mnie.- westchnął chłopak. 
- Po co?- zapytałam i psiknęłam się moimi nowymi Versace.
- Nie mam przy sobie ubrań.- powiedział, a ja zachichotałam przypominając sobie jego wczorajszy strój.
- W porządku, będę czekała przy bramie.- uśmiechnęłam się i zeszłam na dół.
- Maria, będę dzisiaj późno.- powiedziałam, a kobieta tylko skinęła głową będąc zajęta przygotowaniem pysznego obiadu.
- Gdzie idziesz?- usłyszałam za sobą głos matki, no tak, zapomniałam, że jest. 
- Do kolegi.- powiedziałam i miałam już wyjść.
- Kolegi? Jakiego kolegi?- zapytała.
- Justina Biebera, wygoogluj sobie.- zaśmiałam się, ale kobieta chyba nie zrozumiała mojego żartu.
- Nie bądź późno. Dzisiaj detektyw Finder ma skontaktować się z nami.- powiedziała poważnie, ale ja już zamykałam drzwi. Szybkim krokiem ruszyłam do ustalonego miejsca. Dochodząc wybuchłam śmiechem. Justin stał w samych dresach i klapkach.
- Przestań.- jęknął. Chciałam iść, ale zostałam zatrzymana przez chłopaka.
- Co ty robisz?- zapytałam zdezorientowana.
- Jeśli myślałaś, że będę tak wracał to chyba oszalałaś. -powiedział, a po chwili zaparkował obok nas dużo czarny samochód, zapewne jego kolegi. Justin otworzył mi drzwi, a ja uśmiechnęłam się szeroko widząc kto siedział za kierownicą.
- Louise?- Luke wytrzeszczył oczy.
- Luke- pisnęłam i przecisnęłam ramiona pomiędzy siedzeniami tak aby objąć chłopaka.
- Jak się masz?- rzucił wesoło.
- W miarę, a co tam u ciebie? Jak było w Europie?- zapytałam zaciekawiona i zajęłam miejsce.
- W porządku, musiałem... odpocząć od tego wszystkiego.- powiedział, a mi aż serce się ścisnęło.
- Rozumiem.- opowiedziałam cicho.
- Chwila, wy znacie się?- zapytał zdezorientowany Justin.
- Znamy i to bardzo dobrze, prawda Lou?- skinęłam głową i zatopiłam się w fotelu, a Luke ruszył w kierunku domu Justina. To dziwne, że przez ten cały czas jaki znamy się nigdy nie byłam w domu Justin..
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy gdy chłopak zaparkował wyskoczyłam szybko z auta. Zdziwiło mnie, że Luke też wyszedł.
- Musimy zgadać się jakoś Bieber.- powiedział i przybij z nim "męską piątkę".- Dbaj o nią, bo jest tego warta.- Justin uśmiechnął się i zapewnił go.- Trzymaj się mała.- westchnął i przytulił mnie.
- Ty również, do zobaczenia.- uśmiechnęłam się, co za spotkanie.
- Skąd się znacie?- zapytał Justin gdy szliśmy do drzwi jego domu.
- To długa historia, na pewno ci ją kiedyś opowiem.
- Jesteś strasznie tajemnicza, wiesz Louise?- westchnął brunet
- Taki mój urok.- rzuciłam, a chłopak zachichotał. Wyjął klucze i przepuścił mnie w drzwiach. Już na pierwszy rzut oka dom wydawał się wspaniały. Widać ciężką pracę architekta i dekoratora. Zdjęłam buty i ruszyłam za Justinem.
- Masz piękny dom.- powiedziałam zachwycona.
- Dziękuję.- odpowiedział jakby dumny. Weszliśmy po schodach jak mniemam do jego sypialni. Tak jak sądziłam ona również była bogato udekorowana.
- Poczekaj tutaj chwilę- uśmiechnął się i wszedł do garderoby. Zajęłam miejsce na łóżku i na chwilę odleciałam, dosłownie. Ale pomyślcie, właśnie siedzę na łóżku samego Justina, na którym tylko Bóg i on sam wie co robił. O mały włos nie położyłam się na nim i..
