Louise’s POV
Był piękny słoneczny dzień, radosne dzieci biegały bawiąc się w przeróżne gry. Nie widziałam żadnego, które miałoby na twarzy smutek czy łzy. Słońce udzielało nam kąpieli, a ptaki śpiewały tylko sobie znaną melodię. Siedziałam na ławce słuchając, a przynajmniej udając, mojej przyjaciółki Isabelli. Jej chłopak znowu zdradził ją z dziesiątoklasistką.
- Lou, czy ty w ogóle mnie słuchasz?- burknęła Bella.
- Oczywiście, że tak- odpowiedziałam natychmiast, szkoda, że byłam taką kiepską aktorką.
- Tak? To co takiego właśnie powiedziałam?
- Przepraszam, nie mogę się skupić. Widzisz tych chłopców po lewo, wydaję mi się, że cały czas się na nas patrzą.- dyskretnie wskazałam podbródkiem na grupę chłopców stojących pod drzewem i palących papierosy. Od dłuższego czasu patrzyli się na nas i komentowali.
- Co za przystojniaki!- powiedziała zbyt głośno, obrywając za to głupimi spojrzeniami przez ludzi siedzących obok nas. Daję słowo, że wszyscy, włączając w to „przystojniaków” słyszeli to.
-O matko, Isabello!- pisnęłam zażenowana. Ona tylko zachichotała.- Idziemy stąd- mruknęłam i pociągnęłam czarnowłosą za łokieć, chcąc ulotnić się stąd jak najszybciej. Żwawym krokiem ruszyłyśmy w stronę mojego domu, który nie był zbyt daleko.
-Zaczekaj!- usłyszałam za sobą chłopięcy krzyk. Odwróciłam się i zauważyłam za sobą tego samego bruneta co parę minut temu stał w gronie „przystojniaków”. – Zapomniałaś okularów.- uśmiechnął się ciepło.
- Dziękuję.- odwzajemniłam uśmiech i sięgnęłam po zgubę.
- Mam na imię Justin.- przedstawił się uprzejmie, podając dłoń.
- Jestem Louise, a to moja dziwna przyjaciółka Isabella.- zachichotałam głupawo przez co oberwałam od blondynki.
- Piękne imiona, ale chciałem się zapytać o twój numer.- Cóż, nie cackał się chłopak.
- Pewnie. Wpiszę Ci za nią.- Gdy miałam zamiar zmierzyć ją lodowatym spojrzeniem ona już oddawała mu telefon.
- Dzięki, no to cześć- wyszczerzył zęby i wrócił do swoich kolegów.
- Po co to zrobiłaś?- pisnęłam.
- Jeszcze mi podziękujesz, a teraz wracajmy. Umieram z głodu.
Justin’s POV
- Będzie moja zobaczysz.- uśmiechnąłem się pewny siebie.
- Powodzenia, jej rodzice mają bzika na punkcie kościoła, zresztą ona też należy do jakieś śpiewającej sekty.- mruknął Ryan na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Patrzcie i uczcie się.- powiedziałem i ruszyłem w stronę ławki, na której jeszcze minutę temu siedziała dziewczyna. Jej różowe okulary przeciwsłoneczne leżały pod ławką, zwinnym ruchem zabrałem je.
- Zaczekaj!- podbiegłem do brunetki.- Zapomniałaś okularów. – próbowałem wyglądać na grzecznego i wychowanego.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się do mnie i sięgnęła po przedmiot.
- Mam na imię Justin.- przedstawiłem się i uścisnąłem ich dłonie.
- Jestem Louise, a to moja dziwna przyjaciółka Isabella.- zachichotała przez co przyjaciółka uderzyła ją lekko w żebra.
- Piękne imiona, ale chciałem się zapytać o twój numer.
- Pewnie. Wpiszę Ci za nią.- Isabella zabrała ode mnie telefon i w rekordowym czasie wpisała kombinację cyfr. Louise nie była chyba szczęśliwa z tego powodu, przynajmniej jej „groźne” spojrzenie na to wskazywało.
- Dzięki, no to cześć- uśmiechnąłem i odszedłem.
- Po co to zrobiłaś?- ostatnim czym usłyszałem był pisk brunetki, była taka urocza. Wróciłem do chłopaków, a oni się zaśmiali.
- Jestem pod wrażeniem, dałeś radę.- szturchnął mnie zaczepnie Ryan.
- Czy kiedykolwiek nie dałem?- zapytałem się i wyszczerzyłem zęby.
