środa, 21 maja 2014

9."Niezrozumiana."

Louise's POV

Schodząc po schodach miałam ochotę specjalnie potknąć się i złamać sobie coś. Nienawidziłam w sobie tej słabości. Lęku przed tym co może stać się gdy powiem komuś o sekrecie przez, który duszę się wewnętrznie. Jest jak cholerny pasożyt wyjadający ze mnie ostatnie szczęście. Szkoda tylko, że pasożytów da się pozbyć unikając więzienia, a Bena Stewarta nie.
- Dzień dobry Louise.- przywitała mnie ciepło Maria, a ja wysiliłam się na uśmiech. Najbardziej z tego wszystkiego bałam się, że będę musiała iść na bal sama. Wczoraj dosyć mocno pokłóciłam się z Justinem.

- Co to miało znaczyć?- warknął szorstko wgapiając się we mnie swoim lodowatym wzrokiem.
- Nic, po prostu zapomnij.- delikatnie wzruszyłam ramionami. Próbowałam wyglądać na niewzruszoną, ale łzy w kącikach oczu chyba nie pomagały mi. 
- Jak zapomnij? Właśnie wparował tutaj chłopak twojej siostry sugerując, że jesteś łatwa!- auć, zabolało.
- Ben powinien się leczyć.- syknęłam odwracając się tyłem. 
- Chcesz mi coś powiedzieć? Czy sam mam go o to spytać?- zapytał. Patrzył się na mnie z obrzydzeniem, przez co czułam się jak jakaś suka. 
- Nie! Nie chcę o tym rozmawiać!- szybko odwróciłam się podchodząc do niego, ale on cofnął się. Czuł do mnie wstręt, chociaż nie byłam sama.
- Czy ty pieprzyłaś się z nim za plecami własnej siostry?- warknął ostro, a ja aż zakrztusiłam się powietrzem. Moje malutkie serce właśnie zamieniło się w piach. Tak drobne kawałki, z których nie można nic ulepić. Jeśli nawet twój przyjaciel ma o tobie takie zdanie, to co dopiero z innymi... - Myślałem, że jesteś inna, ale to był błąd. Jak można zrobić to własnej siostrze Louise?- ostatnie słowa wypowiedział z niedowierzaniem. Zabrał swoją kurtkę i zniknął za drzwiami. Cholerka. 

Myśląc o wczorajszych wydarzeniach mogę całkowicie stwierdzić, że jestem skończoną kretynką. Justin przez ten okres czasu stał się kimś bardzo ważnym w moim życiu, ale jak zawsze, ostatecznie musiałam coś popsuć, gratulacje Louise. Jesteś żałosna.
Poderwałam się z miejsca prawie wylewają na siebie jeszcze parującą zawartość kubka. Wbiegłam po schodach kierując się do pokoju siostry. Zapukałam i weszłam uprzednio słysząc ciche" proszę ".
- Muszę ci coś powiedzieć. - zaczęłam niepewnie.
- Dobra, ale ja pierwsza.- wyszczerzyła zęby.- Ben chce zabrać mnie do swoich rodziców w Miami.- pisnęła podekscytowana.
- Jak to do Miami? - wrzasnęłam zdziwiona
- Chce żebym poznała jego rodzinę. - zaczęła zdezorientowana.
- To znaczyć gratuluje i w ogóle, ale nie możesz z nim jechać.
- Coś się stało?- spytała troskliwie.
- Nie możesz, nie zgadzam się.
- Jaki masz z tym problem?- spytała.
- Niedługo się dowiesz, muszę iść.- rzuciłam szybko i wbiegłam do pokoju. Rzucając się na łóżko zepchnęłam zwinnym ruchem kołdrę. Głośny huk oznajmił mi, że z kolorową pościelą spadł również mój telefon.
- Cholera.- zaklęłam pod nosem. Przednia szyba przypominała bardziej pajęczynę nić ekran. Później się tym zajmę. Posuwistym ruchem odblokowałam ekran i wstukałam numer do Andy'ego.
- Co tam Lou?- zapytał się tak szybko, że ledwo co zdążyłam przyłożyć rękę z telefonem do ucha.
-  Pójdę z tym dzisiaj na policję.- powiedziałam cicho.
- Jesteś pewna?
Nie.
- Tak.
- Dobrze, szykuj się, zaraz będę.- powiedział pospiesznie i na pożegnanie cmoknął do słuchawki, cały Andy.

