Louise’s POV
Promienie słoneczne urządziły sobie małe ognisko na mojej twarzy tańcząc przy nim wesoło. Szkoda, że mój humor był do bani i popsułam im imprezę. Wstałam ze skwaszoną miną i ruszyłam do toalety, pewnie wyglądałam jak buldog. Moje włosy były w totalnym nieładzie, a oddech śmierdział gorzej od sików kota. Była naprawdę w opłakanym stanie. Znowu nie mogłam spać, tym razem „niewiadomym” problemem był wysoki szatyn z pięknymi brązowymi oczami, który wczoraj ode mnie uciekł. Zrzucając piżamę, która też wydawała się śmierdzieć weszłam pod strumień gorącej wody. Dzięki Bogu, dzisiaj kończymy wcześniej lekcje. Nawet nie wiem czemu, ale sądzę, że to jakiś znak abym porządnie wykorzystała ten dzień. Nie, nie mam na myśli dzikiej imprezy, na której wszyscy się zapiją i będą sypiać z kim popadnie. Pouczę się, lub poczytam książkę, sądzę, że to będzie lepsze. Schyliłam się i sięgnęłam po butelkę z waniliowym szamponem, który wylałam na włosy. Delikatnie rozmasowałam je i spłukałam, potem zrobiłam to samo z ciałem i wyszłam spod prysznica. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zaścieliłam łóżko. Chwyciłam torbę szkolną i ruszyłam w stronę pokoju mojego młodszego brata.
- Brian, piętnaście minut.- pospieszyłam go. Codziennie rano odwoziłam go do szkoły, która co dziwne była dla niego mini rajem. Uwielbiał książki, naukę, a co najdziwniejsze nauczycieli, ale o gustach się nie dyskutuje.
- Dzień dobry.- powiedziałam do Marie, która była naszą gosposią odkąd pamiętam. Wypełniała obowiązki naszej mamy, której nigdy nie było w domu. Z ojcem posiadali kancelarię prawniczą i spędzali w niej całe dnie. Nie zamierzam im w tym przeszkadzać jeśli w ten sposób się spełniają, czy coś. Jest też Adele i Michaele. Są to moje dwie siostry, jedna wspaniała, a druga to jej zupełne przeciwieństwo. Adele od zawsze konkuruje ze mną, szkoda, że rodzice zauważają tylko jej sukcesy. Może tak naprawdę boją się powiedzieć, że jest nienormalna i pocieszają ją? Tak, to bardzo możliwe, zawsze była dziwna. Jednak Michaele, jest starsza o dwa lata i jest wspaniała. Długonoga, blondynka, o której marzy każdy chłopak, nawet ci starsi. Dziewczyny chcą być na jej miejscu, nawet jej kot, ma respekt u innych kotów, za to, że jest jej własnością! Daję słowo!
Promienie słoneczne urządziły sobie małe ognisko na mojej twarzy tańcząc przy nim wesoło. Szkoda, że mój humor był do bani i popsułam im imprezę. Wstałam ze skwaszoną miną i ruszyłam do toalety, pewnie wyglądałam jak buldog. Moje włosy były w totalnym nieładzie, a oddech śmierdział gorzej od sików kota. Była naprawdę w opłakanym stanie. Znowu nie mogłam spać, tym razem „niewiadomym” problemem był wysoki szatyn z pięknymi brązowymi oczami, który wczoraj ode mnie uciekł. Zrzucając piżamę, która też wydawała się śmierdzieć weszłam pod strumień gorącej wody. Dzięki Bogu, dzisiaj kończymy wcześniej lekcje. Nawet nie wiem czemu, ale sądzę, że to jakiś znak abym porządnie wykorzystała ten dzień. Nie, nie mam na myśli dzikiej imprezy, na której wszyscy się zapiją i będą sypiać z kim popadnie. Pouczę się, lub poczytam książkę, sądzę, że to będzie lepsze. Schyliłam się i sięgnęłam po butelkę z waniliowym szamponem, który wylałam na włosy. Delikatnie rozmasowałam je i spłukałam, potem zrobiłam to samo z ciałem i wyszłam spod prysznica. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zaścieliłam łóżko. Chwyciłam torbę szkolną i ruszyłam w stronę pokoju mojego młodszego brata.
- Brian, piętnaście minut.- pospieszyłam go. Codziennie rano odwoziłam go do szkoły, która co dziwne była dla niego mini rajem. Uwielbiał książki, naukę, a co najdziwniejsze nauczycieli, ale o gustach się nie dyskutuje.
