piątek, 30 maja 2014

10. "Chcę więcej."

P R Z E C Z Y T A J   N O T A T K Ę 
P O D   R O Z D Z I A Ł E M!

Louise's POV:

Obudził mnie dręczący dźwięk dzwonka, jęknęłam i wyjęłam telefon ze spodni.
- Louise?!- wydarła się Isabella do telefonu.- Gdzie ty jesteś?!- cicho westchnęłam i rozłączyłam się. 
Położyłam telefon na poduszce próbując ponownie zniknąć w krainie snów. Odblokowałam telefon i napisałam wiadomość do Eden.

do Edd:
Kryj mnie, wymyśl, że bardzo rozchorowałam się czy coś, wszystko ci wytłumaczę.

Wystukałam szybko, nie musiałam czekać nawet pół minuty zanim przyszła odpowiedź.

od Edd:
Wszystko w porządku?

Nie.

do Edd. 
Wytłumaczę ci, ale nie dzisiaj.

Wstałam z łóżka kierując się do toalety żeby przemyć twarz. Po tym jak usnęłam zapłakana w aucie Andy'ego, chłopak musiał mnie przenieść mnie do domu, bo nie pamiętam nic pomiędzy. Zimna woda nic nie pomogła i nadal wyglądając jak rozgnieciony pomidor zeszłam na dół.
- Jak się spało?- zapytał Andy. Właściwie, co on tu jeszcze robi?
- Normalnie.- wzruszyłam ramionami.- Gdzie są wszyscy?- zapytałam zdziwiona faktem, że poza nami był tylko pies i chomik Briana, chyba, że ich też nie ma.
- Michaele jest u przyjaciółki, a Adele pojechała z Brianem do waszej ciotki.- stwierdził i napił się soku pomarańczowego.
- A Maria?
- Louise, jest sobota. Co weekend Maria ma wolne..- przypomniał dziwnie spoglądając na mnie.
- Ah, no tak.
- Poza tym były tutaj dziewczyny, ale nie otwierałem.
- Dziękuję.- westchnęłam, był zbyt dobrym przyjacielem.
- Za co?- zapytał i uniósł brew.
- Za wszystko. Mógłbyś teraz miło spędzać czas z Trevorem, a nie opiekować się głupią idiotką.- burknęłam.
- Kto powiedział, że nie spędzę go miło z Trevorem? Zaraz tutaj będzie.- uśmiechnął się głupkowato, a ja pierwszy raz w tym przeklętym dniu odwzajemniłam jego uśmiech. Za to uwielbiałam Andy'ego. potrafił pocieszyć, a mój dom był tak jakby jego drugim domem i na opak. Gdzie się pojawi tam zawita radość i szczęście, dosłownie, jak jakiś rolnik sadzący miłość, czy coś. Dzwonek do drzwi rozległ się po całym domu.
- Otworzę.- już miałam wstać, ale wesoły rolnik wyprzedził mnie i pobiegł do drzwi.
- Louise, kochanie.- do pokoju wpadł Trevor z ogromną butelką wina i pudełkami od filmów. Podniósł mnie i przytulił do swojego rozgrzanego torsu, ale i tak Justina jest lepszy. Muszę przestać się nim zadręczać. - Musisz mi wszystko opowiedzieć.- puścił mnie, a ja poszłam po trzy kieliszki. Siadając na sofie podałam Andy'emu kieliszki, które od razu napełnił czerwoną cieczą, a Trev zajął się włączeniem filmu.
- Jesteście tacy kochanie.- gruchnęłam przejęta. Chociaż oni troszczą się o mnie..

Nobody's POV:
- I to koniec.- westchnęła rozpaczliwie Louise cała zalana łzami.
- Co za kutas.- pociągnął nosem Trevor. Znasz ten rodzaj spotkania gdzie wszyscy płaczą? Wyrzucają z siebie wszystko co ich boli i dręczy? Właśnie to był taki wieczór. Trójka przyjaciół siedziała na kanapie zalewając się łzami i użalając nad sobą wzajemnie. W ich dłoniach znajdowały się na pół wypite kieliszki z winem, a ckliwy film lecący w tle dodawał klimatu.
- Nie mogę uwierzyć, że byliście aż tak blisko.- bąknął Andy.- Pobiję go, dojdę do siebie i obiecuję ci to, że załatwię go.
- Przy okazji powiedz mu żeby odebrał telefon.- wydukała brunetka.
- Dzwoniłaś do niego?- spytał oburzony Trevor, na co Louise delikatnie skinęła głową.- To on powinien błagać ciebie o wybaczenie.- burknął.
- I właśnie taki jest twój problem. Moim zdaniem dwie strony powinny się starać.- powiedział cicho Andy.
- Może i tak, ale nie zmienię swojego zdania.- odpowiedział sucho.
- Spróbuj zadzwonić do niego, bo potem będzie zbyt późno.- poradził brunet. I wtedy zaczęły się wszystkie pytania. Czy jest tego wart? Czy on nie powinien zadzwonić pierwszy? Przecież to on nie dał nawet sobie wytłumaczyć. Mówią, że prawda jest gorzka, ale w tym przypadku raczej to nie pasuje. Przecież prawda o Louise jest gorzka, ale tylko dla niej. Dziewczyna nie zrobiła nic złego, to Ben potraktował ją jak bezwartościowy przedmiot.
- Masz rację.- odpowiedziała Louise.
- Nawet się nie waż.- krzyknął Trevor, ale dziewczyna już trzymała w ręku telefon wybierając numer, kiedyś tak często wybierany. Odczekując chwilę wstrzymała oddech.
- Halo?- przywitał ją przyjazny głos chłopaka.
- Justin?- zapytała lekko zdezorientowana wesołym tonem bruneta.
- Nie mogę teraz odebrać, ale oddzwonię później!- zaśmiała się poczta głosowa. Louise oparła się o ścianę wpisując jego numer jeszcze raz i jeszcze raz. Może następnym razem się uda? Pomyślała, poczta głosowa chłopaka z każdym połączeniem szydziła z niej coraz bardziej.
- Niech cię szlag!- wrzasnęła ciskając telefonem w białe kafelki, który nie wytrzymując ciśnienia potłukł się jeszcze bardziej. Zostawiając telefon na kuchennej posadzce wbiegła po schodach i weszła do swojego pokoju. Zamknęła zamek u drzwi i wyszła na balkon.
- Życie jest gówniane.- westchnęła sama do siebie opierając się o barierkę.