- Wiele razy dałeś dupy, to wiemy.- powiedział i wybuchł śmiechem. Tylko przewróciłem oczami i wyciągnąłem kolejnego papierosa z paczki. Usiadłem na ławce i rozprostowałem nogi, nie słuchając bzdur, które gadali. Dosyć często zamykałem się w swoim "świecie", czym nazywali to moi przyjaciele.
- Bieber?- warknął Ashton.
- Co?
- Zapytałem się czy idziesz z nami wieczorem do Tavern?- powtórzył zakładając swoją skórzaną kurtkę.
- Jasne.- powiedziałem i ruszyliśmy na parking.
- O 20 na miejsce, nie spóźnij się, nie chcę mieć na sumieniu twojej obleśnej dupy.- zachichotał Ashton.
- Zobaczy kto kogo będzie musiał mieć na sumieniu.- uśmiechnąłem się i wsiadłem na motor.
- Zobaczymy.- krzyknął przygłuszony warkotem silnika. Podnosząc stopkę wyjechałem na zatłoczone ulice Seattle. Mijając niezliczoną ilość aut, zakrętów i świateł zbliżałem się do domu. Okolica była przyjemna, można powiedzieć, że trochę jak z tych wszystkich bajkowych filmów o kochającej się rodzinie. Zaparkowałem na swoim stałym miejscu i zapukałem do drzwi. Po chwili ujrzałem w nim wysoką, piękną dziewczynę.
- Cześć Miley.- wszedłem i dałem pocałowałem jej policzek.- Oh, hej Mad, przeszkodziłem w czymś?- zapytałem i uśmiechnąłem się głupawo.
- Dobrze wiesz, że nie, to także twój dom.- powiedziała i chwyciła Madison za rękę prowadząc ją do salonu. Tak dobrze przeczytaliście, chwyciła za rękę. Miley jest moją starszą siostrą i woli dziewczyny. Ciężko jest mi to zrozumieć, ale postanowiłem nie myśleć o tym i uszanować, w końcu na Boga, ona jest moją siostrą. Zdjąłem buty techniką palce o piętę niechlujnie stawiając je przy szafce.
- To co oglądamy?- wszedłem do kuchni przygotować jedzenie.
- "The women in black"?- spytała Mad na co w tym samym czasie przytaknęliśmy z Miley. Po chwili w kuchni rozległo się pikanie, wsypałem popcorn do miski i wróciłem do dziewczyn. Madison leżała w objęciach mojej siostry, ale już przyzwyczaiłem do tego widoku więc bez słowa zająłem miejsce obok nich.
- Czuję się samotny.- wybełkotałem dziecięcym gestem wydymając dolną wargę, na co one zachichotały.
- Oh, chodź tutaj.- powiedziała Mad, rozkładając ramiona.
- Mało męsko, ale przeżyję.- zaśmiałem się, a film nareszcie się zaczął. Na ekranie pojawiły się trzy małe dziewczynki, które bawiły się lalkami i innym tym cholerstwem. Popijając herbatę ze swoimi misiami nagle wstały i synchronicznie podchodząc to trój skrzydłowego okna wyskoczyły, a ja zachichotałem.
- Przestań.- burknęła Miley trącając mnie w żebra. Następnie główny bohater pożegnał się ze swoim synem i zaczął poszukiwania w jakimś opuszczonym domu, niestety lub może stety nie wiem co dalej przeżywał bohater, ponieważ przez zerowy zwrot akcji w filmie usnąłem.
- Nie zostaniemy same w domu, nawet o tym nie myśl.- warknęła Miley opierając się o ścianę.
- Miley, ale ja nie mam czasu.- burknąłem.
- Tylko dwie minuty, przebierzemy się i możemy jechać.- uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała rzęsami.
- Dwie minuty.- powiedziałem i wypuściłem całe powietrze z płuc. Po tym jak ich wrzask obudził mnie i wygonieniu mnie abym sprawdził, dlaczego nie ma prądu nie opuszczają mnie na krok. Jak cholerny cień, tylko, że podwójny. Wyciągnąłem telefon w celu sprawdzenia godziny, 19.20, cholera.
- Będę czekać w aucie.- krzyknąłem.
- Nie, poczekaj na dole.- odkrzyknęła Miley, czasami zachowywała się gorzej od nastolatki, przysięgam. Czekając kolejny kwadrans dziewczyny wreszcie zeszły na dół.
- Jak na tak krótki czas wyglądamy przyzwoicie.- uśmiechnęła się dumnie Mad, a mnie opadła szczęka.
