Justin's POV:
- Andy, idź sobie.- odezwała się. Była taka spokojna i niewinna aż ścisnęło mi się serce. Wyjąłem dziewczynie jedną słuchawkę.
- Przepraszam.- szepnąłem, a ona aż się poderwała cała ze złości.
- Co ty tutaj robisz?- warknęła próbując ogarnąć niesforne kosmyki na głowie, ale nie to zwróciło moją uwagę. W kącikach jej oczu dało zobaczyć się łzy.
- Przyszedłem przeprosić. Nie dałem nawet wytłumaczyć ci się.- westchnąłem i spuściłem głowę.
- Trochę późno. Nie uważasz?- jej słowa były przesiąknięte jadem, nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
- Wiem, byłem zły.- powiedziałem spokojnie.
- Więc, teraz jest mój czas na bycie złą. Idź sobie.- burknęła.
- Louise, musisz mnie zrozumieć.- spróbowałem wytłumaczyć mój punkt widzenia, ale brunetka oczywiście mi przerwała.
- Nic nie muszę zrozumieć. Proszę, idź.
- A co zrobiłabyś ty gdybyś dowiedziała się, że spałem z dziewczyną swojej siostry?- zapytałem. Madison była biseksualna, wszystko było możliwe.
- Chwila, a co skłoniło się do takich namysłów? Dlaczego już nie jesteś taki zły?- zapytała, a w jej oczach zatańczyły iskierki ciekawości.
- Oglądałem wiadomości i był reportaż o Be...-zacząłem.
- Wiadomości? Czyli gdybyś nie włączył tego cholernego telewizora nadal byłbyś obrażonym kutasem?- zaśmiała się ironicznie.
- To nie tak..-zacząłem.
- Super, a teraz idź sobie, bo nie chcę cię widzieć.- powiedziała ze wstrętem.
- Czy ty możesz w końcu otworzyć oczy?- wrzasnąłem tracąc już zupełnie cierpliwość.
- Są szeroko otwarte, a na horyzoncie widzę dupka numer jeden.- burknęła i oparła się o ścianę zakładając ramiona na piersi.
- Louise, kurwa, podobasz mi się.- krzyknąłem i walnąłem się mentalnie pięścią w głowę.
- Ja.. co robię?- zapytała wytrzeszczając oczy.
- Podobasz mi się.- westchnąłem. Tym razem mówiłem prawdę. Gdy tylko wybaczy mi zerwę ten cholerny zakład, który na szczęście otworzył mi oczy.
- Kłamiesz.- zmrużyła oczy.- Kłamiesz! To nie jest możliwe.- krzyknęła. Przybliżyłem się do niej i sięgnąłem po jej dłoń.- Przestań!- pisnęła, ale wiedziałem, że uczucie złości odeszło, dzięki Bogu.
- Przysięgam ci, że mówię prawdę. Namąciłaś w mojej głowie, wiesz?- zaśmiałem się delikatnie i położyłem rękę dziewczyny na sercu, w geście przysięgi.- Nie obiecuję ci złotych gór, chcę po prostu żebyś uwierzyła. Louise Shue jestem tobą zauroczony.- uśmiechnąłem się, a dziewczyna ledwo co powstrzymała się od zawtórowania.
- Justin, daj spokój.- westchnęła i wyszarpnęła swoją dłoń.- Przestań zawracać mi głowę. To nie jest możliwe. Spójrz tylko na mnie. Jestem zwykłą nastolatką, nic specjalnego.- westchnęła patrząc się na mnie nieśmiało.
- Chyba jednak ta zwyczajna nastolatka jest wyjątkowa. Nie starasz się być ideałem, ale w moich oczach już nim jesteś.- uśmiechnąłem się pod nosem.
- A ty w moich oczach nadal jesteś głupkiem, wiesz?- czy ona właśnie zażartowała? Co za dziewczyna.. oczywiście mam na myśl, że jest wspaniała.
- Wiem. Czy to oznacza zgodę?- zapytałem z nadzieją.
- Chyba tak. Nie mogę dłużej gniewać się na ciebie przy tak pięknych słowach. Musiałeś się długo ich uczyć na pamieć. Kiedy miałeś czas je wymyślić?- zażartowała. Uwaga, powrót nieśmiesznych żartów. Jednak zadziwiające jest to, że po tym wszystkim co robiłem jej przez ostatnie dni ona po prostu mi wybaczyła. Ma zbyt ogromne serce.