- Dzień dobry.- powiedziałam do Marie, która była naszą gosposią odkąd pamiętam. Wypełniała obowiązki naszej mamy, której nigdy nie było w domu. Z ojcem posiadali kancelarię prawniczą i spędzali w niej całe dnie. Nie zamierzam im w tym przeszkadzać jeśli w ten sposób się spełniają, czy coś. Jest też Adele i Michaele. Są to moje dwie siostry, jedna wspaniała, a druga to jej zupełne przeciwieństwo. Adele od zawsze konkuruje ze mną, szkoda, że rodzice zauważają tylko jej sukcesy. Może tak naprawdę boją się powiedzieć, że jest nienormalna i pocieszają ją? Tak, to bardzo możliwe, zawsze była dziwna. Jednak Michaele, jest starsza o dwa lata i jest wspaniała. Długonoga, blondynka, o której marzy każdy chłopak, nawet ci starsi. Dziewczyny chcą być na jej miejscu, nawet jej kot, ma respekt u innych kotów, za to, że jest jej własnością! Daję słowo!
- Cześć Ele.- uśmiechnęłam się do niej pogodnie, a ona mnie
przytuliła.
- Cześć, chcesz iść dzisiaj na zakupy?- zapytała, popijając swoją herbatę z jej ulubionego kubka z misiem. Dostała go ode mnie na dziesiąte urodziny.
- Pewnie, mam ci tyle do powiedzenia.- westchnęłam.
- Cześć, chcesz iść dzisiaj na zakupy?- zapytała, popijając swoją herbatę z jej ulubionego kubka z misiem. Dostała go ode mnie na dziesiąte urodziny.
- Pewnie, mam ci tyle do powiedzenia.- westchnęłam.
- Coś się stało?- zapytała, a ja wskazałam dyskretnie głową
w kierunku siedzącej Adele. Chyba
załapała.
- To, że nie mamy najlepszych kontaktów, nie oznacza, że nie
jesteśmy siostrami.- syknęła zjadliwie Adele.- Możesz powiedzieć co cię gryzie.
- Tak? A ty potem pójdziesz i postąpisz tak jak zrobiłaś to z
Nicolasem?- zapytałam się.
- Daj spokój, byłam młoda i głupia!
- Nie chcę nic mówić, ale to było rok temu, Adele.- wtrąciła
się Michaele.
- Dajcie spokój! Jest rano, a wy znowu zaczynacie.- mruknęła
Marie, dając znać, że ma dosyć naszych kłótni.
- Przepraszamy.- mruknęłyśmy w tym samym czasie. Spojrzałam
na zegar wiszący na ścianie.
- Brian!- krzyknęłam chcąc go pospieszyć.
- Brian!- krzyknęłam chcąc go pospieszyć.
- Już idę, idę!- krzyknął, zbiegając ze schodów. Ze
zdziwienia upuściłam kubek herbaty.
- Wielkie nieba, dopomóżcie mi.- mruknęłam i wykonałam znak krzyża. Mój brat stał tam z zaczesanymi włosami, luźnym podkoszulku i spodniach opuszczonych na tyłku. Wyglądał jak mała kopie Justina. Po chwili wszyscy śmialiśmy się z Briana, a on się puścił nam oczko.
- Wielkie nieba, dopomóżcie mi.- mruknęłam i wykonałam znak krzyża. Mój brat stał tam z zaczesanymi włosami, luźnym podkoszulku i spodniach opuszczonych na tyłku. Wyglądał jak mała kopie Justina. Po chwili wszyscy śmialiśmy się z Briana, a on się puścił nam oczko.
- Drogie damy, o to nowy ja!- powiedział i podjął próbę
uśmiechnięcia się w ten łobuzerski sposób co Justin, jednak wyglądał jak
gwiazda kabaretu.
- Brian, cieszę się twoim szczęściem, ale wyglądasz
żałośnie.- zaśmiałam się.
- Luzik.- powiedział i włożył czapkę Netsów, daszkiem do tyłu.
- Luzik.- powiedział i włożył czapkę Netsów, daszkiem do tyłu.
- Chodźmy.- powiedziałam i zaciągnęłam go do auta.
Podjeżdżając moim nowiusieńkim autem pod jego szkołę, czekałam jak pożegna się
ze mną całusem, ale tego nie zrobił co mnie zdziwiło.
- Brian! Gdzie masz plecak?- zapytałam zdziwiona.
- Luzacy nie noszą plecaków.- powiedział jakby to była
najoczywistsza rzecz na świecie.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie masz ze sobą żadnych
książek?- warknęłam.
- Właśnie tak, siorka.- uśmiechnął się.