- Louise?- krzyknął z garderoby Justin, a ja od razu wróciłam do siebie.
- Tak?- odkrzyknęłam.
- Lepiej założyć żółtą bluzkę czy czerwoną?- zapytał poważnie.
- Załóż żółtą.- zaśmiałam się. Justin czasami zachowywał się jak dziewczyna, a może nią jest?
- Nie Louise, nie jestem dziewczyną.- wybuchł śmiechem, a ja uderzyłam się w czoło przez swoją głupotę.
- Skąd mam taką pewność?- zachichotałam.
- Oh, zaraz mogę cię upewnić!- krzyknął i widziałam, że wychodzi w samych bokserkach z garderoby.
- Żartowałam!- pisnęłam i zasłoniłam sobie oczy. Oczywiście zostawiłam mają szparkę pomiędzy palcami dla potwierdzenia czysto naukowych faktów o płci Justina.
- Widzę, że podglądasz.- zaśmiał się głęboko, ale jak to zabrzmiało.
- Nie podglądam, upewniam się.- poprawiłam chłopaka, który zaczął śmiać się jeszcze bardziej.- Idź się ubierz, nie chcę mi się tu siedzieć.- powiedziałam chcąc szybko zmienić temat na mniej upokarzający moją osobę. Justin z powrotem ruszył do garderoby dając mi świetny widok na jego tył. Co się dzisiaj z tobą dzieje Louise... Ale naprawdę jego tyłek jest świetny. Wyjęłam telefon i szybko zrobiłam zdjęcie.
- Louise!- zaśmiał się Justin. Oczywiście zapomniałam wyłączyć lampy przez co mój słodki sekret został wydany.
- No co? Ja też jestem człowiekiem.- burknęłam, a potem wybuchliśmy śmiechem. Wow, dzisiaj spalamy naprawdę dużo kalorii przez ten śmiech. Po kolejnych dziesięciu minutach, w których zmieniłam starą tapetę na nową, ukazującą tyłek Justina i strasznego zanudzania się chłopak wreszcie skończył przebierać się i wyszliśmy z domu.
- Mówiłem ci, że jesteś dziwna?- brunet zapytał się zabawnie.
- Żeby to tylko raz, ale ty też nie jesteś zdrowy.- uśmiechnęłam się, a on złapał się za serce udając, że moje słowa bardzo go zraniły.
- Gdzie jest twoje auto?- zapytałam się.
- Auto? Po co auto?- całe jego ciało spięło się.- Jedźmy motorem.- uśmiechnął się, a ja tylko wzruszyłam ramionami nie wiedząc skąd wzięło się to jego głupie zachowanie. Dochodząc wreszcie to garażu, Justin otworzył pilotem drzwi i gestem ręki wskazał miejsce za nim. Niepewnie zajęłam miejsce za nim i docisnęłam się do jego ciała na co zachichotał.
- Spokojnie.- powiedział i mrugnął do mnie w lusterku, dupek. Kopnął w stopkę, która z hałasem odbiła się od jego nogi. Justin jeszcze trochę przygazował silnik i z rykiem maszyny wyjechał na ulicę. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, ale nie bałam się. Z nim byłam pewna, że nic mi się nie stanie. Podziwiając zwinne ruchy chłopaka i błyskawicznie zmieniające się otoczenie uśmiechnęłam się. Pod wpływem chwili cmoknęłam chłopaka w szczękę, co było straszną głupotą. Mentalnie walnęłam się w głowę i zachichotałam. Gdzie podziała się dawna Louisa? Myśląca nad swoimi czynami i słowami? Odeszła... i dobrze. Prując jeszcze chwilę przed siebie dojechaliśmy do ogromnej polany. Justin pomógł mi zsiąść z motoru i złapał mnie za rękę.