- Nie pamiętam, chyba to wymyśliłem do dziewczyny przed tobą, albo jeszcze wcześniejszą.- zachichotałem.
- Dupek.- pisnęła i uderzyła mnie poduszką. Szybko chwyciłem ją i posadziłem pomiędzy moimi nogami, tak, że jej plecy przywarły do mojej klatki, a nasze nogi lekko wystawały za kraniec łóżka.
- Naprawdę uważasz, że jestem dupkiem?- szepnąłem delikatnie tak jakbym bał się, że chociaż ciut głośniejszy ton może skrzywdzić tak kruchą istotę.
- Nie. To był tylko żart.- powiedziała i chociaż nie widziałem jej wiedziałem, że uśmiechnęła się.
- To dobrze. Również żartowałem, powiedziałem to głęboko z serca, w które zdążyłaś już trafić.- szepnąłem.
- Nie jestem jedyna, która trafiła.- powiedziała nieśmiało, a ja uśmiechnąłem się zadowolony.
- Nie wiem jak ty to robisz, ale w ciągu trzech miesięcy naszej znajomości zdążyłaś zauroczyć mnie sobą.
- To musi być magia.- zaśmiała się cicho na co zawtórowałem jej. Cały wieczór spędziliśmy śmiejąc się i przytulając, a gdy nadeszła pora nocy dziewczyna zaproponowała mi żebym spał u niej. Oczywiście zgodziłem się, ale byłem w lekkim szoku dopóki nie wyjęła z szafy ogromnego materaca, na którym kazała mi spać. Zaśmiałem się w duchu, lubiłem jej grzeczność i bez marudzenia ułożyłem się na napompowanym łóżku uprzednio całując dziewczynę w policzek. Dzisiejszy dzień był pełen uczuć. Chciałabym obiecać jej szczęśliwe zakończenie, ale niestety nie mogę, czuję, że coś jest nie tak.
- Andy, idź sobie.- odezwała się. Była taka spokojna i niewinna aż ścisnęło mi się serce. Wyjąłem dziewczynie jedną słuchawkę.
- Przepraszam.- szepnąłem, a ona aż się poderwała cała ze złości.
- Co ty tutaj robisz?- warknęła próbując ogarnąć niesforne kosmyki na głowie, ale nie to zwróciło moją uwagę. W kącikach jej oczu dało zobaczyć się łzy.
- Przyszedłem przeprosić. Nie dałem nawet wytłumaczyć ci się.- westchnąłem i spuściłem głowę.
- Trochę późno. Nie uważasz?- jej słowa były przesiąknięte jadem, nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
- Wiem, byłem zły.- powiedziałem spokojnie.
- Więc, teraz jest mój czas na bycie złą. Idź sobie.- burknęła.
- Louise, musisz mnie zrozumieć.- spróbowałem wytłumaczyć mój punkt widzenia, ale brunetka oczywiście mi przerwała.
- Nic nie muszę zrozumieć. Proszę, idź.
- A co zrobiłabyś ty gdybyś dowiedziała się, że spałem z dziewczyną swojej siostry?- zapytałem. Madison była biseksualna, wszystko było możliwe.
- Chwila, a co skłoniło się do takich namysłów? Dlaczego już nie jesteś taki zły?- zapytała, a w jej oczach zatańczyły iskierki ciekawości.
- Oglądałem wiadomości i był reportaż o Be...-zacząłem.
- Wiadomości? Czyli gdybyś nie włączył tego cholernego telewizora nadal byłbyś obrażonym kutasem?- zaśmiała się ironicznie.
- To nie tak..-zacząłem.
- Super, a teraz idź sobie, bo nie chcę cię widzieć.- powiedziała ze wstrętem.
- Czy ty możesz w końcu otworzyć oczy?- wrzasnąłem tracąc już zupełnie cierpliwość.
- Są szeroko otwarte, a na horyzoncie widzę dupka numer jeden.- burknęła i oparła się o ścianę zakładając ramiona na piersi.
- Louise, kurwa, podobasz mi się.- krzyknąłem i walnąłem się mentalnie pięścią w głowę.