- Krótki czas? Szykowałyście się pół godziny!- warknąłem i wyszedłem z domu.
- Oh, Justin, w tyle to ja normalnie prostuję włosy.- powiedziała Mad, tylko pokręciłem głową i wsiadłem do samochodu. Wyjeżdżając najszybciej jak potrafiłem pędziłem po ulicach. Na moje szczęście nie było wielkiego ruchu, co było zadziwiające w Seattle. Nie chcąc nawet patrzeć na zegarek zaparkowałem pod pubem i wysiadłem z auta. Pomagając wyjść z auta dziewczynom ruszyliśmy do wejścia. Tavern było moim ulubionym miejscem. Jako, że nie jestem pełnoletni nie powinni sprzedawać mi alkoholu, ale tutaj olewają to za co jestem im wdzięczny. Wchodząc do pomieszczenia uderzył we mnie zapach alkoholu wymieszany z charakterystycznym zapachem trawki. Bez zastanowienia ruszyłem do naszego stałego stolika.
- Czyli kto będzie miał kogo na sumieniu?- zapytał Ashton śmiejąc się.
- To ich wina.- wzruszyłem ramionami i zająłem miejsce obok Ryana.
- Miley!- krzyknęli wszyscy razem i przywitali się z nią.
- Chciałam przedstawić wam moją dziewczyną, Madison.- chwyciła za rękę brunetkę i zajęła miejsce na przeciwko. Również przyzwyczajeni do tego przywitali ją miło.
- Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego wolisz dziewczyny, miałabyś takie branie.- zachichotał Ryan, a ona uderzyła go w ramie. Czas płynął wolno i wesoło. Wydaję mi się, że chłopcy polubili Madison ze wzajemnością. Wypiłem ogromną ilość alkoholu aż naszła mnie ochota na spanie.
- Hej, nie śpimy Bieber.- zachichotała Madison.
- Przecież ja nie śpię.- burknąłem.- Czy to Louise?- zapytałem się wskazując na długonogą brunetkę.
- Chłopaku, ona pewnie już dawno śpi, dobranocka skończyła się trzy godziny temu.- zażartował Ryan.
- Kim jest Louise?- zapytała zaciekawiona Miley.
- Nowa ofiara Justina.- powiedział Ashton. Przez co wszyscy zachichotali, oczywiście pomijając mnie.
- Co do mojej nowej ofiary, idę do niej zadzwonić.- wstałem i lekko zachwiałem się przez co Madison złapała mnie.
- Może powinnam iść z tobą?- zapytała. Spojrzała na Miley, która skinęła głową, jakby dając pozwolenie jej na odejście. Wyszliśmy z pomieszczenia i wyciągnąłem telefon, próbowałem znaleźć jej numer, ale wszystko dwoiło mi się w oczach.
- Cholera.- syknąłem.
- Pomóc ci?- zaśmiała się Mad, a ja skinąłem głową. Dziewczyna zabrała mi telefon szukając numeru Lou. Podziękowałem jej i poczekałem aż Louise odbierze. Po kilku sygnałach w słuchawce rozbrzmiał dziewczęcy głos.
- Halo?
- Cześć tutaj Justin.- powiedziałem starając się mówić wyraźnie przez co Madison wybuchła śmiechem.
__________________
Jest i pierwszy rozdział :) Może niezbyt dużo się w nim dzieje, ale chciałam wam przybliżyć życie Justina :) Mam nadzieję, że ktokolwiek zacznie to czytać i pokochacie głównych bohaterów tak samo jak my xx
▫ jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz! :)
Był piękny słoneczny dzień, radosne dzieci biegały bawiąc się w przeróżne gry. Nie widziałam żadnego, które miałoby na twarzy smutek czy łzy. Słońce udzielało nam kąpieli, a ptaki śpiewały tylko sobie znaną melodię. Siedziałam na ławce słuchając, a przynajmniej udając, mojej przyjaciółki Isabelli. Jej chłopak znowu zdradził ją z dziesiątoklasistką.
- Lou, czy ty w ogóle mnie słuchasz?- burknęła Bella.
- Oczywiście, że tak- odpowiedziałam natychmiast, szkoda, że byłam taką kiepską aktorką.
- Tak? To co takiego właśnie powiedziałam?
- Przepraszam, nie mogę się skupić. Widzisz tych chłopców po lewo, wydaję mi się, że cały czas się na nas patrzą.- dyskretnie wskazałam podbródkiem na grupę chłopców stojących pod drzewem i palących papierosy. Od dłuższego czasu patrzyli się na nas i komentowali.