Justin's POV:
- Justin, Justin, Justin.- tłum wiwatował, a ja śmieję się w głos. Narkotyki działające w moim organizmie totalnie ścięły mnie, ale stoję. Stoję po środku wielkiego pola z grupą krzyczących znajomych. Szybko ściągnąłem koszulkę, a potem spodnie, prawie przewracając się. Biegnę i z impetem wskakuję do jeziora. Lodowata woda ochlapuje wszystkich w okół, ale oni nie są źli, oni się śmieją.
- O kurwa.- wrzasnąłem pobudzony jeszcze bardziej. Wszyscy idąc w moje ślady zrzucają z siebie ubrania i wskakują do wody. Zupełnie zapominając o moich problemach zanurzam się w swoim zmyślonym szczęściu jeszcze bardziej. Chcę więcej.
- Tak bardzo się za tobą stęskniłam Justin.- szepnęła mi do ucha pijana dziewczyna. Ele? Chyba tak miała na imię.
- Ale ja za tobą nie.- zaśmiałem się i odpłynąłem jak najdalej od blondynki. Pieprzyć dziewczyny.
- Chodź do nas Justin!- krzyknął Liam, mój dawny przyjaciel. Płynąc w tamtym kierunku od razu dostałem butelkę szampana, nie wiem o chodzi.
- Wiesz jak do kurwy dostałem się tutaj?- zapytałem.
- Oh, Justin, jak zawsze zjarany do nieprzytomności.- Wybuchł śmiechem, na co również śmiałem się chociaż to nie było śmieszne, do cholery. Wyskoczyłem z wody i aż jęknąłem. Julia Lame stała przede mną w samej bieliźnie, mój umysł, który dotychczas płatał mi figle skupił się tylko na jednym. Jej czerwonej bieliźnie.
- Cześć- mruknąłem jej do ucha na co dziewczyna zaczęła chichotać.
- No cześć.- zaśmiała się i lekko pocałowała moją szczękę. Lubię takie przywitania. Musiała być tak samo zjarana jak ja. Chwyciłem dziewczynę w kolanach i posadziłem na stole. Widziałem ją podwójnie, albo nawet i poczwórnie. Justin, opamiętaj się.- Słyszysz to?- zapytałem udając, że wytężam słuch i zaśmiałem się.
- Co słyszę?- zapytała i spojrzała na mnie nieobecnym wzrokiem.
- Muzykę. Słyszysz ją?- wybuchłem śmiechem.
- Nie, masz paranoje Justin.- uśmiechnęła się słodko, a mój umysł znów zaczął żartować ze mnie.
- Może i mam, ale mam też ochotę na ciebie.-mruknąłem jej do ucha. Na co dziewczyna seksowanie zagryzła wargę.
- To mnie bierz.- jęknęła cicho.
Dobra.
- Nie.- burknąłem i chwiejnym krokiem odszedłem. Nikt nie dorównywał Louise.
- Pieprz się Bieber.- krzyknęła zażenowana na co tylko po raz kolejny wybuchłem śmiechem. Naćpany i pijany ułożyłem się na trawniku, a potem już nie pamiętam co się działo.
______________________________
nawaliłam wiem i przepraszam

perspektywa Justina pisana jest troszkę czasem teraźniejszym żebym mogła lepiej przedstawić jego "fazę"


4 komentarze:

  1. szkoda, że rozdziały są takie krótkie, bo tak cholernie wciągają!
    oni się muszą w końcu pogodzić!
    dobrze Justin, nikt nie dorównuje Louise! ;d
    czekam na następny (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Supr rozdział. Mam nadzieję, że w końcu sobie wszystko wyjaśnią. Życzę ci weny kochanie i pisz szybko następny bo się wciągnęłam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały! :)

    OdpowiedzUsuń