- Nie jest to jakieś bajkowe miejsce, ale lubię przyjeżdżać tutaj z przyjaciółmi.- uśmiechnął się do mnie. Był taki spokojny i wyluzowany, że aż zazdrościłam mu tego. Doszliśmy do małej rzeczki, którą otaczała mała łączka. To było strasznie urocze. Usadowiłam się na trawie wystawiając twarz ku słońcu.
- Co robisz?- zapytał się chłopak mając na twarzy ten nikczemny uśmiech, który nie zwiastował nic dobrego.
- Hmm, siedzę?- zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi. On tylko zaśmiał się i zaczął ściągać swoje ubrania.
- Na co czekasz? Idziemy popływać!- rzucił uradowany.
- Nie mam przecież kostiumu.- powiedziałam i z niedowierzaniem pokręciłam głową.
- Majtki i stanik chyba masz, prawda?- powiedział i wytrzeszczył oczy.
- Chyba żartujesz.- powiedziałam.
- Nie masz?!- krzyknął zabawnie podbiegając do mnie.
- Mam.- pisnęłam.- Żartujesz chyba, że mam pływać w samej bieliźnie.
- Patrz ja będę.- powiedział i zdjął spodnie. Widok niczego sobie, ale jednak ja wolę zostać w swoich ubraniach.
- Ja pooglądam.- uśmiechnęłam się.
- Louise..- westchnął.- Możesz pływać w mojej koszulce, co ty na to?- zasugerował. Czemu by nie?
- Okej.- skinęłam. Chwyciłam jego koszulkę i ruszyłam w jakieś ustronniejsze miejsce.
- Gdzie ty idziesz?- krzyknął za mną.
- No idę się przebrać.- chłopak jęknął na co zaśmiałam się.- Nie próbuj  niczego.- odkrzyknęłam jeszcze i schowałam się za drzewem. Przebierając się z prędkością modelki zachichotałam. Wyglądałam jak dureń mając na sobie jego za dużą koszulkę, ale lepsze to niż pływanie nago, prawda? Koszulka sięgała mi do połowy ud więc długością była jak połowa moich sukienek.
- Gotowa.- powiedziałam.
- Ładnie ci w niej. Chyba dam ci ją w prezencie.- uśmiechnął się i złapał mnie z rękę idąc do tyłu.- Na trzy wskakujemy, okej?- zapytał cwaniacko, na co potaknęłam. Chłopak odliczył i z rozbiegu wskoczyłam do wody. Sama. Justin w ostatnich, cholernych milisekundach puścił moją rękę.
- Idioto!- wrzasnęłam zaraz jak wyłoniłam się spod tej lodowatej wody. Przetarłam ręką oczy i zaczęłam wychodzić. Chłopak patrząc na moje poczynania zwijał się ze śmiechu. Rzeczywiście, bardzo zabawne. Kiedy w reszcie udało mi się wyjść z wody od razu wiedziałam co chcę zrobić.- Chodź, poprzytulamy się!- krzyknęłam i zaskakując chłopaka owinęłam ramiona wokół jego rozgrzanego ciała. Uśmiechnęłam się widząc jak prostuje się i zaczyna piszczeć.
- Jesteś wstrętny..- zaśmiałam się, a on wskoczył ze mną do wody. Kolejny raz przeżyłam szok z powodu drastycznej zmiany temperatury, ale teraz miałam to gdzieś.
- Jesteś wspaniała.- powiedział, na co cała się zaczerwieniłam. Chcąc szybko uniknąć dalszych komplementów uderzyłam pięścią w wodę, która rozprysnęła się na twarzy chłopaka.- Za co to było?- zaśmiał się.
- Za bycie miłym.- powiedziałam i podpłynęłam do brzegu.
- O nie, nie tak szybko.- powiedział i złapał mnie w tali. Chlapaliśmy się i zachowywaliśmy jak małe dzieci co szczerze mówiąc bardzo mi pasowało. Po prostu spędzaliśmy miło czas, a Justin zaraził mnie tym swoim luzem, którego tak bardzo mu zazdrościłam.