- Co za przystojniaki!- powiedziała zbyt głośno, obrywając za to głupimi spojrzeniami przez ludzi siedzących obok nas. Daję słowo, że wszyscy, włączając w to „przystojniaków” słyszeli to.
-O matko, Isabello!- pisnęłam zażenowana. Ona tylko zachichotała.- Idziemy stąd- mruknęłam i pociągnęłam czarnowłosą za łokieć, chcąc ulotnić się stąd jak najszybciej. Żwawym krokiem ruszyłyśmy w stronę mojego domu, który nie był zbyt daleko.
-Zaczekaj!- usłyszałam za sobą chłopięcy krzyk. Odwróciłam się i zauważyłam za sobą tego samego bruneta co parę minut temu stał w gronie „przystojniaków”. – Zapomniałaś okularów.- uśmiechnął się ciepło.
- Dziękuję.- odwzajemniłam uśmiech i sięgnęłam po zgubę.
- Mam na imię Justin.- przedstawił się uprzejmie, podając dłoń.
- Jestem Louise, a to moja dziwna przyjaciółka Isabella.- zachichotałam głupawo przez co oberwałam od blondynki.
- Piękne imiona, ale chciałem się zapytać o twój numer.- Cóż, nie cackał się chłopak.
- Pewnie. Wpiszę Ci za nią.- Gdy miałam zamiar zmierzyć ją lodowatym spojrzeniem ona już oddawała mu telefon.
- Dzięki, no to cześć- wyszczerzył zęby i wrócił do swoich kolegów.
- Po co to zrobiłaś?- pisnęłam.
- Jeszcze mi podziękujesz, a teraz wracajmy. Umieram z głodu.
Justin’s POV
- Będzie moja zobaczysz.- uśmiechnąłem się pewny siebie.
- Powodzenia, jej rodzice mają bzika na punkcie kościoła, zresztą ona też należy do jakieś śpiewającej sekty.- mruknął Ryan na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Patrzcie i uczcie się.- powiedziałem i ruszyłem w stronę ławki, na której jeszcze minutę temu siedziała dziewczyna. Jej różowe okulary przeciwsłoneczne leżały pod ławką, zwinnym ruchem zabrałem je.
- Zaczekaj!- podbiegłem do brunetki.- Zapomniałaś okularów. – próbowałem wyglądać na grzecznego i wychowanego.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się do mnie i sięgnęła po przedmiot.
- Mam na imię Justin.- przedstawiłem się i uścisnąłem ich dłonie.
- Jestem Louise, a to moja dziwna przyjaciółka Isabella.- zachichotała przez co przyjaciółka uderzyła ją lekko w żebra.
- Piękne imiona, ale chciałem się zapytać o twój numer.
- Pewnie. Wpiszę Ci za nią.- Isabella zabrała ode mnie telefon i w rekordowym czasie wpisała kombinację cyfr. Louise nie była chyba szczęśliwa z tego powodu, przynajmniej jej „groźne” spojrzenie na to wskazywało.
- Dzięki, no to cześć- uśmiechnąłem i odszedłem.
- Po co to zrobiłaś?- ostatnim czym usłyszałem był pisk brunetki, była taka urocza. Wróciłem do chłopaków, a oni się zaśmiali.
- Jestem pod wrażeniem, dałeś radę.- szturchnął mnie zaczepnie Ryan.
- Czy kiedykolwiek nie dałem?- zapytałem się i wyszczerzyłem zęby.
- Wiele razy dałeś dupy, to wiemy.- powiedział i wybuchł śmiechem. Tylko przewróciłem oczami i wyciągnąłem kolejnego papierosa z paczki. Usiadłem na ławce i rozprostowałem nogi, nie słuchając bzdur, które gadali. Dosyć często zamykałem się w swoim "świecie", czym nazywali to moi przyjaciele.
- Bieber?- warknął Ashton.
- Co?
- Zapytałem się czy idziesz z nami wieczorem do Tavern?- powtórzył zakładając swoją skórzaną kurtkę.
- Jasne.- powiedziałem i ruszyliśmy na parking.
- O 20 na miejsce, nie spóźnij się, nie chcę mieć na sumieniu twojej obleśnej dupy.- zachichotał Ashton.
- Zobaczy kto kogo będzie musiał mieć na sumieniu.- uśmiechnąłem się i wsiadłem na motor.