- Ja.. co robię?- zapytała wytrzeszczając oczy.
- Podobasz mi się.- westchnąłem. Tym razem mówiłem prawdę. Gdy tylko wybaczy mi zerwę ten cholerny zakład, który na szczęście otworzył mi oczy.
- Kłamiesz.- zmrużyła oczy.- Kłamiesz! To nie jest możliwe.- krzyknęła. Przybliżyłem się do niej i sięgnąłem po jej dłoń.- Przestań!- pisnęła, ale wiedziałem, że uczucie złości odeszło, dzięki Bogu.
- Przysięgam ci, że mówię prawdę. Namąciłaś w mojej głowie, wiesz?- zaśmiałem się delikatnie i położyłem rękę dziewczyny na sercu, w geście przysięgi.- Nie obiecuję ci złotych gór, chcę po prostu żebyś uwierzyła. Louise Shue jestem tobą zauroczony.- uśmiechnąłem się, a dziewczyna ledwo co powstrzymała się od zawtórowania.
- Justin, daj spokój.- westchnęła i wyszarpnęła swoją dłoń.- Przestań zawracać mi głowę. To nie jest możliwe. Spójrz tylko na mnie. Jestem zwykłą nastolatką, nic specjalnego.- westchnęła patrząc się na mnie nieśmiało.
- Chyba jednak ta zwyczajna nastolatka jest wyjątkowa. Nie starasz się być ideałem, ale w moich oczach już nim jesteś.- uśmiechnąłem się pod nosem.
- A ty w moich oczach nadal jesteś głupkiem, wiesz?- czy ona właśnie zażartowała? Co za dziewczyna.. oczywiście mam na myśl, że jest wspaniała.
- Wiem. Czy to oznacza zgodę?- zapytałem z nadzieją.
- Chyba tak. Nie mogę dłużej gniewać się na ciebie przy tak pięknych słowach. Musiałeś się długo ich uczyć na pamieć. Kiedy miałeś czas je wymyślić?- zażartowała. Uwaga, powrót nieśmiesznych żartów. Jednak zadziwiające jest to, że po tym wszystkim co robiłem jej przez ostatnie dni ona po prostu mi wybaczyła. Ma zbyt ogromne serce.
- Nie pamiętam, chyba to wymyśliłem do dziewczyny przed tobą, albo jeszcze wcześniejszą.- zachichotałem.
- Dupek.- pisnęła i uderzyła mnie poduszką. Szybko chwyciłem ją i posadziłem pomiędzy moimi nogami, tak, że jej plecy przywarły do mojej klatki, a nasze nogi lekko wystawały za kraniec łóżka.
- Naprawdę uważasz, że jestem dupkiem?- szepnąłem delikatnie tak jakbym bał się, że chociaż ciut głośniejszy ton może skrzywdzić tak kruchą istotę.
- Nie. To był tylko żart.- powiedziała i chociaż nie widziałem jej wiedziałem, że uśmiechnęła się.
- To dobrze. Również żartowałem, powiedziałem to głęboko z serca, w które zdążyłaś już trafić.- szepnąłem.
- Nie jestem jedyna, która trafiła.- powiedziała nieśmiało, a ja uśmiechnąłem się zadowolony.
- Nie wiem jak ty to robisz, ale w ciągu trzech miesięcy naszej znajomości zdążyłaś zauroczyć mnie sobą.
- To musi być magia.- zaśmiała się cicho na co zawtórowałem jej. Cały wieczór spędziliśmy śmiejąc się i przytulając, a gdy nadeszła pora nocy dziewczyna zaproponowała mi żebym spał u niej. Oczywiście zgodziłem się, ale byłem w lekkim szoku dopóki nie wyjęła z szafy ogromnego materaca, na którym kazała mi spać. Zaśmiałem się w duchu, lubiłem jej grzeczność i bez marudzenia ułożyłem się na napompowanym łóżku uprzednio całując dziewczynę w policzek. Dzisiejszy dzień był pełen uczuć. Chciałabym obiecać jej szczęśliwe zakończenie, ale niestety nie mogę, czuję, że coś jest nie tak.
Louise's POV:
Jasne promienie ogrzewały moją skórkę tworząc przyjemne uczucie. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na materacu chłopaka.