- Masz całe sine usta.- powiedział opiekuńczo.- Chodź.- westchnął i wyskoczył na brzeg. Oczywiście mi nie poszło tak sprawnie jak chłopakowi i musiał mi z tym pomóc.- Poczekaj tutaj chwilę.- rzucił i pobiegł, jak sądzę, do motoru. Zajęłam miejsce na trawie, a słońce w chwilę wysuszyło moje ciało. Ciepłe promyczki otuliły mnie, a ja przymknęłam powieki.
- Już jestem.- powiedział i rozłożył koc.
- Skąd go masz?- zapytałam i zajęłam na nim miejsce.
- Chciałem cię tutaj zawsze zabrać, a nigdy nie wiadomo kiedy nadarzy się taka okazja, prawda?- zapytał na co zaśmiałam się.
- Prawda.- powiedziałam. Chłopak położył się i pociągnął mnie na siebie. Nic nie mówiliśmy, po prostu leżeliśmy wtuleni napawając się chwilą. Wiedziałam, że ten chłopak nie jest dla mnie, wiedziałam, że kiedyś mnie zrani, ale nie potrafiłam trzymać się od niego z daleka. Przyciągał mnie do siebie za każdym razem, a ja nie potrafiłam się oprzeć. Był zbyt perfekcyjny. Chciałam zaryzykować, zaufać mu.
- O czym myślisz?- zapytał się cicho.
- O niczym ważnym.- skłamałam, on był ważny dla mnie, nawet bardzo.- Chyba jestem gotowa.- westchnęłam.
- Gotowa?- powiedział niepewnie.
- Na sprawę z Benem.- rzuciłam.
- Louise..- westchnął.- Jeśli nie jesteś chcesz, nie musisz mi teraz tego mówić.- powiedział i usiadł przytulając mnie do siebie.
- Ale chcę, zasługujesz na prawdę.- uśmiechnęłam się niepewnie.
- Cóż szybko zmieniasz zdanie, ale cieszę się, że ufasz mi.- powiedział z wyraźną ulgą.
Westchnęłam i przymknęłam powieki wracając do tamtych wydarzeń.

- On jest taki przystojny!- jęknęła Cassie.- Ty zawsze masz szczęście do chłopaków!- pisnęła, a ja zachichotałam.
- Cas, przypominam ci, że to chłopak Michaele.- powiedziałam i zasunęłam suwak w walizce.
- Oh, przestań. A Andrew Sauern? Wszystkie dziewczyny z naszego liceum kochają się w nim!- powiedziała rozmarzona.
- Faktycznie, jestem szczęściarą.- zachichotałyśmy.
- Louise, Ben czeka już na zewnątrz!- krzyknęła Maria z dołu. Podeszłam do lustra i sprawdziłam swój wygląd, który muszę przyznać był niczego sobie.
- Wyglądasz idealnie, a teraz idź!- Cassie klepnęła mnie w tyłek i pomogła znieść mi walizkę. Ubrałyśmy kurtki i wyszłyśmy na zewnątrz.
- Pamiętaj, Andrew jest twój.- powiedziała poważnie, a ja skinęłam głową i uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Która nastolatka nie chce starszego chłopaka z doświadczeniem? Cmoknęłam na pożegnanie dziewczynę w policzek i wsiadłam do auta.
- Cześć.- uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce na tyle samochodu koło Andrew, gorąco.
- No hej!- powiedzieli w tym samym czasie. Ben siedział za kierownicą i wyglądał nieziemsko, z resztą jak zawsze, ale muszę pamiętać, że przecież spotyka się z Michaele. Koło niego siedział Sebastian Reynolds ich najlepszy przyjaciel. No i już wspomniany Andrew przyglądał się mi, ale głupio udawałam, że tego nie widzę. Przed nami całodniowa podróż, jeszcze zdążę się napatrzeć. Co ja tam robię? Już wszystko tłumaczę. Są ferie i Michaele stwierdziła, że przyda im się trochę odpoczynku od siebie z Benem i pojechała ze swoją najlepszą przyjaciółką, Arianą w góry. Po paru dniach rozłąki tak stęsknili się za sobą, że Ele uznała, że fajnie jakby Ben z jego przyjaciółmi dołączyli do nich. Siostra stęskniła się tak samo za mną więc przy okazji chłopcy zabrali też mnie, czy to nie wspaniałe? Uważam, że są idealną parą i nikt nie może tego popsuć. 