- Właź do środka.- burknęłam, zamykając z rozdrażnienia
oczy.
- Ale Lo..
- W tej chwili Brian.- syknęłam, a on po sekundzie siedział
zapięty pasem, patrząc się na ulicę. Wyjechałam pospiesznie z parkingu i
zawróciłam do domu. Nic nie mówiąc chłopak wyskoczył z auta i pobiegł do domu
po plecak. Za pięć minut rozpoczyna się moja lekcja, a ja jestem jeszcze na
podjeździe domu, cholerka! Zatrąbiłam niecierpliwiąc się. Po chwili z domu
wyszedł Brian, z poluzowanymi ramionami plecaka. Teraz jego plecak sięga mu
prawie połowy ud. Co za dziwak! Wróciłam się ponownie do szkoły chłopaka.
- Nie chcę cię dzisiaj widzieć. –mruknęłam, a on tylko skinął głową i wyszedł do szkoły. Jak wariatka ruszyłam przez miasto. Spóźniona. Przyspieszyłam jeszcze trochę i zaparkowałam auto na dwóch miejscach, ale wcale mnie to nie obchodziło. Właśnie spóźniałam się pierwszy raz w życiu na lekcje, kiedy nagle olśniło mnie. Przecież mogę nie pójść na pierwszą lekcję, pod pretekstem lekarza. Przybiłam sama ze sobą piątkę i wróciłam przeparkować auto. Zostało jeszcze dwadzieścia pięć minut do końca tej lekcji, które poświęciłam na podrobieniu podpisu mojej mamy. To będzie ciężki dzień.
- Nie chcę cię dzisiaj widzieć. –mruknęłam, a on tylko skinął głową i wyszedł do szkoły. Jak wariatka ruszyłam przez miasto. Spóźniona. Przyspieszyłam jeszcze trochę i zaparkowałam auto na dwóch miejscach, ale wcale mnie to nie obchodziło. Właśnie spóźniałam się pierwszy raz w życiu na lekcje, kiedy nagle olśniło mnie. Przecież mogę nie pójść na pierwszą lekcję, pod pretekstem lekarza. Przybiłam sama ze sobą piątkę i wróciłam przeparkować auto. Zostało jeszcze dwadzieścia pięć minut do końca tej lekcji, które poświęciłam na podrobieniu podpisu mojej mamy. To będzie ciężki dzień.
- Jestem z ciebie dumna!- pisnęła Michaele. Oczywiście
musiałam się jej wygadać, że podrobiłam zwolnienie, które na szczęście pani
Marshal przyjęła pomyślnie.
- Kiedyś na pewno tego znowu spróbuję.- uśmiechnęłam się na
co Ele zachichotała.
- Tylko bez szaleństw.- zażartowała na co zaśmiałyśmy się.
Właśnie chodziłyśmy po centrum handlowym w poszukiwaniu jakiś ubrań dla Ele na
dzisiejszą imprezę letnią. Jej przyjaciel, John, wyprawia dzisiaj ogromną
imprezę. Chcą w ten sposób zacząć świętować lato, które lada moment się
zacznie. Tylko ci „najfajniejsi” mieli wstęp na tę imprezę, w tym moja
wspaniała siostra. Na tej imprezie dzieją się podobno niewiarogodne rzeczy, ale
to co dzieje się na niej zostaje sekretem. Raz zostałam nawet na nią
zaproszona, ale Michaele stwierdziła, że jestem jeszcze za młoda.
- W tej będziesz wyglądać idealnie.- wskazałam na krótką
sukienkę w odcieniu czerni. Góra została zrobiona z prześwitującego materiału,
oczywiście ukrywając biust.
- Może, ale wydaję mi się, że weźmiemy ją dla ciebie.-
uśmiechnęła się i chwyciła sukienkę w moim rozmiarze.
- Dla mnie?- powiedziałam zaskoczona.
- Tak pójdziesz tam ze mną, chyba nie myślałaś, że w tym
roku opuści cię taka impreza.'_________________________
▫ jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz! :)
chciałam przybliżyć wam życiu Louise, rozdział nudny, ale warto poczekać na następny! :)
jaki cudowny *o*
OdpowiedzUsuńBRIAN ZNOWU MNIE NIE ZAWIÓDŁ ♥ MISTRZ!
uhuu, ktoś tu się robi niegrzeczny!
czekam na kolejny (;
Super:)
OdpowiedzUsuńWspaniały ; P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest najlepszy : )
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNie przestawaj nigdy pisać ; )
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog ♥
OdpowiedzUsuń