- Justin..- lekko szturchnęłam chłopaka, ale ten tylko jęknął.- Wstawaj, leniuchu.- zaśmiałam się i jeszcze raz potrząsnęłam jego ciałem.
- Louise, jeszcze pięć minut.- westchnął i przewrócił się na drugi bok dzięki czemu mogłam oglądać jego piękną twarz i poranne wypieki.
- Nie, wstawaj już.- zachichotałam.
- Nie masz serca kobieto.- westchnął dalej mając zamknięte oczy. Wyglądał tak niewinnie, bezbronnie. Delikatnie przytuliłam się do jego ciała nie chcąc wzbudzić żadnych podejrzeń. Chłopak ochoczo wpuścił mnie w ramiona, a ja miałam ochotę zachichotać. Wyciągnęłam rękę próbując dosięgnąć butelkę z wodą jednak była zbyt daleko. Kładąc się całkowicie na Justinie chłopak lekko uśmiechnął się, oh, uwierzcie nie na długo. W końcu chwytając butelkę odkręciłam ją i policzyłam w myślach. Cztery, trzy, dwa, jeden pomyślałam i przechyliłam butelkę z napojem wprost na nasze twarze. Zimna ciecz rozlała się po nas mocząc materac, a chłopak od razu poderwał się z miejsca usadowiając mnie na swoich kolanach.
- Louise!- pisnął jak dziewczyna, a ja wybuchłam śmiechem.- Jesteś nienormalna.- w końcu również zaczął się śmiać przytulając mnie do siebie.- Tęskniłem na twoimi głupimi żartami, wiesz?- zapytał się cicho.
- Justin, zapomnijmy o tym.- westchnęłam.
- Dobrze, pamiętaj tylko, że czekam na dokładne wyjaśnienia. Oczywiście kiedy będziesz gotowa, nie chcę cię pospieszać a-ani nic tylko wiesz..-zaczął jąkać się zdając sprawę z tego jak nachalnie to zabrzmiało.
- W porządku, rozumiem. Też chciałabym znać prawdę gdybym była na twoim miejscu.- uśmiechnęłam się ciepło co po chwili odwzajemnił. Zależało mu na tym żebyśmy znowu nie zaczęli się kłócić przez co zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Chcesz coś do jedzenia?-zapytałam się miło.
- Jeśli to nie jest żaden problem.-odpowiedział szczerząc się.
- Oczywiście, ze jest.-zaśmiałam się, a po chwili zobaczyłam lecącą w moim kierunku poduszkę. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Przy nim czułam się taka taka swobodna. Pozwolił zapomnieć mi o sprawię z Benem i o wszystkich problemach. Szkoda, ze nie wszyscy tacy są. Wchodząc do kuchni zostałam obrzucona podejrzliwym spojrzeniem Michaele.
- Dzień dobry.-bąknęłam cicho.
- Ile naleśników chcesz Louise?- zapytała ciepło Maria.
- Osiem.- rzuciłam bezzastanowienia. Oczy kobiety ledwo co nie wyleciały z orbit.- To znaczy chcę wziąć je na później, wychodzę niedługo.- wymyśliłam na biegu.
- Rozumiem.-powiedziała niepewnie.
- Możemy pogadać?- zapytała Ele.
- Nie mamy o czym, przepraszam Michaele, ale jeśli chcesz znać prawdę to zapytaj się Bena.- burknęłam. Dziękując uprzednio Mari chwyciłam naleśniki i ruszyłam do pokoju. To nie tak, ze nie chce żeby Ele znała prawdę po prostu chce spędzić miło dzień z przyjacielem, z którym jeszcze wczoraj nie odzywałam się, a rozdrapywanie ledwo zagojonych ran nie wróży nic dobrego.
_______________________
Jasne promienie ogrzewały moją skórkę tworząc przyjemne uczucie. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na materacu chłopaka.
- Justin..- lekko szturchnęłam chłopaka, ale ten tylko jęknął.- Wstawaj, leniuchu.- zaśmiałam się i jeszcze raz potrząsnęłam jego ciałem.
- Louise, jeszcze pięć minut.- westchnął i przewrócił się na drugi bok dzięki czemu mogłam oglądać jego piękną twarz i poranne wypieki.
- Nie, wstawaj już.- zachichotałam.