Wyrzucając wszystko z szafy zdecydowałam się na luźną bluzę i najzwyklejsze ciemne jeansy. Założyłam je na siebie i uczesałam w wysoką kitkę. Nie chciało mi się malować więc przez resztę czasu leżałam na łóżku obmyślając wszystkie "za" i "przeciw" zeznaniom. Ben i tak jest już podejrzewany o podobne rzeczy. Jednak nie mają na niego żadnych dowodów więc na pewno będą traktować mnie jak złotą, kiedy udowodnię im to. Wstałam z łóżka i zbiegłam na dół.
- Idę do Andy'ego, nie wiem, o której godzinie będę.- powiedziałam do Marie. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i wiedziała, że coś kręcę.
- Dobrze się czujesz? Wyglądasz jakoś niewyraźnie.- podeszłą do mnie i przyłożyła mi do czoła zewnętrzną część dłoni.
- Tak wszystko okej, cześć.- uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam z domu. Andy czekał już na mnie w swoim aucie.
- Cześć.- powiedziałam cicho i zapięłam pasy.
- Louise, dobrze się czujesz?- zapytał wytrzeszczając oczy.- Wyglądasz jak bezdomny menel na dragach. W każdym innym razie zaśmiałabym się, ale teraz ledwo co miałam siłę na wzruszenie ramionami.
- Na posterunek policji.- westchnęłam i oparłam się o zagłówek fotela, w który najchętniej wtopiłabym się. Wszystko waliło się, a ja bezradnie próbowałam naprawić to co spieprzyłam. Moja własna siostra znienawidzi mnie, a mój przyjaciel ma mnie za szmatę sypiającą z kim popadnie, cudownie. Czujecie ten sarkazm?
- Skarbie, wszystko się ułoży.- uśmiechnął się ciepło Andy i kojącym ruchem pogładził mnie po ręce. Właśnie tego było mi trzeba. Osoby, która podniesie mnie na duchu i okłamie, że wszystko będzie dobrze.

~*~
- Proszę, zająć miejsce.- rozkazał wysoki mężczyzna. Był okropnie przystojny, ale szczerze mówiąc w tamtej chwili nie obchodziło mnie to w ogóle. Zrobiłam to co polecił mi detektyw Finder i głośno wypuściłam powietrze.
- Kiedy to zdarzenie miało miejsce w czasie?- zapytał siadając naprzeciw mnie.
- Około pół roku temu, w grudniu.- powiedziałam, a wszystkie wspomnienia zaczęły wracać, pieprzony wyjazd.
- Dlaczego przychodzisz do nas po tak długim czasie?- detektyw lekko podniósł brew spoglądając na nie podejrzliwie.
- Mam dość życia w ciągłym strachu, on jest chory.- stwierdziłam.
- W strachu? Czy Ben Stewart szantażuje cię lub dręczy?- facet mówił z takim spokojem i opanowaniem, że miałam ochotę go uderzyć i sprawdzić jak zareaguje.
- Można powiedzieć, że szantażuje. Podczas tego... zajścia, jego przyjaciel, nagrał to wszystko. Ben ostrzegł mnie, że gdy pisnę chociaż jedno słówko cała szkoła będzie miała to nagranie.
- Rozumiem.- detektyw spuścił głowę i zanotował parę rzeczy.- Jak nazywa się ten przyjaciel?
- Andrew.- westchnęłam próbując przypomnieć sobie jego nazwisko.
- Nazwisko? Proszę przypomnieć sobie chociaż pierwszą literę.- ponaglił mnie Finder.
- Andrew Sau... Sauern.- przybiłam sobie mentalną piątkę, niech zapłacą wszyscy którzy są w to zamieszani.
-Już wcześniej były donosy na Stewarta, ale nie mieliśmy żadnych dowodów co do tego. Jeśli Andrew nagrał to wszystko, oczywiście postaramy się zarekwirować wideo przed dalszym udostępnieniem. Rozmowa z psychologiem i to co powiedziałaś mi przed chwilą wydaje się wystarczające, gdyby jednak czegoś brakowało będę się kontaktował. Dziękuję, panno Shue.- wstał i podał mi rękę. Robiąc to samo co detektyw poczułam jak kamień spadł mi z serca. Chwyciłam swoją bluzę i wyszłam w okropnego pomieszczenia kierując się od razu do wyjścia. Popchnęłam ciężkie drzwi i odetchnęłam świeżym powietrzem, którego tak bardzo mi brakowało.