- Zobaczymy.- krzyknął przygłuszony warkotem silnika. Podnosząc stopkę wyjechałem na zatłoczone ulice Seattle. Mijając niezliczoną ilość aut, zakrętów i świateł zbliżałem się do domu. Okolica była przyjemna, można powiedzieć, że trochę jak z tych wszystkich bajkowych filmów o kochającej się rodzinie. Zaparkowałem na swoim stałym miejscu i zapukałem do drzwi. Po chwili ujrzałem w nim wysoką, piękną dziewczynę.
- Cześć Miley.- wszedłem i dałem pocałowałem jej policzek.- Oh, hej Mad, przeszkodziłem w czymś?- zapytałem i uśmiechnąłem się głupawo.
- Dobrze wiesz, że nie, to także twój dom.- powiedziała i chwyciła Madison za rękę prowadząc ją do salonu. Tak dobrze przeczytaliście, chwyciła za rękę. Miley jest moją starszą siostrą i woli dziewczyny. Ciężko jest mi to zrozumieć, ale postanowiłem nie myśleć o tym i uszanować, w końcu na Boga, ona jest moją siostrą. Zdjąłem buty techniką palce o piętę niechlujnie stawiając je przy szafce.
- To co oglądamy?- wszedłem do kuchni przygotować jedzenie.
- "The women in black"?- spytała Mad na co w tym samym czasie przytaknęliśmy z Miley. Po chwili w kuchni rozległo się pikanie, wsypałem popcorn do miski i wróciłem do dziewczyn. Madison leżała w objęciach mojej siostry, ale już przyzwyczaiłem do tego widoku więc bez słowa zająłem miejsce obok nich.
- Czuję się samotny.- wybełkotałem dziecięcym gestem wydymając dolną wargę, na co one zachichotały.
- Oh, chodź tutaj.- powiedziała Mad, rozkładając ramiona.
- Mało męsko, ale przeżyję.- zaśmiałem się, a film nareszcie się zaczął. Na ekranie pojawiły się trzy małe dziewczynki, które bawiły się lalkami i innym tym cholerstwem. Popijając herbatę ze swoimi misiami nagle wstały i synchronicznie podchodząc to trój skrzydłowego okna wyskoczyły, a ja zachichotałem.
- Przestań.- burknęła Miley trącając mnie w żebra. Następnie główny bohater pożegnał się ze swoim synem i zaczął poszukiwania w jakimś opuszczonym domu, niestety lub może stety nie wiem co dalej przeżywał bohater, ponieważ przez zerowy zwrot akcji w filmie usnąłem.
- Nie zostaniemy same w domu, nawet o tym nie myśl.- warknęła Miley opierając się o ścianę.
- Miley, ale ja nie mam czasu.- burknąłem.
- Tylko dwie minuty, przebierzemy się i możemy jechać.- uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała rzęsami.
- Dwie minuty.- powiedziałem i wypuściłem całe powietrze z płuc. Po tym jak ich wrzask obudził mnie i wygonieniu mnie abym sprawdził, dlaczego nie ma prądu nie opuszczają mnie na krok. Jak cholerny cień, tylko, że podwójny. Wyciągnąłem telefon w celu sprawdzenia godziny, 19.20, cholera.
- Będę czekać w aucie.- krzyknąłem.
- Nie, poczekaj na dole.- odkrzyknęła Miley, czasami zachowywała się gorzej od nastolatki, przysięgam. Czekając kolejny kwadrans dziewczyny wreszcie zeszły na dół.
- Jak na tak krótki czas wyglądamy przyzwoicie.- uśmiechnęła się dumnie Mad, a mnie opadła szczęka.
- Krótki czas? Szykowałyście się pół godziny!- warknąłem i wyszedłem z domu.
- Oh, Justin, w tyle to ja normalnie prostuję włosy.- powiedziała Mad, tylko pokręciłem głową i wsiadłem do samochodu. Wyjeżdżając najszybciej jak potrafiłem pędziłem po ulicach. Na moje szczęście nie było wielkiego ruchu, co było zadziwiające w Seattle. Nie chcąc nawet patrzeć na zegarek zaparkowałem pod pubem i wysiadłem z auta. Pomagając wyjść z auta dziewczynom ruszyliśmy do wejścia. Tavern było moim ulubionym miejscem. Jako, że nie jestem pełnoletni nie powinni sprzedawać mi alkoholu, ale tutaj olewają to za co jestem im wdzięczny. Wchodząc do pomieszczenia uderzył we mnie zapach alkoholu wymieszany z charakterystycznym zapachem trawki. Bez zastanowienia ruszyłem do naszego stałego stolika.