- Nie masz serca kobieto.- westchnął dalej mając zamknięte oczy. Wyglądał tak niewinnie, bezbronnie. Delikatnie przytuliłam się do jego ciała nie chcąc wzbudzić żadnych podejrzeń. Chłopak ochoczo wpuścił mnie w ramiona, a ja miałam ochotę zachichotać. Wyciągnęłam rękę próbując dosięgnąć butelkę z wodą jednak była zbyt daleko. Kładąc się całkowicie na Justinie chłopak lekko uśmiechnął się, oh, uwierzcie nie na długo. W końcu chwytając butelkę odkręciłam ją i policzyłam w myślach. Cztery, trzy, dwa, jeden pomyślałam i przechyliłam butelkę z napojem wprost na nasze twarze. Zimna ciecz rozlała się po nas mocząc materac, a chłopak od razu poderwał się z miejsca usadowiając mnie na swoich kolanach.
- Louise!- pisnął jak dziewczyna, a ja wybuchłam śmiechem.- Jesteś nienormalna.- w końcu również zaczął się śmiać przytulając mnie do siebie.- Tęskniłem na twoimi głupimi żartami, wiesz?- zapytał się cicho.
- Justin, zapomnijmy o tym.- westchnęłam.
- Dobrze, pamiętaj tylko, że czekam na dokładne wyjaśnienia. Oczywiście kiedy będziesz gotowa, nie chcę cię pospieszać a-ani nic tylko wiesz..-zaczął jąkać się zdając sprawę z tego jak nachalnie to zabrzmiało.
- W porządku, rozumiem. Też chciałabym znać prawdę gdybym była na twoim miejscu.- uśmiechnęłam się ciepło co po chwili odwzajemnił. Zależało mu na tym żebyśmy znowu nie zaczęli się kłócić przez co zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Chcesz coś do jedzenia?-zapytałam się miło.
- Jeśli to nie jest żaden problem.-odpowiedział szczerząc się.
- Oczywiście, ze jest.-zaśmiałam się, a po chwili zobaczyłam lecącą w moim kierunku poduszkę. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Przy nim czułam się taka taka swobodna. Pozwolił zapomnieć mi o sprawię z Benem i o wszystkich problemach. Szkoda, ze nie wszyscy tacy są. Wchodząc do kuchni zostałam obrzucona podejrzliwym spojrzeniem Michaele.
- Dzień dobry.-bąknęłam cicho.
- Ile naleśników chcesz Louise?- zapytała ciepło Maria.
- Osiem.- rzuciłam bezzastanowienia. Oczy kobiety ledwo co nie wyleciały z orbit.- To znaczy chcę wziąć je na później, wychodzę niedługo.- wymyśliłam na biegu.
- Rozumiem.-powiedziała niepewnie.
- Możemy pogadać?- zapytała Ele.
- Nie mamy o czym, przepraszam Michaele, ale jeśli chcesz znać prawdę to zapytaj się Bena.- burknęłam. Dziękując uprzednio Mari chwyciłam naleśniki i ruszyłam do pokoju. To nie tak, ze nie chce żeby Ele znała prawdę po prostu chce spędzić miło dzień z przyjacielem, z którym jeszcze wczoraj nie odzywałam się, a rozdrapywanie ledwo zagojonych ran nie wróży nic dobrego.
_______________________
przez ostatnie momenty było zbyt smutno więc osłodzić rozdziały lesz nie na długo... @luvmedrew
▫ jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz! :)
Super rozdział. Fajnie, że między nimi jest już wszystko okej :) Czekam na nn i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńSuper, że w końcu się pogodzili :) czekam z niecierpliwością na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! *o*
OdpowiedzUsuńw końcu się pogodzili (:
czekam na następny! ;d
świetny :)
OdpowiedzUsuńO tak! ^^
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział :) Dopiero zaczęłam czytać, ale mam zamiar wrócić do początku, ponieważ urzekłaś mnie swoim opowiadaniem :)
OdpowiedzUsuńLouise jest fajną dziewczyną, a Justin,,, również wydaje się w porządku ^^
Razem tworzą coś niezwykle uroczego :) Dobrze, że się pogodzili :)
Mam nadzieję, że b a r d z o będzie pomiędzy nimi iskrzyć *-*
Zapraszam do mnie :*
among-the-people.blogspot.com