- Jak tam Lou? -zapytał Andrew. Oh, powietrza.
- W porządku, dzięki.- uśmiechnęłam się miło.- A u ciebie?
- Dobrze, ostatnio widziałem cię, ale sądzę, że uciekłaś ode mnie.- zachichotał wprawiając mnie w zakłopotanie. Próbowałam przypomnieć sobie chociaż jedną taką sytuację, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Nie pamiętam, naprawdę przepraszam.- moje poliki całe się zaczerwieniły ze wstydu, ale żenada.
- Oh, nic się nie stało. Pamiętaj, że mamy dwa tygodnie na nadrobienie za tamto zdarzenie.- zażartował, na co aż westchnęłam z zadowolenia.
- Ej, Andrew, przestań podrywać moją szwagierkę!- wszyscy zaczęli się śmiać, pamiętam, że żartowaliśmy i rozmawialiśmy, a potem usnęłam.

- Louise, pora wstać, słońce.- chrapliwy głos Andrew, pobudził wszystkie moje komórki i otrząsnęłam się w sekundę.
- Jesteśmy już?- zapytałam zaspana.
- Nie, Ben chce się przespać więc zatrzymaliśmy się na noc w hotelu.- uśmiechnął się do mnie i pomógł wyjść z samochodu, cóż co za dżentelmen, zachichotałam w myślach i podziękowałam chłopakowi. Ruszyliśmy w stronę wejścia do budynku gdy potknęłam się i o mało co nie wybiłam zębów.
- Uważaj.- chłopak zaśmiał się z mojej niezdarności.- Mam pomysł.- powiedział i pociągnął mnie do ławeczki stojącej na końcu chodnika.- Wskakuj.- powiedział. Weszłam na ławkę, a chłopak pomógł mi wskoczyć na swoje plecy. Ciągle rozespana przyłożyłam polik to karku chłopaka i próbowałam usnąć.
Weszliśmy do recepcji gdzie, jak rozpoznałam po głosach, Ben i Sebastian wynajmowali pokoje na tę noc.
- Poproszę cztery pokoje.- powiedział Ben. Nastała cisza, w której jak sądzę, recepcjonistka sprawdzała wolne pokoje.
- Oh, niestety, ale mamy ogromny ruch i wolne są ostatnie trzy pokoje.- powiedziała udając zawiedzioną.
- To nic weźmiemy je.- rzucił Ben.- Drew, masz pokój z małą.- powiedział.
- Ze mną?- zapytałam trochę rozbudzając się.
- Nie ze mną.- parsknął na co wszyscy zachichotali.- Idź spać, jesteś bardzo zmęczona..- powiedział i uśmiechnął się ciepło.
- W porządku.- odpowiedziałam i z powrotem ułożyłam się na plecach chłopaka. Gdy dostaliśmy już nasze klucze ruszyliśmy wszyscy do swoich pokoi. Andrew przejechał kartą po czytniku na co drzwi ustąpiły nam z drogi. Chłopak wszedł ze mną do pokoju i delikatnie położył mnie na łóżku.
- Chcesz się czegoś napić?- zapytał i błysnął swoim wspaniałym uśmiechem.
- Poproszę.- powiedziałam i oparłam się o zagłówek.
- Whiskey, Martini czy czysta?- spojrzał na mnie przelotnie sprawdzając barek.
- A nie ma zwykłej wody.. lub soku?- spytałam cicho.
- Wody? Oj, mała, daj spokój. Wyjechaliśmy żeby zabawić się, a ty pijesz wodę.- zachichotał głupkowato, a ja zdzieliłam się mentalnie w głowę.
- No dobra.- powiedziałam niepewna sytuacji.