- Już jestem.- wsiadłam do auta i wbiłam wzrok w przednią szybę.
- Jak było?- zapytał cicho Andy.
- Szczerze mówiąc nie wiem, ten cholerny psycholog pytał się o wszystko. Czułam się jakby zaraz miał wyskoczyć mi z pytaniem ile palców użył.- westchnęłam, a samochody przed nami rozmyły się przezstrumień gorących łez spływających spływających po moich policzkach.
- Matko, Louise.- westchnął Andy przyciągając mnie do siebie. Delikatnie ułożył mnie za swoich kolanach, a ja wtopiłam się w jego tors doszczętnie mocząc mu koszulkę.
- Jestem taka żałosna, gdybym powiedziała im to wcześniej.- zachłysnęłam się powietrzem rozklejając się jeszcze bardziej, chociaż nie wiem czy to było możliwe.
- Cii, nie jesteś.- Andy głaskał mnie po głowie tuląc jeszcze mocniej.
- On nie m-myślałby tak o mnie, n-nie sądziłby, że jestem małą p-puszczalską.- zapłakałam.
- Louise o kim ty mówisz? O Justinie?- zapytał chłopak, a ja skinęłam głową.- Pieprzony dupek, jeśli ma o tobie takie zdanie nie zasługuje na ciebie kochanie. Nikt nie zasługuje, jesteś zbyt dobra dla wszystkich.- szepnął odsuwając mnie od siebie i patrząc mi w oczy.- Rozumiesz?
- To ja nie z-zasługuje na niego.- westchnęłam wracając do poprzedniej pozycji, która była bardziej komfortowa dla mnie w tym czasie.
- Louise, przestań. Jesteś najlepsza, a teraz proszę, uspokój się.- mruknął pocierając moje plecy. Wzięłam głęboki wdech próbując się uspokoić, ale to spowodowało kolejny wybuch. Płacząc na kolanach Andy'ego czułam, że moje powieki robią się ciężkie i nie wiedząc kiedy, odpłynęłam. 

Justin's POV:
- Pieprzona idiotka.- warknąłem kopiąc pojemnik na śmieci. Nie mogłem zrozumieć jak taka "grzeczna" i "wspaniała"  dziewczyna mogła zrobić coś takiego. Od wczoraj mam ochotę pobić kogoś i muszę przyznać , że ledwo co się powstrzymuję. Nie toleruję zdrady. Może jestem dupkiem i bawię się dziewczynami, ale wyraźnie oznajmiam im, że to koniec i nie chcę mieć z nimi nic więcej wspólnego. Szczerze mówiąc bardzo polubiłem Louise, pomimo tych wszystkich złych słów, które powiedziałem na nią przy kumplach, cholernie mi się podoba, nie tylko pod względem wyglądu. Głupi zakład przerodził się w coś więcej czego już nie chcę kontynuować. Bycie zdradzonym nie raz mnie już spotkało, dlatego bronię się przed tym jak tylko mogę. Jeśli Louise nie miała problemu przespać się z chłopakiem swojej siostry to co dopiero z kimś na boku będąc ze mną. Zdziwieni? Tak, będąc ze mną. Oczywiście, to uczucie nie jest jakoś strasznie silne, ale wystarczająco mocne aby odczuć smutek.
- Czego się kurwa patrzysz?- wrzasnąłem do kobiety idącej po drugiej stronie ulicy. Wystraszona chwyciła swoje koleżanki pod ręce i ruszyła z prędkością światła przed siebie. Wyjąłem klucze z lewej kieszeni kurtki i zmierzwiłem włosy. Z impetem otworzyłem drzwi nie mając nawet czasu ściągnąć butów. Wtargnąłem do pokoju otwierając barek i wyjmując z samego końca torebeczkę. Wysypałem sporą ilość na blat oddzielając kreski kartą kredytową leżącą obok. Jednym zwinnym ruchem zebrałem wszystko i aż musiałem przymknąć oczy. Wyjąłem telefon, który nieustannie wibrował w mojej kieszeni, a na wyświetlaczu pojawiło się najpiękniejsze imię na świecie.
- Pierdol się.- zaśmiałem się rzucając telefon na sofę. Chwyciłem kurtkę i wyszedłem z domu.

____________________________

w o w, nie lubię tego Justina :/ @luvmedrew

▫ jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz! :)

7 komentarzy:

  1. Cudownie piszesz kochana :D Ten rozdział jest świetny i nie mogę doczekać się następnego : > Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny blog. :) zycze weny i pomyslow.

    OdpowiedzUsuń
  3. boooże:o
    musisz koniecznie opisać co Ben jej dokładnie zrobił i jak boże iwoefjoewirgjer
    Justin chuju noooo! muszą się pogodzić!
    diofjweoivfe mówiłam że Justin będzie coś do niej czuć haahahah ♥
    czekam na następny (:

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Twoje Opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawaj szybko nowy rozdział < 3

    OdpowiedzUsuń