sobota, 26 kwietnia 2014

4." Cynamon, mniam."

Nobody’s POV

Sam nie wiedział czemu się tak spieszy, wystraszony? Nie. To zbyt proste słowo. Przerażony na śmierć, lub coś w  t y m  stylu. W sekundę zaparkował auto na podjeździe pod domem Louise.
- Lou, obudź się!- krzyczał i delikatnie, lecz stanowczo potrząsał jej malutkimi ramionami.
- Justin? Oh, Justin jak dobrze, że cię widzę.- wymamrotała i złapała go za kark, on oczywiście nie miał nic przeciwko, a nawet sam tego chciał.
- Co się stało w ty śnie?- zapytał cicho. Był zdziwiony tym, że to właśnie  ona  krzyczy jego imię przez sen. Ale nie robi tego z przyjemności, ostrzega go przed czymś. Justin wiedział, że sny są jak mała kula z paczki M&M’sów tylko, że one mówią prawdę. Ostrzegają lub przygotowują do czegoś.
- Przepraszam, to tyko głupi sen. Ostatnio nie śpię zbyt dobrze.- tłumaczy się ponuro brunetka.
- Nie, powiedz o czym był, wydawało mi się, że spędziliśmy miło czas u Rose.- dziewczyna tylko wzdycha i zaczyna.
- Zdenerwowałeś się na mnie i to jakby to powiedzieć, wytrąciło cię z równowagi? Tak, po prostu zdenerwowałeś się i zaczął padać deszcz. Straciłeś panowanie nad kierownicą i po chwili widziałam tylko srebrne auto jadące prosto na nas.
- Oh, to rzeczywiście niezbyt miły widok.- wymamrotał.- Chodź odprowadzę cię.- powiedział i już po chwili stali przed drzwiami wejściowymi Lou.
- Zostaniesz?- zapytała z nutką nadziei przeszukując czarną dziurę- jej torebkę.
- A chcesz tego?- uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał na jej pojedynek o klucze.
- Tak.- mruknęła cicho.
- Głuptasie, przecież tutaj masz klucze!- krzyknął i wyjął z jej kieszeni klucze. Oczywiście zgadnijcie, to była kieszeń na tyle jej spodni przez co „niechcący” otarł się o jej zgrabny tyłek. Jakby nigdy nic otworzył mieszkanie i przepuścił zawstydzoną brunetkę, której aż zrobiło się słabo. Szybko pobiegła do kuchni nalać sobie wody. On tylko uśmiechnął się dumnie, wiedząc jakie robi na niej wrażenie.
- Co zamierzasz robić?- zapytał.
- Uczyć się, ale jest zbyt piękna pogoda.- westchnęła i otworzyła na szerz drzwi prowadzące na taras.- Pogramy?- zapytała radośnie podając chłopakowi piłkę od koszykówki.
- Zginiesz.- wysyczał zabawnie i poruszał brwiami.
- Jeśli zrobisz tak jeszcze raz to na pewno.- wybuchła śmiechem i ledwo co złapała piłkę przez napad śmiechu. Chłopak był zdziwiony umiejętnościami Louise, ale nie pytał. Można powiedzieć, że był pod wielkim wrażeniem. Biegali tak dużo, że na z ich ciał spływały małe stróżki potu, dlatego Justin zdjął jego biały podkoszulek ukazując w całej okazałości prężące się mięśnie.
- Ślinisz się.- zaśmiał się, a ona wytarła kąciki ust.
- Wcale, że nie!- krzyknęła i idealnie wcelowała do kosza.- Poczekaj aż ja zdejmę koszulkę, zobaczymy.
- Nie odważysz się.- powiedział pewny siebie.
- Czyżby na pewno?- zapytała ciut mniej pewnie, nie chciała tego robić, to był tylko żart.
- Jeśli to zrobisz, możesz zabrać mi... żel do włosów. Na  t y d z i e ń.- wymamrotał przekonany, nawet nie zdał sobie sprawy kiedy i jak koszulek Lou spadł na ziemię. Znieruchomiał, jej ciało było przepiękne, a biały stanik tylko podkreślał jej niewinność.
- Ślinisz się!- krzyknęła Louise, znowu idealnie trafiając.
- Nie dziw się, jesteś piękna.- powiedział i zaczął zbliżać się do niej delikatnie przyciągając ją do swojego rozgrzanego torsu.
- Dzień dobry! Nazywam się Brian, o droga Wenus! Louise załóż coś na siebie, bo zwrócę życie indykowi, którego zjadłem na ostanie Święto Dziękczynienia!- krzyczał mały chłopiec, próbujący zakryć swoje oczy rękami. Justin tylko zachichotał.
- Brian? Co ty tutaj robisz?- zapytała brunetka. Jej poliki były w kolorze wściekłem czerwieni, to na pewno… od grania w kosza.
- Skończyłem wcześniej moje zajęcia, dlatego zadzwoniłem po Marie żeby mnie odebrała. Dlaczego ty nie odbierałaś?- zapytał.
- Ja uhm.. po prostu, n-nie słyszałam. – wymamrotała, a Justin cały czas śmiał się.