- Czyli co chcesz?- uśmiechnął się zadowolony.
- A co mi polecasz?- zapytałam, cholerka, to brzmi jak flirt.
- Dobra, w taki razie zdaj się na mnie.- puścił mi oczko i zabrał się za robienia drinka. Przymknęłam lekko powieki prawie odpływając, ale chłopak nie miał zamiaru odpuszczać.
- Proszę bardzo, twój "sok".- zachichotał i podał mi kubek z barwną cieczą.- Za wyjazd.- uśmiechnął się i stuknął naszymi szklankami wznosząc toast. Zaśmiałam się i jednym haustem opróżniłam całą zawartość kubka. Pamiętam, że zaczęło mi się kręcić w głowie i chciało mi się wymiotować, ale nie miałam sił nawet ruszyć rękę, a co dopiero iść do toalety. Byłam bezbronna. Jak przez mgłę pamiętam, że zostałam sama. 


Patrzyłam na twarz Justina, ale nie mogłam odczytać żadnych emocji, więc wróciłam do opowiadania.
- Myślałam, że chciał wezwać pomoc, ale on miał coś innego w planie. Pamiętam, że wrócił z kamerą, a za nim do pokoju przyszedł Ben. Całował mnie po szyi, a ja byłam jak w niby żelaznym śnie, nie miałam nad sobą kontroli. Nawet nie byłam w stanie się oprzeć. Widziałam, że przygląda nam się Andrew, do licha on to wszystko nagrywał.- westchnęłam.- Jak przez mgłę zapamiętałam jak Ben zaczął zdejmować ze mnie ubrania i wtedy próbowałam go powstrzymać, ale nie miałam siły. Położył mnie na łóżku, taką bezbronną i nagą, a dalej urwał mi się film. Ale nie myśl, że nie wiem co się działo potem. Szantażowali mnie nagraniem, na którym dokładnie widać jak Ben wpycha we mnie brutalnie palce i  dotyka po całym ciele. Nie miał żadnego oporu. Po prostu jeździł rękoma i badał każdy skrawek mnie nie zostawiając mi żadnego pocieszenia.- szlochałam.- Mam szczęście, że nie zrobił nic gorszego od... tego.
- Louise, skarbie. Nie masz szczęścia, to co on ci zrobił jest niedopuszczalne i chore z jego strony.- westchnął przyciągając mnie do siebie. Nie mogąc dłużej wytrzymać dałam upust moim emocjom. Pozwoliłam aby łzy spadały na podkoszulek Justina mocząc go doszczętnie. Chłopak nie miał nic przeciwko, a nawet dał coś od siebie. Tulił mnie i pocieszał nie wiem nawet jak długo. Siedzieliśmy cicho, pomijając tylko mój już słabnący szloch.
- Dziękuję za to, że jesteś przy mnie.- powiedziałam przez łzy odsuwając się troszkę od chłopaka.
- Dziękuję, że pozwoliłaś mi być przy tobie.- uśmiechnął się i dłońmi otarł moje policzki. Faktycznie, jestem szczęściarą.*
___________________________
* jest to nawiązanie do tego co Louise powiedziała na początku retrospekcji

Rozdział jest prawie trzy/dwa razy dłuższy od wcześniejszych i po tak dołującym rozdziale nie mam nawet weny na notatkę więc zostawiam wam pole do popisu w komentarzach, do następnego misie @luvmedrew Chanel Reed xx


 ▫ jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz! :)

7 komentarzy:

  1. asiojfoiwerjgioerg jaki świetny *o*
    LOUISE HAHAHAH ZROBIŁA MU ZDJĘCIE BOŻE HAHAHAH
    biedna Louise:((( JUSTIN NAKOP MU!!
    czekam na następny! (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju szkoda mi Luise. Dobrze, że to wszystko już za nią. Rozdział fantastyczny : >> Czekam na nn i weny życzę ;)
    person-who-changed-my-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy rozdział bby x

    OdpowiedzUsuń
  4. fantastyczny :o !

    OdpowiedzUsuń