- Czyli kto będzie miał kogo na sumieniu?- zapytał Ashton śmiejąc się.
- To ich wina.- wzruszyłem ramionami i zająłem miejsce obok Ryana.
- Miley!- krzyknęli wszyscy razem i przywitali się z nią.
- Chciałam przedstawić wam moją dziewczyną, Madison.- chwyciła za rękę brunetkę i zajęła miejsce na przeciwko. Również przyzwyczajeni do tego przywitali ją miło.
- Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego wolisz dziewczyny, miałabyś takie branie.- zachichotał Ryan, a ona uderzyła go w ramie. Czas płynął wolno i wesoło. Wydaję mi się, że chłopcy polubili Madison ze wzajemnością. Wypiłem ogromną ilość alkoholu aż naszła mnie ochota na spanie.
- Hej, nie śpimy Bieber.- zachichotała Madison.
- Przecież ja nie śpię.- burknąłem.- Czy to Louise?- zapytałem się wskazując na długonogą brunetkę.
- Chłopaku, ona pewnie już dawno śpi, dobranocka skończyła się trzy godziny temu.- zażartował Ryan.
- Kim jest Louise?- zapytała zaciekawiona Miley.
- Nowa ofiara Justina.- powiedział Ashton. Przez co wszyscy zachichotali, oczywiście pomijając mnie.
- Co do mojej nowej ofiary, idę do niej zadzwonić.- wstałem i lekko zachwiałem się przez co Madison złapała mnie.
- Może powinnam iść z tobą?- zapytała. Spojrzała na Miley, która skinęła głową, jakby dając pozwolenie jej na odejście. Wyszliśmy z pomieszczenia i wyciągnąłem telefon, próbowałem znaleźć jej numer, ale wszystko dwoiło mi się w oczach.
- Cholera.- syknąłem.
- Pomóc ci?- zaśmiała się Mad, a ja skinąłem głową. Dziewczyna zabrała mi telefon szukając numeru Lou. Podziękowałem jej i poczekałem aż Louise odbierze. Po kilku sygnałach w słuchawce rozbrzmiał dziewczęcy głos.
- Halo?
- Cześć tutaj Justin.- powiedziałem starając się mówić wyraźnie przez co Madison wybuchła śmiechem.
__________________
Jest i pierwszy rozdział :) Może niezbyt dużo się w nim dzieje, ale chciałam wam przybliżyć życie Justina :) Mam nadzieję, że ktokolwiek zacznie to czytać i pokochacie głównych bohaterów tak samo jak my xx
▫ jeśli przeczytałeś/aś zostaw po sobie komentarz! :)
Świetny ;))
OdpowiedzUsuńinformuj mnie na tt @MalikDrug albo na blogu faked-boy.blogspot.om :)
OdpowiedzUsuńZacznę informować na twitterze :)
Usuńniesamowity ;)
OdpowiedzUsuńhej mam takie małe spostrzeżenie,mianowicie...
OdpowiedzUsuń"-O matko, Isabello!- pisnęłam zażenowana. Ona tylko zachichotała.- Idziemy stąd- mruknęłam i pociągnęłam CZARNOWŁOSĄ za łokieć, chcąc ulotnić się stąd jak najszybciej. Żwawym krokiem ruszyłyśmy w stronę mojego domu, który nie był zbyt daleko.
-Zaczekaj!- usłyszałam za sobą chłopięcy krzyk. Odwróciłam się i zauważyłam za sobą tego samego bruneta co parę minut temu stał w gronie „przystojniaków”. – Zapomniałaś okularów.- uśmiechnął się ciepło.
- Dziękuję.- odwzajemniłam uśmiech i sięgnęłam po zgubę.
- Mam na imię Justin.- przedstawił się uprzejmie, podając dłoń.
- Jestem Louise, a to moja dziwna przyjaciółka Isabella.- zachichotałam głupawo przez co oberwałam od BLONDYNKI."
to jej przyjaciółka ma w końcu czarne czy blond włosy? :)
Przepraszam za ten błąd, ale na początku historii jeszcze nie byłam zżyta z bohaterami i takie pomyłki cały czas pojawiały się, niektóre poprawiałam, a niektórych po prostu nie zauważałam. Isabella jest blondynką, możesz zobaczyć to w zakładce „bohaterzy” :)
Usuń