- Na pewno.- stwierdził i poprawił swoje czarne okulary na nosie.
- Witam, nazywam się Brian Shue, a ty kim jesteś obściskiwaczu starszych sióstr?
- Justin Bieber, przyjaciel twojej siostry.- zniżył się i podał mu rękę. Justin uwielbiał dzieci, miał z nimi wspaniały kontakt.
- To wspaniale, od teraz też jesteś moim przyjacielem.- westchnął wesoło i wzruszył ramionami. – Ale jeśli moja siostra, będzie przez ciebie płakała, nie będziemy już nimi. Zapamiętaj.- burknął.
- Oczywiście, nigdy nie będzie przeze mnie płakać.- powiedział Justin.
- To dobrze, nie przeszkadzam wam w dalszym przytulaniu się! Pamiętaj Louise żeby nie zajść w ciąże!- krzyknął na odchodne, a oni wybuchli śmiechem.
- Przepraszam za niego, jest naprawdę kochany, ale czasami, na przykład tak jak teraz jest dziwakiem.- zachichotała.
- Poczekaj aż poznasz moje rodzeństwo, biją go na głowę.- zaśmiał się i podał piłkę Louise, której już nie było na boisku.
- Lou?- krzyknął i rozejrzał się aby zobaczyć coś dziwnego. Dziewczyna ledwo co szła do leżaków koło basenu. Może był chamskim szczeniakiem, ale miał serce. Szybko podbiegł do brunetki i pomógł jej usiąść.
- Co się dzieje?- zapytał.
- Brakuje mi siły. Sądzę, że to przez te wszystkie nieprzespane noce.- mruknęła. Justin ostrożnie złapał ją pod kolanami i jak pannę młodą zaniósł do pokoju.
- Może zamiast zabrać mi żel pozwolisz sobie teraz służyć?- zapytał, na co dziewczyna skinęła i zachichotała. – Czyli czego pani sobie życzy?
- Popcornu!- pisnęła.- Idź to Briana i powiedz mu żebry zrobił go dla nas. Trzecie drzwi po lewo. -uśmiechnęła się.
- Oczywiście, madam.- brunet ukłonił się i ruszył w stronę pokoju chłopczyka, a ona myślała. Zastanawiała się nad tym snem. Ogólnie nad tym czy coś złego jej się przytrafiło, że boryka się z bezsennością. Zastanawiała się nad Justinem i delikatnie uśmiechnęła się z powodu tak wspaniałej osoby, którą ma przy sobie. Tylko na jak długo?
- Jestem.- przychodzi, stawiając na biurku popcorn.- Gdzie masz filmy?
- Szafka pod telewizorem- powiedziała miło.- Może… „Szybcy i wściekli”?- zapytał.
- Nie, nie mam ochoty, co ty na „Pamiętnik”?
- Oh, nie! Nie będziemy oglądać żadnych tych ckliwych filmów, na których wszystkie dziewczyny płaczą i marzą o głównych bohaterach, daj spokój, „Ósma mila”?
- Dobra, ale ja trzymam miskę z popcornem!- pisnęła brunetka i podbiegła o szafki. Justin zachichotał i pokiwał głową z infantylności Louise.
- Eminem jest strasznie przystojny! Prawda?
- Nie wiem, Lou, wolę dziewczyny.- zachichotał.
- No tak, ale chyba możesz to ocenić.- burknęła.
- Może, ale i tak wolę ciebie.- mruknął i odłożył miskę na szafkę. Przesunął dziewczynę tak aby wtuliła się w niego. Była zaskoczona, ale było to wygodne, więc nie narzekała.
- Ona jest okropna, co on w niej widzi?- zapytała oburzona. Chłopak tylko się zaśmiał i zatkał jej buzię jedzeniem.
- Daj mi oglądać, Lou!- zaśmiał się.
- Przepraszam, ale tylko stwierdzam fakty.- burknęła i głębiej zatopiła się w ich objęciach. Jego perfumy przeszywały jej nozdrza. Cynamon, mniam. Zaśmiała się.
- Chyba nudzi cię ten film.- stwierdził.
- Nie, może być.- zachichotała i dalej zatapiała się w jego cudownym zapachu. Nagle usłyszeli brzęk telefonu, chłopak jęknął i wyjął telefon z kieszeni swoich spodni. Okropnie rażące światło rozeszło się po pokoju, przez co musieli zmrużyć oczy, dotychczas panowała ciemność i przygaszony ekran telewizora.
- Lou, wiesz, chyba pora na mnie.- powiedział Justin, a ona jęknęła.
- Nie, zostań ze mną jeszcze.- westchnęła. – Nie chcę żebyś już szedł.
- Przepraszam. Naprawdę muszę gdzieś iść.
- Powiesz mi chociaż czemu?- zapytała z lekkim smutkiem.
- Innym razem, cześć.- powiedział pospiesznie i bez żadnego cmoknięcia w policzek czy przytulenia wyszedł. Podeszła do otwartych drzwi i trzasnęła nimi. „ Frajer” pomyślała sobie i rzuciła się na łóżko. Ale na jak długo? Chyba macie już odpowiedź.

________________
little drama

▫ jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz! :)

6 komentarzy: